Sąd Quebecu zajmie się symbolami religijnymi
Sąd Quebecu zajmie się symbolami religijnymi
Ustawa prowincji Quebec, która zakazuje osobom zatrudnionym w sektorze publicznym noszenie widocznych symboli religijnych, jest od poniedziałku przedmiotem procesu sądowego. Przeciwnicy jej zapisów podnoszą, że uderza w muzułmańskie kobiety. Rząd Quebecu argumentuje zaś, że odpowiada ona na narastające w prowincji postulaty.
Tak zwana Ustawa 21 (Bill 21) to ustawa o laickości, która weszła w życie we frankofońskiej prowincji w połowie czerwca ubiegłego roku. Osoby pełniące funkcje publiczne – czyli m.in. nauczyciele, policjanci, rządowi prawnicy – nie mogą, będąc w pracy, nosić widocznych symboli religijnych. Osoby, które były zatrudnione na terenie Quebecu przed wejściem tej ustawy w życie, korzystają z przywilejów nabytych.
W wielu opiniach ustawa wymierzona jest głównie w muzułmańskie kobiety. Zdarzały się odmowy zatrudniania nauczycielek muzułmanek, które zakrywają twarz hidżabem, mogą też być powodem utraty pracy czy awansu – takie właśnie argumenty przedstawili w poniedziałek skarżący. Skarga rozpatrywana przez sąd to cztery połączone pozwy.
Rząd Quebecu argumentuje, że w prowincji narastały pytania o miejsce religii w miejscu publicznym, a ustawa została uchwalona przez demokratycznie wybrany parlament i cieszy się wysokim poparciem społecznym. Jako przykład podaje się sondaż przeprowadzony przed rokiem przez Instytut Badania Opinii Publicznej CROP, z którego wynika, że 72 proc. mieszkańców Quebecu uważa, że sędziowie nie powinni nosić żadnych widocznych symboli religijnych, 71 proc. popierało taki zakaz dla policjantów i prokuratorów, 67 proc. dla strażników więziennych, a 65 proc. dla nauczycieli.
Sądowy proces, który – jak szacują media – może potrwać przynajmniej miesiąc, nie jest pierwszym, podczas którego temat laickości rozpatrywały kanadyjskie sądy.
W połowie grudnia ubiegłego roku Sąd Apelacyjny Quebecu rozpatrywał wniosek o zawieszenie ustawy do czasu orzeczenia o jej zgodności z konstytucją, ale uznał, że nie może tego zrobić. Parlament Quebecu uchwalając ustawę wpisał do niej zastrzeżenie, że może ona naruszać konstytucję Kanady – czyli zastosował tzw. klauzulę opt-out, przewidzianą w kanadyjskiej konstytucji. Klauzula ta stworzona została z myślą o wyjątkowych sytuacjach. Pozwala ona na czasowe zawieszenie rozwiązań konstytucyjnych, z tym, że nie wszystkie przepisy konstytucji można zawiesić. Na przykład nie można zawiesić równych praw kobiet i mężczyzn.
Sąd zwrócił wówczas uwagę, że noszenie symboli religijnych w pracy nie jest jednak absolutnym wymogiem wiary, a ustawa nie przekreśla dostępu do stanowisk „chrześcijanom, żydom, muzułmanom”.
Niezależnie od rozstrzygnięcia sądu w Quebecu ustawa prawdopodobnie trafi w końcu przed Sąd Najwyższy Kanady, a jego rozstrzygnięcia w dużej mierze zdefiniują, czym jest kanadyjska demokracja.
CBC News wskazuje, że z jednej strony jest przekonanie, iż prawo jest określane przez parlament, a z drugiej – że wiele praw zwyczajowych nie może być przez parlament zmienianych.
Stanowiąca część konstytucji Kanadyjska Karta Praw i Wolności wymienia wśród praw fundamentalnych prawo do wolności sumienia i religii. Jednak w roku 1985 Sąd Najwyższy Kanady, w sprawie miasta Regina przeciw Big M Drug Mart, orzekł, że „jednakowo chronione i z tego samego powodu jest wyrażanie i okazywanie niereligijności oraz odmowa uczestniczenia w praktykach religijnych”.
Do tego Quebec od czasów tzw. „cichej rewolucji” (quiet revolution), która w latach 60. XX wieku pozbawiła Kościół katolicki uprzywilejowanej pozycji – między innymi wpływu na politykę, szkoły i życie publiczne – jest szczególnie wyczulony na utrzymanie świeckości państwa.
(pap, red.)