W więzieniu lepiej niż na ulicy – twierdzą bezdomni
W więzieniu lepiej niż na ulicy – twierdzą bezdomni
Michael Keough podczas rozmowy telefonicznej z dziennikarzem agencji Canadian Press musiał zrobić krótką przerwę na kaszel. Keough jest odsiaduje karę w największym więzieniu w Nowej Fundlandii i Labradorze. Mówi, że na ścianie gdzie są telefony znajduje się czarna pleśń, co po pewnym czasie drażni jego przewody oddechowe.
37-latek wrócił do Zakładu Karnego Jej Królewskiej Mości w St. John’s po tym, jak we wrześniu odmówił przyjęcia wniosku o zwolnienie warunkowe i zgodził się na umieszczenie w 164-letnim rozpadającym się budynku więzienia, gdzie ciągła plaga gryzoni spowodowała, że został we śnie ugryziony przez szczura.
Keough powiedział, że warunki w zakładzie karnym są przerażające, ale na zewnątrz, jest jeszcze gorzej. Keough jest bezdomny. Przed obecnym pobytem w zakładzie karnym mieszkał w namiocie i żebrał. Kiedy ktoś ukradł mu namiot, a on nie miał dokąd pójść, ponownie zaczął kraść jedzenie, czekając aż policja go zabierze i odeśle do więzienia, gdzie przynajmniej będzie miał zapewniony posiłek i łóżko.
– Gdybym we wrześniu został zwolniony za kaucją, wróciłbym do tej samej sytuacji, co przedtem. Nie miałbym środków do życia, ani jakiegokolwiek mieszkania. Znajdowałbym się więc w tych samych okolicznościach, co przed pójściem do więzienia. Musiałbym znowu kraść, żeby tam wrócić – powiedział w wywiadzie, dodając, że w zakładzie karnym przebywa „kilku” innych mężczyzn, którzy są tam celowo, ponieważ na zewnątrz byli bezdomni.
– To jest system, w którym tkwię – stwierdził.
Według osób pracujących z więźniami, kryzys mieszkaniowy, który ogarnia kraj, ma głęboki wpływ na wymiar sprawiedliwości, przyspieszając karuzelę między bezdomnością a pozbawieniem wolności.
– Więźniowie przebywający w prowincyjnych zakładach karnych są zwalniani przy niewielkim wsparciu – powiedziała prawniczka z Ontario Beth Bromberg – Jednak teraz, gdy obozowiska dla bezdomnych rozprzestrzeniły się po całej Kanadzie, programy zapewniające osobom bezdomnym miejsce w mieszkaniach o niskich dochodach lub mieszkaniach wspierających zostały całkowicie wyczerpane dla wielu wyjściem jest pójście do więzienia.
Zwolnieni więźniowie wracają do schronisk dla bezdomnych lub śpią na zewnątrz, gdzie osobom ich wspierającym trudno jest utrzymać z nimi kontakt i gdzie jest bardziej prawdopodobne, że ponownie wpadną w kryzysy psychiczne lub uzależnienia, co prawdopodobnie w pierwszej kolejności doprowadziło ich do więzienia. Taka sytuacja zwiększa prawdopodobieństwo, że ponownie dopuszczą się przestępstwa.
– Ludzie wracają za kratki, ponieważ po zwolnieniu ich potrzeby nie są zaspokojone – powiedziała Bromberg – A to kosztuje nasze społeczeństwo fortunę na utrzymanie więzień, na hospitalizacje i karetki pogotowia.
W Kolumbii Brytyjskiej Mo Korchinski prowadzi organizację „Unlocking The Gates”, która odbiera więźniów po wyjściu na wolność i pomaga im znaleźć schronienie, żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby.
Ona również twierdzi, że znalezienie ludziom mieszkania lub nawet miejsca w schronisku jest prawie niemożliwe, ponieważ wszystko jest zajęte. Ponieważ niektóre rządy usiłują opracować plany rozwiązania kryzysu mieszkaniowego w swojej prowincji, Korchiński stwierdziła, że mądrze byłoby rozważyć dodanie większej liczby mieszkań wspieranych dla osób zwolnionych z więzienia.
– Wyrzucanie (bezdomnych) do więzień, gdzie są po prostu składowani, nie jest rozwiązaniem – powiedziała Korchinski.
W St. John’s Keough przez większą część swojego życia mieszkał samotnie – jego matka nie żyje, a pozostali członkowie rodziny odrzucili go z powodu uzależnienia od narkotyków. Ostatni raz został zwolniony z aresztu w kwietniu, z zakładu karnego mając „tylko numer telefonu do schroniska” – jak powiedział. Kiedy nie mógł znaleźć noclegu w schronisku, rozbił namiot za lodowiskiem hokejowym.
Brakowało pieniędzy. Potrzeba co najmniej 28 dni, aby otrzymać pomoc społeczną w Nowej Fundlandii i Labradorze, a on nie miał ani telefonu, ani adresu, aby ktokolwiek próbował się z nim skontaktować – więc żebrał. Kiedy jednak skradziono mu namiot, poddał się.
– Wróciłem do tego, co robiłem przez ostatnie 20 lat mojego życia, czyli do okradania sklepów… to był sposób na przetrwanie – powiedział.
Teraz oczekuje na proces pod zarzutem rozboju, napaści i włamania.
– To przynajmniej pewność, że tej zimy nie będę siedział na deszczu i marzł w zimie – podsumował Keough.
Mówi, że chciałby przerwać to błędne koło, ale nie może uzyskać pomocy.
Na podst. Canadian Press
zdjęcia ilustracyjne