Kosmiczny kosz na śmieci
Kosmiczny kosz na śmieci

„Orbita” Tullocha emituje w nocy niesamowity blask dzięki zestawowi czerwonych diod LED umieszczonych w środku.
Wczoraj pisaliśmy o mieszkańcu Manitoby, który zebrał prawdopodobnie największą na świecie kolekcję gadżetów związanych z przygodami filmowego bohatera Indiany Jonesa. A dzisiaj mamy kolejnego „pozytywnie zakręconego” mieszkańca tej prowincji, przed którego domem w Winnipeg stoi wielka kula z włókna szklanego. Kula nie jest dziełem tak teraz popularnej sztuki ulicznej, ale pozostałością z epoki kosmicznej sprzed dziesięcioleci.
W 1965 roku rząd Manitoby uruchomił program o nazwie „Orbit”, w ramach którego wzdłuż autostrad w prowincji ustawiono unikalne wielkie kosze na śmieci w kształcie kuli w celu zmniejszenia ilości śmieci walających się na poboczach.
Broose Tulloch jest dumnym właścicielem takiego „Orbita”, który wystawił przed swoim domem.
– Pamiętam je jako dziecko w latach 70 fascynowałem się wszystkim co dotyczyło kosmosu. A w tych „Orbitach” było coś tak kosmicznego, że stanowiły dla mnie wielką atrakcję. Ta fascynacja kosmosem i „Orbitami”, które wtedy były dla mnie tego kosmosu emanacją nigdy mnie nie opuściła – powiada Tulloch.
Już jako dorosły człowiek nabył taki specjalny kosz na śmieci od przyjaciela w 2020 roku.
– Około 15 lat temu lokalny filmowiec, James Rewucki, który zazwyczaj kręci horrory, ale też bardzo interesuje się historią, nakręcił na YouTube naprawdę kosmiczny film zatytułowany „Where Have All the Orbits Gone” – wspomina Tulloch – Po prostu go znam, bo tak jak ja jest muzykiem i powiedziałem: „Będę jego strażnikiem”.
„Orbit” zajmuje szczególne miejsce w sercu Tulloch.
– Absolutnie kocham to na tak wielu poziomach – mówi – To swego rodzaju przypomnienie o romantycznym wyścigu kosmicznym i „Orbit” stał się prawdziwym tematem do gadania. Widzisz ludzi, którzy przechodzą obok i pytają: „co to jest?” W ten sposób poznajesz mnóstwo ludzi – sąsiadów i obcych.
Tulloch mówi, że widział wiele osób dyskutujących o „Orbicie” i robiących mu zdjęcia.
– Są rodziny, które przychodzą specjalnie na naszą ulicę, pytają po co to, a ja wyjaśniam dzieciom, co to jest.
„Orbit” pokazuje swój wiek – ma kilka drobnych pęknięć i odprysków, ale wciąż jest łatwy do zidentyfikowania dla pamiętających dawne czasy przechodniów.
– Gdy kupiłem „Orbita” myślałem, że to ostatni co się uchował, ale wyszło na jaw, że co najmniej trzy, może pięć z 85 wycofanych w prowincji z eksploatacji pojemników jeszcze istnieje – mówi Tulloch.
Niektóre ocalałe „Orbity” zostały zamienione w sztukę podwórkową kilka lat temu. „Orbita” Tullocha pozostanie jednak w swojej pierwotnej formie.
Tulloch mówi, że planuje pomalować podstawę, stworzyć lepsze otoczenie i dodać tablicę, aby pokazać, że to wyjątkowy kawałek historii Manitoby, którym będzie można cieszyć się nim przez wiele lat.
– Ludzie naprawdę powinni być bardziej zainteresowani i bardziej dumni z tego, co mamy na naszym podwórku – mówi – Twoja własna historia jest ważna. Warto o tym pamiętać.