Dwie Kanadyjki opatrują rannych na Ukrainie
Dwie Kanadyjki opatrują rannych na Ukrainie
Dwie kanadyjskie pracowniczki służby zdrowia pomagają zespołom ratownictwa medycznego na Ukrainie. Twierdzą, że są naocznymi świadkami okropności rosyjskiej inwazji.
– Tyle okrucieństw – mówi Anna, była pielęgniarka z kanadyjskiego wojska, która poprosiła o nieużywanie jej nazwiska – Widzimy wszelkiego rodzaju przerażające rzeczy, których żaden normalny człowiek nie powinien widzieć.
Anna mówi, że słyszała straszne zarzuty dotyczące działań rosyjskich żołnierzy.
– Wczoraj spotkaliśmy dziewczynę zgwałconą przez Rosjan. Rosjanie po zbiorowym gwałcie złamali jej rękę – opowiada Anna dodając, że kobieta powiedziała im, że była w pierwszej chwili przekonana, że żołnierze po prostu chcą jej zabrać telefon komórkowy.
Inna wolontariuszka mówi, że szczególnie narażeni są starsi Ukraińcy.
– Starsi ludzie bardzo cierpią — mówi Elena Bulakhtina, lekarz z Hamilton w Ontario – Płaczą i mówią: „Dlaczego jeszcze żyję?”
Dwie pracowniczki służby zdrowia z Kanady pracują jako wolontariuszki w Pirogue First Volunteer Mobile Hospital (PFVMH), cywilnej grupie medycznej reagującej na sytuacje kryzysowe podczas wojny na Ukrainie. Współzałożyciel Gennadiy Druzenko powiedział reporterowi CTV News, że w 11 opancerzonych ambulansach pracuje 50 wolontariuszy, którzy leczą ludzi ze znajdujących się w trudnej sytuacji społeczności. Organizatorzy szacują, że ich grupa od początku inwazji pomogła około 5000 Ukraińcom.

Gennadiy Druzenko i współpracujące z nim Kanadyjki.
Obecnie pracują poza Kijowem i Żytomierzem. Ale niedawno zostali wysłani do Buszy, miejsca, gdzie Rosjanie dokonali bezprzykładnych zbrodni. Podczas gdy przypadki cięższych urazów zostały zabrane do szpitala, dwie Kanadyjki leczą rany zadane odłamkami bomb i obrażenia od materiałów wybuchowych. Widzą także ludzi wychodzących z cienia z nieleczoną cukrzycą i niekontrolowanymi nowotworami.
– Medycyna tutaj nie przestrzega normalnych procedur – mówi Bułachtina – Wszystko jest improwizowane z użyciem wszelkich dostępnych obecnie materiałów.
Kanadyjki mówią, że robią co mogą, by pomóc Ukraińcom.
– Zespoły rozdają również leki i inne artykuły medyczne, a także szczoteczki do zębów i mydło. Wiele tygodni nie ma elektryczności i wody. Bardzo się cieszą, widząc pieluchy dla niemowląt – mówi Anna.
Obie mówią, że to widok obrazów ludzi cierpiących na wojnie, jakie widziały w mediach będąc w swoich komfortowych kanadyjskich domach przyciągnął je tutaj, na Ukrainę. Anna opuściła swój dom w regionie Gaspe w Quebecu 10 dni temu.
Anna znalazła nazwę PFVMH i wysłała e-mail do Druzenki. W ciągu 30 minut dostała odpowiedź z zaproszeniem do współpracy.
– Moje dzieci są już dorosłe. Mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem. On również jest na emeryturze. Więc to był idealny czas by zrobić coś dobrego – mówi Anna.
Przyznaje, że jej rodzina była mniej przekonana do misji, jakiej się chciała podjąć.
– Nie sądzili, że to dobry pomysł – opowiada – Ale bez względu na to, co robię, wspierają mnie, ponieważ wiedzą, że wszystko bierze się z serca.
Dla Bułachtiny praca na Ukrainie jest jeszcze bardziej złożona. Urodziła się w Rosji i pracowała jako lekarz OIOM w Moskwie. Ale wyjechała ponad dziesięć lat temu, aby pracować w Hamilton jako patolog sądowy i jako adiunkt na Uniwersytecie McMaster.
Jej rodzina i przyjaciele wciąż są w Rosji.
– Jak na ironię, moja mama nie wierzy, że na Ukrainie jest wojna – mówi Bułachtina – Kiedy do niej dzwonię i mówię, mamo, czy chciałabyś usłyszeć historie… okrucieństwa… Widzę je na własne oczy? Ale ona mi nie wierzy.
Bulachtina mówi, że straciła również kilku przyjaciół, którzy mówią jej, że śmierć ukraińskich kobiet i dzieci to „konieczne szkody, które trzeba zrobić”.
– Nie chcę, nie mogę się już przyjaźnić z tymi ludźmi – mówi.
Pomimo wyraźnego jej rosyjskiego pochodzenia Bułachtina mówi, że wszyscy, których spotkała i leczyła, byli dla niej mili.
– Nikt nie powiedział nic obraźliwego ani złego, chociaż byłam na to przygotowana… Emocje tutaj są teraz wysokie.
Bułachtina mówi, że planuje kontynuować wolontariat przez następny miesiąc.
– Nigdy w życiu nie widziałam tak dużej jedności między ludźmi, tak dużego wzajemnego wsparcia – mówi – Dlatego tu przyjechałam. I jestem absolutnie pewna, że Ukraina zwycięży.
Anna mówi, że jej przyjazd na Ukrainę sprawił, że „trochę lepiej czuje się w stosunku do innych ludzi”.
– Nie siedzimy i patrzymy tylko na wiadomości nic nie robiąc – podsumowuje.
Praca w strefie działań wojennych może być niezwykle niebezpieczna. Rosyjskie ataki były wymierzone w placówki medyczne. W niektórych miastach zbombardowano karetki pogotowia.
PFVMH twierdzi, że niektóre z jego opancerzonych jednostek medycznych zostały ostrzelane, pokazując zdjęcia jednej z nich podziurawionej kulami. Na szczęście – jak mówi Druzenko – żaden z jego medyków nie został ranny.
Druzenko ma nadzieję na zamówienie trzech nowych ambulansów opancerzonych, które będą gotowe w fabryce w Mississauga w Ontario. Ale zbieranie funduszy jest priorytetem.
– Błagamy i modlimy się o opancerzone karetki pogotowia. To po prostu (w tych wojennych warunkach) ratują życie – mówi.
Na podst. CTV News