Wielka podróż, zanim dzieci stracą wzrok
Wielka podróż, zanim dzieci stracą wzrok
Mieszkańcy Montraalu – Edith Lemay i Sebastien Pelletier – w zeszłym tygodniu wylądowali w Afryce, mając na uwadze kilka celów: w ciągu następnego roku podróży mają nadzieję, że zapoznają swoje dzieci z nowymi kulturami, nauczą je odporności i wzmocnią rodzinną więź.
Ale przede wszystkim chcą dać swoim dzieciom jak najwięcej obrazów świata, które będą mogły zapamiętać i pielęgnować długo po utracie wzroku.
– Szczególnie duże, szerokie przestrzenie, ponieważ to jest coś, co stracą – powiedziała Lemay.
Para wyjaśniła, że troje z ich czwórki dzieci ma barwnikowe zwyrodnienie siatkówki – rzadką chorobę genetyczną, która z czasem powoduje utratę wzroku.
Problemy zaczęły się, gdy 11-letnia Mia miała około 18 miesięcy.
– W nocy zdaliśmy sobie sprawę, że ona nic nie widzi – powiedziała Lemay – Wpadała na ściany, potykała się o meble.
Diagnoza zajęła kilka lat. Kiedy w końcu nadeszła, zalecono Lemay i Pelletierowi również przetestowanie innych dzieci.
Młodszy brat Mii, Leo był zdrowy, ale dwaj najmłodsi — Colin i Laurent — podzielili los siostry.
– Wiedzieliśmy to, ponieważ wszystkie z nich, poza Leo, nie widzieli w ciemności – powiedział Pelletier.
Pogorszenie wzroku Mii, Colina i Laurenta prawdopodobnie przyspieszy w wieku nastoletnim – wyjaśnił Pelletier, a około 10 procent pozostanie w wieku średnim.
Tak więc myśl o wielkiej podróży — aby zobaczyć zabytki i krajobrazy, kiedy dzieci jeszcze mogą widzieć — wydawała się czymś naturalnym i koniecznym.
Pomysł pojawił się po rozmowie ze specjalistką w szkole dziecięcej.
– Podczas jednej z rozmów powiedziała, że najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to wypełnić ich pamięć wzrokową. Ona miała na myśli oglądanie słoni i żyraf w książkach. Ale przecież tylko obrazy realne mogą zbudować prawdziwe, trwałe wspomnienia – powiedziała Lemay.
Jak na razie plan się sprawdza. Zaledwie kilka dni po rozpoczęciu podróży dzieci wspięły się już po powierzchni ogromnych skał, pluskały w basenach ze słodką wodą i spały pod rozgwieżdżonym niebem niesplamionym miejskimi światłami.
– Widzieliśmy dzisiaj flamingi – powiedział Pelletier – Zdumiewają się wszystkim. A my też się uczymy, że każda drobnostka może być ważna i patrzymy na życie ich oczami’.
Małżeństwo wierzy, że ich podróż da dzieciom nie tylko możliwość poznania świata, ale także nauczy je rozwiązywania problemów i odporności.
– Podróżowanie jest miłe. Widzimy fajne rzeczy, ale często jest też bardzo trudne. Możemy być głodni, zmęczeni, sfrustrowani i mieć trudne sytuacje – powiedziała Lemay – One musza to poczuć i nauczyć się z tymi sytuacjami radzić.
Podróż rodziny Lemay-Pelletier można śledzić na ich stronie na Facebooku, Le monde plein leurs yeux .