Emigracja do Kanady – często byłam głodna i zawstydzona
Emigracja do Kanady – często byłam głodna i zawstydzona

20-letnia Diana de Jurei jeszcze na Łotwie, na kilka dni przed wylotem do Kanady.
Ten tekst opublikowany na portalu CBC został napisany w pierwszej osobie przez Dianę de Jurei, która mieszka w Surrey, w Kolumbii Brytyjskiej. Przetłumaczyliśmy go, bo bez upiększania pokazuje drogę emigrantów do Kanady, którą wielu z nas po przyjeździe do „kraju pachnącego żywicą” musiało przejść.
Oto, co o sobie napisała Diana, która przybyła do Kanady przed kilku laty z Łotwy:
Wyszłam z gabinetu szefa, starając się powstrzymać łzy. Niestety, właśnie mi powiedział, że nie ma innego wyjścia, jak tylko wycofać się z obietnicy, że da mi zaliczkę na pensję. Tego dnia miałam podpisać umowę najmu maleńkiej kawalerki w Toronto. Mogłabym opłacić miesięczny czynsz, ale jako nowo przybyły do Kanady nie miałem dość gotówki, aby zapłacić depozyt za pierwszy i ostatni miesiąc.
Gdy dotarły do mnie słowa mojego szefa, poczułam, jak grunt osuwa mi się pod nogami. Byłam zupełnie sama w nowym kraju, bez nikogo, kogo mogłabym poprosić o pomoc. Nie mogłam uwierzyć, że jestem na rozdrożu: wrócić do domu na Łotwę lub być bezdomną w Kanadzie.
Dorastając w Rydze na Łotwie, ojciec opowiadał mi historie o rywalizacji hokejowej między Kanadą a ZSRR w 1972 roku. W porównaniu z jego doświadczeniami z życia w Związku Sowieckim, Kanada wydawała się wolnym i bezpiecznym krajem, niezaangażowanym w poważny konflikt geopolityczny. Urzekła mnie ta fascynująca, odległa kraina i marzyłam, że może kiedyś stanie się moim domem.
W 2009 roku, kiedy miałam 20 lat, dostałam kanadyjskie pozwolenie na pracę na rok. Mała firma mojego ojca produkująca i sprzedająca sprzęt ochronny i odzież roboczą zbankrutowała podczas kryzysu gospodarczego w 2008 roku, a moja rodzina ledwo wiązała koniec z końcem. A jednak zebrali razem 2000 $, aby pomóc mi przenieść się do Kanady. Wtedy wydawało mi się, że to strasznie dużo pieniędzy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak to było mało dla kogoś, kto próbował rozpocząć nowe życie w mieście takim jak Toronto.
Był gorący i śmierdzący letni dzień, kiedy przybyłam w sam środek strajku robotników miejskich. Toronto było pokryte stosami nieodebranych śmieci. Wylądowałam w hostelu, który nazywał się hotelem i musiałam dzielić mój pokój z karaluchami. Byłam samotna i smutna, że zostawiłam za sobą życie, rodzinę, ukochanego psa i przyjaciół. Nie wiedziałam, kiedy znowu ich zobaczę. To był krok w nieznane, do kraju, w którym nikogo nie znałam.
Ale byłam zdeterminowana, aby zostać, ponieważ powrót do domu nie był opłacalną opcją finansową. Widziałam tylko jedną drogę: zostać w tym kraju, aby móc w końcu utrzymać rodziców.
Szybkie znalezienie pracy było moim priorytetem numer jeden. Pomiędzy zakupami spożywczymi, a zakwaterowaniem prawie przepadły te 2000 dolarów, które dali mi rodzice. Po prawie miesiącu poszukiwań znalazłam pracę za minimalną stawkę w lokalnej gazecie sprzedającej ogłoszenia. Znalazłam niedrogie studio i potrzebowałam tylko 1500 $ na początkową wpłatę, więc zwróciłam się do mojego szefa. Kiedy w ostatniej chwili odmówił wypłacenia zaliczki, poczułam się kompletnie załamana.
Wstrząśnięta, szłam tego dnia do domu przez prawie 45 minut, by zaoszczędzić 1,50 dolara na bilecie TTC. Bardzo chciałam zaoszczędzić pieniądze.
Niespodziewanie zostałam uratowana przez życzliwość nowego znajomego, a później przyjaciela, którego poznałam zaledwie tydzień wcześniej. On też nie miał tylu pieniędzy, ale współczuł mi, bo wiedział, jak to jest być nowym emigrantem. Zwrócił się do swojego pracodawcy z prośbą o zaliczkę w wysokości 750 dolarów, co wystarczyło, by mnie uratować.
