Półtora miliona na otarcie łez…
Półtora miliona na otarcie łez…
Rodzina mężczyzny, który zmarł na chorobę COVID-19, a który był pacjentem najciężej dotkniętego epidemią domu opieki długoterminowej w Ontario, pozwała ten ośrodek do sądu oskarżając personel domu o zaniedbania i brak ochrony mieszkańców.
Pozew został złożony w poniedziałek w Ontario Superior Court przeciwko firmie Southbridge Care Homes, w której władaniu był dom spokojnej starości Orchard Villa, w którym przebywało 294 mieszkańców. Po wybuchu epidemii koronawirusem zaraziło się 225 mieszkańców i 96 pracowników domu. Wśród nich zmarły 72 osoby.
W niezwykle szybko udokumentowanym i sprawnie przygotowanym 12-stronicowym pozwie, rodzina byłego rezydenta domu Paula Parkesa, który zmarł 15 kwietnia, twierdzi, że jego śmierć nastąpiła jako „bezpośredni skutek” zaniedbania i naruszenia umowy o opiece.
Roszczenie to 39 poważnych zarzutów. Wśród nich są takie, że dom nie przestrzegał właściwych procedur mających na celu ochronę zdrowia mieszkańców, nie dbał właściwie o zdrowie Paula Parkesa i nie komunikował się z rodziną na temat jego stanu zdrowia.
– Nigdy nie straciłam kogoś tak bliskiego, a proces żałoby jest zahamowany z powodu wszystkiego, co się dzieje – stwierdziła córka zmarłego, Cathy Parkes w poniedziałkowej rozmowie z reporterem CTV News Toronto. – Czułam, że trzeba postawić konieczne pytania, uzyskać na nie odpowiedzi, a także wyegzekwować odpowiedzialność za to, co się stało.

Cathy Parkes i jej ojciec Paul.
W imieniu Cathy i innych członków rodziny pozew do sądu wniosła kancelaria prawnicza Howie, Sacks i Henry LLP z Toronto domagając się przeszło półtora miliona dolarów odszkodowania.
– Myślę, że przede wszystkim mamy wadliwy system opieki długoterminowej, przez co od dawna rozprzestrzenia się COVID-19 – powiedziała prawniczka rodziny Melissa Miller – Zgodnie z przepisami w tych domach obowiązywały odpowiednie procedury na wypadek sytuacji kryzysowych i wybuchów epidemii, a wygląda na to, że nie były one realizowane.
Parkes był mieszkańcem Orchard Villa od 8 listopada 2019 roku. 6 kwietnia jego rodzina została poinformowana telefonicznie, że w domu doszło do wybuchu epidemii grypy. 9 kwietnia rodzina zauważyła w rozmowie telefonicznej, że 86-letni Parkes nie czuje się dobrze. Później, tego samego dnia powiedziano im, że inny mieszkaniec uzyskał pozytywny wynik na obecność COVID-19.
Wciąż jednak – twierdzi rodzina zmarłego – mieszkańcy nadal jedli posiłki we wspólnej jadalni, pomimo wybuchu epidemii.
„W ciągu następnych kilku dni zdrowie Parkesa zaczęło się znacznie pogarszać” – czytamy w pozwie – „W międzyczasie rodzina otrzymywała nie tylko bardzo mało informacji, ale także sprzeczne informacje od administracji o samopoczuciu Paula, oraz o tym, jak personel domu radził sobie z epidemią i opieką nad Paulem”.

Paul Parkes
14 kwietnia rodzina zażądała przeniesienie Parkesa do szpitala po tym, jak dowiedziała się, że ma się gorzej, ale kierownictwo domu powiedziało, że nie można tego zrobić.
„15 kwietnia 2020 roku rodzina otrzymała telefon od personelu domu z informacją, że Paul nie żyje” – czytamy w pozwie – „18 kwietnia 2020 roku dom potwierdził wraz z rodziną, że test na zakażenie COVID-19 wypadł u Paula pozytywnie”.
W pozwie zarzucono, że dom i jego właściciel nie ochronili Parkesa i innych mieszkańców obiektu ponieważ zastosowali „nieodpowiednie środki zapobiegawcze i błędnie reagując na wybuch COVID-19”.
W roszczeniu zarzuca się, że dom nie „stwierdził, że Paul został zainfekowany wirusem w rozsądnym terminie”, a zarząd nie zastosował „odpowiedniego leczenia”.
„Nie przeprowadzono regularnych ocen, aby upewnić się, że wszelkie zmiany w stanie Paula były obserwowane, rejestrowane, zgłaszane innym pracownikom / przełożonym i / lub lekarzowi odpowiedzialnemu” – twierdzą pozywający.
Ponadto rodzina zmarłego stwierdziła w pozwie, że dom nie „komunikował się odpowiednio” z bliskimi na temat stanu Parkesa i nie zapewnił mu niezbędnej opieki.
„Nie upewnili się, że przestrzegane są wymogi prawne [i] nie dołożyli należytej staranności, aby zapewnić bezpieczeństwo Paula, który przebywał pod ich opieką i nadzorem” – czytamy w pozwie – „Zlekceważyli Paula… W leczeniu, opiece i nadzorze spadli poniżej rozsądnego standardu opieki wymaganego w danych okolicznościach, w tym podczas pandemii COVID-19”.
Cathy Parkes, która jest pracownikiem firmy Bell Media powiedziała reporterowi CTV News Toronto, że docenia wysiłek pracowników wsparcia i personelu pielęgniarskiego, ludzi którzy bezpośrednio opiekowali się jej ojcem, ale ma nadzieję, że pozew pociągnie do odpowiedzialności właścicieli i administratorów Orchard Villa.
Zarzuty zawarte w roszczeniu obejmują reakcję kierownictwa Orchard Villa na wybuch epidemii w obiekcie i opiekę mieszkańców jako całości. Pozew zarzuca, że dom rzekomo nie zatrudnił „wystarczającej” liczby pracowników do opieki nad mieszkańcami, nie zapewnił odpowiednich szkoleń i nadzoru dla pracowników oraz nie egzekwował kodeksu postępowania.
„Paul nie umarłby, gdyby nie zaniedbania, działania lub zaniechania, naruszenie umowy i naruszenie powierniczego obowiązku pozwanych” – napisano w dokumencie sądowym – „Paul cierpiał z powodu bólu oraz utracił radość z ostatnich dni i tygodni swojego życia w wyniku bezpośredniego zaniedbania ze strony pozwanych, naruszenia umowy i zobowiązania powierniczego wobec niego”.
Skarżący twierdzą ponadto, że dom nie wdrożył odpowiedniego planu reakcji na COVID-19, nie komunikował się z rodzinami w sprawie domniemanych pozytywnych przypadków wirusa i nie przeprowadził odpowiedniej kontroli gości.
„Nie udało im się wprowadzić odpowiedniej polityki dotyczącej odwiedzających lub w ogóle nie ustanowiono takiej polityki w rozsądnym terminie” – czytamy w pozwie.
Ponadto w pozwie stwierdzono, że kierownictwo domu nie wdrożyło „odpowiednich fizycznych środków dystansowania i izolacji w rozsądnych ramach czasowych” oraz „prawidłowo nie zidentyfikowało i odizolowało zarażonych mieszkańców”.
Szybko zasądzone i wypłacone półtora miliona dolarów zapewne pocieszy rodzinę zmarłego 86-letniego Paula Parkesa.