Sporty zimowe “Made in Poland/Canada”
Sporty zimowe “Made in Poland/Canada”
Wprawdzie Polska ma zdecydowane północne położenie i śniegu czy możliwości uprawiania sportów zimowych nie brakuje, to jednak do potęg światowych w tym zakresie, ogólnie, nie należy.
Oczywiście – są wyjątki, ale wyjątki te właśnie potwierdzają taka regułęę albo ogólne stwierdzenia.
Do takich właśnie wyjątków należą skoki narciarskie.
Sama konkurencja jest bez wątpienia interesująca. Nawet oglądanie tych szaleńców, bo kto „normalny” stara się szybować na nartach 200 lub więcej metrów), jest ciekawe i przyprawia o stawanie włosów na karku.
Polska ma stare tradycje w tym sporcie. Już przed II wojną światową młode polskie państwo reprezentowało dwóch światowej klasy zawodników: Stanisław Marusarz i Bronisław Czech.
Byli bardzo widoczni, a Stanisław Marusarz zdobył nawet srebrny medal na Mistrzostwach Śiata w 1938 roku w Lahti, w Finlandii. Potem wojna i budowanie państwa i sportu od początku.
Pierwszym największym sukcesem polskich skoków narciarskich był złoty medal Wojciecha Fortuny w na Igrzyskach Olimpijskich w 1972 roku w Sapporo, w Japonii.
Pamiętam ten sukces jak dziś, bo był zupełnie niespodziewany i, zgłodniała sukcesów ówczesna Polska świętowała go, włącznie z samym tryumfatorem, ponad miarę.
Potem znów nastały lata chudsze, chociaż od czasu to czasu jakaś gwiazdka błysnęła tu i tam.
Wreszcie nastąpił wielki grzmot. Pojawił się Adam Małysz.
Małyszomania! Zjawisko rzadko w sportach spotykane, przynajmniej w sportach zimowych.
Byli już wcześniej popularni zawodnicy w narciarstwie jak Franz Klammer czy Alberto „La Bomba” Tomba, jednak popularności Małysza nie osiągnęli.
Następna wielkość polskich skoków narciarskich – Kami Stoch, który w przeciwieństwie do Małysza jest złotym medalista olimpijskim, też takiej popularności nie osiągnął.
Dlaczego? Nie wiadomo. Z mojego lekkoatletycznego podwórka wiem, że podwójny kanadyjski złoty medalista olimpijski w sprintach Donovan Bailey jest do dziś zgorzkniałym, bo jego popularność nie sięgała tej Bena Johnsona nawet do pięt.
Aby nie było nudo – właśnie w miniony weekend następny polski skoczek wygrał zawody Grand Prix. Dawid Kubacki zatrzymał sensacje tego roku Japończyka Ryoyu Kobayashi. Kubacki jest medalistą olimpijskim, więc nie dziwnego w tym departamencie.
Podobnie dobrze zaprezentowała się w minionym tygodniu polska specjalistka od jazdy szybkiej na lodzie – na małym owalu lub z angielska na „short tracku” – Natalia Maliszewska.
Maliszewska nie jest debiutantką. Ta polska łyżwiarka specjalizuje się w short tracku od niedawna. Jest olimpijką (2018), wicemistrzynią świata w biegu na 500 metrów (2018) i mistrzynią Europy na tym samym dystansie (2019), brązową medalistką europejskiego czempionatu w sztafecie (2013). Jest wielokrotna medalistką mistrzostw Polski.
Właśnie to ostatnie zwycięstwo w Utrechcie napawa optymizmem na przyszłość.
Dodam, że najgroźniejszymi konkurentkami w tej dyscyplinie są Kanadyjki, Chinki i Koreanki.
Inne konkurencje natrafiły na chwilowy zastój.
Pamiętamy Justynę Kowalczyk, która wygrywała wielkie zawody i nagminnie plebiscyty Przeglądu Sportowego, ale ten okres się skończył.
Przyszłość narciarstwa biegowego wygląda mizernie. Podobnie mizernie wygląda sytuacja w narciarskie alpejskim.
Skoro już mieszkamy po tej stronie oceanu wypada cokolwiek wspomnieć o reprezentacji Kanady.
Otóż sytuacja ma się odwrotnie do tej polskiej.
W skokach narciarskich – totalna próżnia. Na szczęście – wszystkie inne konkurencje narciarskie mają się czym pochwalić.
Już nie wspominam hokeja, bo to w końcu świętość po tej stronie oceanu, ale reprezentanci kraju Klonowego Liścia okupują podium prawie we wszystkich innych konkurencjach.
Nawet w biegach narciarskich Kanada jest lepsza od Polski. Owszem – podczas najlepszych czasów Justyny Kowalczyk głośno było o Polsce, ale te czas minęły.
Łyżwiarstwo szybkie, jazda figurowa, saneczkarstwo, skeleton, konkurencje alpejskie – to siła Kanady.
Cotygodniowych zwycięstw w Pucharach Świata jest tak wiele, że … znikają nawet ze stron sportowych gazet.