24 godzinny nakaz eksmisji
24 godzinny nakaz eksmisji
Mieszkańcy 1407-1409 Bloor Street West otrzymali powiadomienie o 24-godzinnym nakazie opuszczenia swoich mieszkań po tym, jak władze miejskie uznały budynek za niebezpieczny.
Na początku zeszłego tygodnia ekipy ratunkowe zostały dwukrotnie wezwane do budynku z powodu wykrycia wysokiego poziomu tlenku węgla. Następnie miasto stwierdziło, że cztery lokale znajdujące się na drugim piętrze nieruchomości zarządzanej przez Brad J. Lamb Realty zostały wybudowane bez pozwolenia.
„Nikt nawet nie miał pudeł, żeby się spakować. Nikt nie wiedział, dokąd ma pójść, w jaki sposób przewiezie wszystkie swoje rzeczy osobiste. Bardzo trudno było skontaktować się z zarządcą nieruchomości. Właściciele unikali naszych telefonów, nikt nie miał dla nas informacji”- powiedział mediom w niedzielę jeden z mieszkańców budynku Miles Gertler.
Zaczęło się wczesnym rankiem we środę, kiedy włączył się detektor tlenku węgla, który Gertler i jego partner Michael Seater sami zainstalowali w swoim mieszkaniu. Kilka miesięcy wcześniej powiadomili właściciela, że czują zapach oparów z warsztatu samochodowego na parterze. Ich skarga została zignorowana.
Tej nocy żaden z detektorów zainstalowanych przez wynajmującego nie wyłączył się w żadnym z mieszkań, powiedział Gertler. Kiedy przybyło Toronto Fire Services, ewakuowano budynek i przperowadzono szczegółową inspekcję. Mieszkańcy stali na mrozie do 4 rano.
Przedstawiciel Toronto Fire powiedział w niedzielę, że podczas kilku wizyt wykryli „podwyższony poziom CO” na terenie posiadłości, co spowodowało odcięcie dopływu gazu przez Enbridge.
„Naprawdę się cieszę, że umieściliśmy nasz własny detektor tlenku węgla, strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy tego nie zrobili” – powiedział Gertler. Dodał, że straż pożarna powiedziała im, że prawdopodobnie uratowali wiele ludzkich istnień.
Po tym, jak Toronto Fire opuściło budynek, sytuacja wciąż wzbudziła niepokój mieszkańców o własne bezpieczeństwo. Co więcej, w mieszkaniach nie było ogrzewania, ponieważ gaz został odcięty. Mieszkańcy otrzymywali zastępcze grzejniki, ale Gertler powiedział, że jest to „niewystarczające”.
Miasto wydało następnie formalne zawiadomienie, w którym uznało nieruchomość za niebezpieczną i nakazało natychmiast opuścić budynek.
Gertler powiedział, że mieszkańcy byli w trakcie sporządzania listu do właściciela budynku, informującego go o obawach dotyczących bezpieczeństwa, kiedy otrzymali zawiadomienie o eksmisji.
„Właściwie nigdy go nie wysłaliśmy, ponieważ zanim mieliśmy okazję, otrzymaliśmy zawiadomienie o eksmisji za pośrednictwem zarządcy nieruchomości naszego właściciela. Dało nam to 24-godzinne wypowiedzenie i nakaz opuszczenia budynku” – powiedział.
W ogłoszeniu miasta umieszczonym na budynku stwierdzono, że lokale na drugim piętrze zostały zbudowane bez pozwolenia na budowę.
Wkrótce po otrzymaniu zawiadomienia w czwartek wieczorem, Gertler powiedział, że ich detektor tlenku węgla urochomił się ponownie, co spowodowało kolejną ewakuację. Po dalszej inspekcji budynku okazało się, że źródło gazu pochodziło z nieszczelnej butli znajdującej się w warsztacie samochodowym na parterze, powiedział przedstawiciel Toronto Fire.
„Byliśmy pewni, że właściciel zrobił wszystko zgodnie z instrukcją, ale tak się nie stało. Okazuje się, że nasze mieszkania zostały zbudowane bez pozwoleń. I zostało to nam ujawnione dopiero po tym, jak straż pożarna zareagowała na sytuację w tym tygodniu. Z tego powodu wszyscy lokatorzy zostali eksmitowani z 24-godzinnym nakazem opuszczenia budynku”- powiedział Gertler. Większość najemców przebywa czasowo u rodzin i znajomych.
„Ten tydzień był przytłaczający dla wszystkich, a niektórzy z naszych sąsiadów tutaj, w tym budynku, mają małe dzieci, więc jest im trudniej znaleźć nawet tymczasowy dach nad głową” – powiedział Gertler.
„W czasie pandemii takie nagłe dołączenie do innego gospodarstwa domowego nie jest przecież wskazane. Znalezienie pomocy, magazynu na rzeczy czy nawet ciężarówki do przeprowadzki jest niesamowicie wymagające i stresujące”.
Radna oddziału 9 Ana Bailao powiedziała, że sposób, w jaki właściciel podszedł do tej sytuacji, jest niezwykle niepokojący, i że miasto współpracuje z lokatorami.
Zarządca nieruchomości Brad J. Lamb Realty nie wystosował jeszcze komentarza w tej sprawie.