Zmiany dla właścicieli domów wynajmowanych przez Airbnb w Toronto
Zmiany dla właścicieli domów wynajmowanych przez Airbnb w Toronto
Wynajem nieruchomości na krótkoterminowe pobyty stanie się bardziej skomplikowany w największym mieście Kanady.
Od czwartku właściciele domów w Toronto muszą zarejestrować się w urzędzie miasta, jeśli chcą wynająć swoje lokale na okres krótszy niż 28 dni.
Nowy proces rejestracji – w przypadku ofert w witrynach wynajmu krótkoterminowego, takich jak Airbnb, VRBO, HomeAway, Expedia i Booking.com – jest jedną z wielu zasad, które mogą potencjalnie osłabić rynek wynajmu krótkoterminowego w mieście, szczególnie w czasach presji spowodowanej pandemią.
Inne zmiany ograniczają wynajem we własnym miejscu zamieszkania oraz ustalają nowy limit – maksymalnie 180 nocy wynajmu rocznie.
Ana Bailao, przewodnicząca miejskiego komitetu planowania i mieszkalnictwa, powiedziała pod koniec sierpnia w mediach społecznościowych, że nowe przepisy „chronią podmioty zajmujące się wynajmem długoterminowym”.
Badanie opublikowane w Canadian Journal of Urban Research w zeszłym roku sugerowało, że prawie połowa przychodów Airbnb w 2018 roku, w okresie poprzedzającym pandemię, została wygenerowana przez operatorów komercyjnych, którzy zarządzali wieloma lokalami. Naukowcy z McGill University wskazali, że w 2018 r. 31000 całych domów było wynajmowanych na tyle często, że jest mało prawdopodobne, by miały stałych lokatorów.
Kontrola operatorów wynajmu krótkoterminowego pojawia się, gdy branża stoi w obliczu wstrząsu związanego z pandemią COVID-19. Dyrektor generalny Airbnb, Brian Chesky, powiedział w maju, że w związku z zakazami podróżowania z powodu pandemii, firma spodziewa się, że przychody w 2020 roku będą o połowę niższe od wyników sprzedażowych wygenerowanych w 2019 roku.
Według analizy Statistics Canada, właściciele mieszkań w centrum Toronto, którzy wynajmowali swoje mieszkania na krótkoterminowych platformach wynajmu, odczuli już różnicę w portfelu.
„Przed pandemią nastąpił wzrost wynajmu krótkoterminowego, ponieważ napływ inwestorów kupował nieruchomości do wynajęcia na platformach wynajmu krótkoterminowego. Jednak przy obowiązujących ograniczeniach dotyczących podróżowania wielu właścicieli wynajmu krótkoterminowego ma obecnie duże kłopoty w znalezieniu klientów ” – powiedział przedstawiciel Statistics Canada w lipcowej prognozie cen mieszkań.
„Istnieją już dowody, że dzieje się to w Toronto, gdzie średnie ceny najmu już zaczęły spadać, ponieważ nowi właściciele próbują przyciągnąć klientów ze zmniejszonej puli potencjalnych najemców. Może to jeszcze bardziej przełożyć się na spadek cen mieszkań w największych kanadyjskich miastach, takich jak Toronto, Vancouver i Montreal ”.
Julia Metus, sprzedawczyni w Realty Executives Plus Limited Brokerage, powiedziała, że zauważyła spadek cen mieszkań i stawek czynszu. „Ceny nieco spadły w niektórych mieszkaniach. Są oczywiście popularne budynki, do których ludzie zawsze próbują się dostać – dobry agent dobrze je wyceni. Ale w niektórych budynkach jest dużo lokali na sprzedaż. Czy jest dużo na sprzedaż, ponieważ wiele z nich było kiedyś lokalami do wynajęcia? Powiedziałbym, że tak” – referowała Metus.
Oprócz nowych przepisów w Toronto, wiele zarządów spółdzielni mieszkaniowych zaczęło ograniczać wynajem umeblowanych mieszkań na mniej niż jeden rok, kiedy ograniczenia dotyczące COVID-19 zostały wprowadzone w marcu. Metus powiedziała, że jest tak mało krótkoterminowych umów najmu w centrum miasta, że musiała wykonać niezliczoną liczbę telefonów w poszukiwaniu sześciomiesięcznych możliwości najmu dla klientów, którzy czekają na wizę lub przeprowadzkę.
W lipcu szef Airbnb w Kanadzie powiedział, że ostatnie rezerwacje w Kanadzie dotyczyły głównie obszarów wiejskich, biorąc pod uwagę ograniczenia dotyczące turystyki międzynarodowej.
Treat Hull, który prowadzi własny dom maklerski w Prince Edward County w Ontario, powiedział, że gdy rynek wynajmu krótkoterminowego w Toronto zanika, widzi odwrotny skutek.
Hull szacuje, że w latach 2017-2019 liczba wynajmowanych nieruchomości na Airbnb wzrosła z około 200 do 1200, czyli 10 procent całkowitego zasobu mieszkaniowego. „Oczywiście miało to negatywny wpływ na dostępność mieszkań i ich przystępność dla ludzi, którzy tu mieszkają i pracują” – powiedział Hull.