Za motocyklowe „palenie gumy” stanie przed sądem
Za motocyklowe „palenie gumy” stanie przed sądem
Ludzie z nudów robią dużo dziwnych rzeczy. Od jakiegoś czasu wśród właścicieli mocnych aut i motocykli zapanowała moda na „drifting” czyli robienie różnych manewrów pojazdami tak, by spod opon wydobywało się jak najwięcej dymu. Innymi słowy – ludziom tym ogromną przyjemność sprawia palenie opon.
Do tego rodzaju hobbystów należy niewątpliwie 37-letni mieszkaniec Richmond Hill, który 3 lipca niedługo przed północą postanowił popisać się przed kolegami „paleniem opon” na parkingu w Vaughan przy Windflower Gate, niedaleko Weston Road i autostrady 7.
Mężczyzna tak zapamiętale palił opony swojego motocykla, że okoliczni mieszkańcy z powodu nieustającego hałasu zadzwonili na policję.
„Skargi społeczności obejmowały niebezpieczną jazdę na parkingu, głośny hałas w nocy z pojazdów z niewłaściwymi tłumikami, a także doniesienia o dźwiękach wystrzałów, które okazały się być spowodowane niewłaściwymi układami wydechowymi posiadanych przez nich pojazdów” czytamy w policyjnym komunikacie prasowym.
Policja twierdzi, że widziano ludzi filmujących sztuczki, jakie powodował motocyklista.
Nim na miejsce przyjechali funkcjonariusze mężczyzna odjechał z parkingu. Mimo to został on stosunkowo szybko zidentyfikowany przez śledczych i w środę aresztowany.
Ciąży na nim oskarżenie o niebezpieczną eksploatację pojazdu silnikowego i zakłócanie porządku publicznego. Za tę krótką przyjemność palenia opon w miejscu publicznym stanie przed sądem w Newmarket w październiku.
Mimo tego przykrego doświadczenia mieszkańca Richmond Hill postanowiliśmy dowiedzieć się więcej o driftingu i bezpiecznym paleniu opon. Sięgnęliśmy po porady Juliusza Szałka z portalu moto.pl.
Otóż okazuje się, że do puszczenia porządnego dymu spod kół, trzeba jednak trochę wiedzy i umiejętności. Potrzebny jest przede wszystkim mocny pojazd z napędem na tylne koła. Im mocniejszy tym lepiej. Samochody przednionapędowe też dają radę, ale efektowne palenie gumy jest w ich przypadku znacznie trudniejsze. Do tego dobre są stalowe felgi i komplet, najlepiej, zużytych już opon. Niezawodne są w tej konkurencji zimówki. Mają wysoki bieżnik i zrobione są z miękkiej mieszanki. Efekt gwarantowany.
W drifcie stosuje się opony z domieszką cząsteczek barwników. Nie po to, by opony były różowe, ale by podczas ślizgu, z opony wydostawał się dym. Ostatni krzyk mody to kolor pomarańczowy.
Na tym nie koniec. Przed porządnym paleniem gumy warto zadbać o pojazd, w przypadku samochodów w szczególności o układ chłodzenia i układ przeniesienia napędu. To one są poddane najcięższej próbie i o ile opony od razu trafią do utylizacji, tak cały samochód pewnie będzie nam jeszcze służył. Kolejny ważny element to układ przeniesienia napędu, skrzynia biegów i półosie. Jeśli, któryś z elementów jest nadwyrężony, szybko może się okazać, że odmówi posłuszeństwa. W końcu palenie gumy to dla naszego pojazdu ekstremalna przeprawa.
Warto też pamiętać, że jeśli zamierzamy wykończyć opony do drutów, to zostawią one swoje piętno na błotnikach, zderzaku, lakierze i wszelkich elementach plastikowych. Jak żyletki mogą pociąć nawet blachę.
Tak więc, jeśli po tych wszystkich informacjach, nadal ktoś będzie miał ochotę puścić trochę dymu spod kół, to warto, aby wybrał do tego przeznaczone miejsce, a nie publiczny parking. Najlepiej skontaktować się z jakimś klubem sportów motorowych. Jednym z bardzo nielicznych jest Breakaway w Milton. Tam też pod okiem instruktora można się sztuki driftingu nauczyć.
Jeśli komuś przyjdzie do głowy palenie gumy w mieście może się znaleźć w sytuacji aresztowanego motocyklisty.