Biznesowe pożegnania i rozterki
Biznesowe pożegnania i rozterki
Tysiące właścicieli biznesów cierpiących z powodu pandemii zadają sobie pytanie – co robić? Zrezygnować z biznesu, czy trwać w pandemicznym zawieszeniu? I jak długo to będzie trwało?
Dla Andrei Wetzel rok 2020 rozpoczął się nadzwyczaj optymistycznie. Podekscytowana, pełna dobrej wiary otworzyła swój biznes o nazwie „HER Place”, który szybko przyciągnął wystarczająco dużo uwagi, aby uzasadnić rozmowy na temat możliwości franchisingowych.
Dziś, dziesięć miesięcy po zamknięciu na stałe drzwi do „HER Place” Wetzel określa siebie jako przedsiębiorcę „na w pół emeryturze”.
– Kiedy podjęłam decyzję (o zamknięciu biznesu) w czerwcu, kiedy wykonałam te telefony i powiadomiłam społeczność, to szczerze mówiąc było jak zerwanie – wyznała Wetzel w rozmowie z reporterem CTVNews.
– Pamiętam, jak wczołgałam się z powrotem do łóżka i byłam po prostu zrezygnowana. Pomyślałam: „Co mam teraz zrobić?” Myślałam, że całe życie mam zaplanowane. To było dla mnie wyzwanie, aby stworzyć taką przestrzeń, stworzyć tę wspólnotę, bo była taka potrzeba.
„HER Place”, to było miejsce stworzone do współpracy dla osób, które identyfikują się jako kobiety, zrodziło się z pasji Wetzel do wszystkiego, co związane z przedsiębiorczością.
Jej wizją było stworzenie przestrzeni, w której kobiety spotykają się, aby uczyć się od siebie nawzajem i wspierać się, rozwijać swoją społeczność, kształcić i podejmować konkretne działania na rzecz swoich firm i rozwoju osobistego.
To była przestrzeń zakorzeniona w osobistych relacjach, której nagle zabrakło w świecie pandemii.
– Pamiętam, jak stałam sama w tej przestrzeni… i myślałam, że głównym celem tego biznesu jest to, że jest to przestrzeń, w której można się spotkać. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem zrobić, było myślenie o zmianie tego na przestrzeń internetową – powiedziała Wetzel.
Dzięki wyrozumiałemu właścicielowi wynajmowanego lokalu Wetzel przez wiele miesięcy żywiła nadzieję na przetrwanie organizując okazjonalne warsztaty online i grupy dyskusyjne. Ale bez dochodu przeważyła obawa, że straci wszystkie swoje oszczędności, starając się utrzymać „HER Place” przy życiu.
W czerwcu podjęła trudną decyzję o całkowitym zamknięciu biznesu.
– To strasznie kopnęło mnie w tyłek. I odebrało znaczną część energii, jaką miałam – powiedziała.
Według Statistics Canada w 2020 roku było około 58 tysięcy przedsiębiorstw, które zawiesiły swoją aktywność. Jednak pod koniec pandemii liczba ta mogła wzrosnąć do ponad 200 tysięcy zagrażając prawie trzem milionom miejsc pracy w sektorze prywatnym – według Canadian Federation of Independent Business (CFIB).
W styczniu organizacja ta oszacowała, że 181 000 kanadyjskich przedsiębiorców poważnie rozważało zamknięcie swoich firm po nowej fali rządowych blokad i ograniczeń.
Pomimo rosnącego optymizmu dotyczącego szczepień, kilka prowincji pozostaje w niepewnej sytuacji pod względem rosnącej liczby zarażeń, co budzi obawy o trzecią falę.
W Montrealu, gdzie obecne ograniczenia zakazują posiłków wewnątrz lokali, właściciel restauracji Michael Maturo opisuje to doświadczenie jako „komedię błędów”, zauważając, że podczas gdy ogólnokrajowe dotacje, takie jak kanadyjskie dopłaty do wynagrodzeń w nagłych wypadkach (CEWS) i kanadyjska pomoc w nagłych wypadkach w czynszu komercyjnym ( CECRA) pomagają przedsiębiorcom, wciąż nie mogą ich uratować.
– To nie wystarcza. Mówią „pomożemy ci”, ale nie do końca – powiedział Maturo jednocześnie zaznaczając, że jest wdzięczny za otrzymaną pomoc.
– Mam dwoje dzieci, mam kredyt hipoteczny, nie wziąłem pensji od roku. Potrzebujemy więcej pomocy.
– Z moralnego punktu widzenia nie chcę, żeby ludzie chorowali. Jesteśmy Kanadyjczykami i jedna osoba zachoruje to o jedną za dużo – powiedział – Ale zamknięcie tej restauracji naprawdę zraniłoby moje serce.
Dla właścicieli firm, którzy dopiero zaczynali swoją przygodę z przedsiębiorczością – tych, którzy nie kwalifikują się do pomocy rządowej – przyszłość pozostaje mglista.
– Jesteśmy w punkcie, w którym cieszyliśmy się dużą popularnością i zainteresowaniem, a cały ten impet zniknął – powiedziała Patricia Demes, właścicielka firmy „Once Upon a Chocolate Chocolatiers Inc.” w Albercie.
– Co teraz robić? Czy planować zacząć wszystko od początku jesienią? Czy wszystko będzie wystarczająco otwarte? Gdybym miała kryształową kulę i wiedziała, że gospodarka się odbije, to mam pomysły na przyszłość, ale jest tak wiele niepewności.
Ponieważ jednak dla wielu trwają niepewne czasy, niektórzy mają nadzieję, że pandemia zwiększy poparcie społeczne dla właścicieli małych firm.
– Kiedy będę stara i siwa i będę spoglądała wstecz, wiem, że nie będę miała żadnego żalu. Będę patrzeć wstecz z wielką dumą – powiedziała Wetzel -Myślę, że wielu przedsiębiorców może się z tym co myślę utożsamić. Ale myślę też, że w miarę upływu czasu nastąpi duży napływ problemów ze zdrowiem psychicznym i to jest następny duży problem. Co więcej możemy zrobić, aby wesprzeć przedsiębiorców?