Do dziś nie mogę uwierzyć, że mój przyjaciel dał mi szansę. Nie miałam mebli i prawie rok spałam na podłodze, ale przynajmniej miałam dach nad głową. W niektóre dni spałam w kurtce zimowej i żeby oszczędzić na puchowym kocu. Zwróciłam pieniądze mojemu przyjacielowi tak szybko, jak to było możliwe.
Moja minimalna płaca ledwie starczała na opłacenie rachunków i często prawie nic mi nie wystarczało na zakupy spożywcze. Pamiętam czasy, kiedy otwierałam lodówkę i była zupełnie pusta. Często bajgiel i kawa kupione przez kolegę były jedynymi rzeczami, które jadłam przez cały dzień. W końcu dostałam anemii. Przez większość dni chodziłam na skraju omdlenia. Nie mogłam szukać innej pracy, ponieważ moje nowe pozwolenie na pracę było związane z jednym pracodawcą. Dowiedziałam się o bankach żywności, ale nigdy tam nie poszłam, ponieważ błędnie myślałam, że są one przeznaczone dla osób bezdomnych lub w sytuacjach jeszcze trudniejszych niż moja.
W tych ciężkich chwilach często spotykała mnie życzliwość zupełnie obcych mi osób, które mi pomagały. Szczerze mówiąc, wstydziłam się przyznać, że walczyłam o przetrwanie, czułam się upokorzona. Jednak moja praca polegająca na sprzedaży powierzchni reklamowej w gazecie wiązała się ze spotkaniami z różnymi firmami. Podczas pogawędek ludzie pytali o moją rodzinę i jak przystosowują się do życia w Kanadzie. Kiedy dowiadywali się, że przeprowadziłam się tu sama, często byli zaskoczeni i współczuli.
Czasami , jak miałam szczęście, właściciel restauracji oferował darmowy lunch, a w innych firmach dostawałam coś przydatnego do zabrania do domu. Po jednym z takich spotkań skończyło się nawet na poduszce. Zawsze będę wdzięczna za życzliwość i hojność wielu ludzi, których spotkałam.
Po pięciu trudnych latach życia od wypłaty do wypłaty, uzyskałam prawo stałego pobytu w Kanadzie. Osiągnięcie poziomu stabilności finansowej, aby sponsorować moją matkę, zajęło kolejne pięć lat.
To było bardzo samotne życie i prawie nie widywałam się z rodziną na Łotwie. W tym czasie moi rodzice się rozstali kiedy moja mama poważnie zachorowała i przeszła dwie skomplikowane operacje nóg z powodu żylaków. Dręczyło mnie poczucie winy, że nie stać mnie na bilet lotniczy, żeby się z nią zobaczyć. A moja mama była moją skałą. Kanada daje ludziom szansę na lepsze życie, ale często za znaczną cenę. Gdyby nie jej silna wiara we mnie i ogromne wsparcie emocjonalne nawet na odległość, prawdopodobnie nie dałabym rady.

Matka Diany.
Mieliśmy to samo marzenie, że pewnego dnia znów się zjednoczymy. W przeciwieństwie do gorącego letniego dnia mojego przyjazdu, moja mama przyjechała do Winnipeg, gdzie wtedy mieszkałam w zimny, wietrzny zimowy dzień w styczniu 2018 roku. Kiedy razem wysiadłyśmy z samolotu na kanadyjską ziemię, poczułam się niesamowicie szczęśliwa, że pokażę jej lepsze życie i dom, który założyłam dla nas w Kanadzie. Ciężko pracowałam, zbudowałam udaną karierę w marketingu, adoptowałam nowego szczeniaka, a teraz ponownie połączyłam się z rodziną.
Siedząc w moim mieszkaniu popijając herbatę, moja mama tego dnia była zamyślona i smutna. Powiedziała też, że gdyby wiedziała, przez co będę musiała przejść, nigdy nie pozwoliłaby mi wyjechać.
Nie jestem pewna, czy zrobiłabym to ponownie.
————————————————————-
Obecnie Diana de Jurei kieruje północnoamerykańską ekspansją australijskiej firmy programistycznej. Lubi przebywać na świeżym powietrzu, podróżować i być na bieżąco ze sprawami globalnymi (przyp. red.).
Na podst. CBC