Twierdza – Unia Leszno
Twierdza – Unia Leszno
Wychowałem się w Lesznie, zaledwie 1.5 km w linii prostej od stadionu Smoczyka.
Od dziecka słuchałem dudnienia motorów na treningach i zawsze, prawi z nabożeństwem chodziłem na mecze.
Było fajnie, tym bardziej, że „moja Unia” była prawie zawsze zwycięska.
Nie wiem, dlaczego sport żużlowy jest tak popularny w tym mieście, ale chyba głównych tego przyczyn należy szukać w kulturze regionalnej i tradycji.
Leszno i okolice to przede wszystkim rolnictwo, a rolnictwo – to zwykła, codzienna praca.
Żadnych wzniesień czy upadków – po prostu monotonna praca.
Sam sport żużlowy jest troszkę podobne do tej zwykłej codziennej pracy, ale ma również tą otoczkę sukcesu, szaleństwa i czegoś nowego, o czym rolnicy codziennie marzą
Podobnie jak robotnicy angielskich fabryk wyczekiwali weekendu, aby rozerwać się przy piłce nożnej – tak i leszczyniacy czekali zawsze na zawody żużlowe.
Od samego początku powstania Unii kibice leszczyńscy mieli powody do zadowolenia i emocji.
Klub zawsze dostarczał emocji. Najczęściej tych zdrowych, chociaż także i tych – nienajlepszych.
Ostatnie osiągnięcia Unii to fenomen sportowy.
Żużlowcy Fogo Unii Leszno wywalczyli trzeci z rzędu tytuł drużynowych mistrzów Polski, deklasując wręcz w dwumeczu finałowym Betard Spartę Wrocław.
Leszczynianie uczynili to po raz czwarty, przy czym w latach 1949-1954 sięgnęli po sześć tytułów z rzędu, czyli zrobili podwójnego hat-tricka. Podobnie rybniczanie, którzy mają trzy ,,hat-tricki’’. Po jednym takim wyczynie mają ponadto gorzowianie oraz wrocławianie.
Leszczyńską drużynę już teraz można określić mianem jednej z najlepszych w historii polskiego żużla. W trzecim sezonie swojej dominacji podopieczni Piotra Barona przegrali zaledwie jedno spotkanie, a w finale nawet przez chwilę nie musieli obawiać się o końcowy wynik. Nie ma się więc co dziwić, że 60-tysięczne Leszno wraz z okolicami oszalało na punkcie tej drużyny. W niedzielę stadion znów wypełnił się do ostatniego miejsca a 17 tytuł mistrzów Polski dla Fogo Unii na stadionie świętowało 16 760 widzów. Bilety rozeszły się kilka dni przed spotkaniem, a kibice walczyli nawet o wejściówki z ograniczoną widocznością.
Klub prowadzi Rusiecki w Lesznie, firmę w Przysiece Polskiej, ale mieszka w Krzycku Małym, nad Jeziorem Krzyckim. Ma tam dwa sąsiadujące domy – jeden zamieszkuje on z rodziną, a drugi – Byki, Byczki, Kangury i jeszcze ktoś od polewania. Spokojnie, od polewania nawierzchni na Smoczyku. Chodzi o toromistrza Jana Chorosia. Żyją tam klubowicze w szerokim tego słowa znaczeniu.
Rodzinna, ale i profesjonalna atmosfera jest podstawa leszczyńskiego sukcesu. W chwili obecnej, tak naprawdę Fogo Unia tytuł mogłaby odebrać sobie tylko sama, gdyby tylko jej działacze zdecydowali się na przebudowę składu. Ci jednak jeszcze w trakcie finałowego rewanżu zadeklarowali, że mają zamiar zostawić w drużynie wszystkich złotych medalistów.
Oczywiście – słowa dotrzymali i wzorem ubiegłego sezonu, Piotr Rusiecki zebrał całą drużynę po zakończeniu finałowego spotkania i poinformował, iż kształt zespołu na przyszły sezon pozostanie niezmieniony.
Aby tą więź bardziej podkreślić przytoczę słowa Janusza Kołodzieja do fanów po zdobyciu mistrzostwa: „Przecież wy to wiecie, że zostajemy. Z resztą, gdzie ja bym miał lepiej?”
Unia Leszno nie jest lubiana jako żużlowy klub w Polsce z prostego powodu: ma powtarzające się sukcesy bez żadnej zewnętrznej pomocy. Typowa polska zazdrość, a nie próba wspięcie się wyżej.
Fani z Leszna przez kibiców innych drużyn czasem prześmiewczo nazywani są „rolnikami”.
Teraz to oni jednak mogą triumfować, bo ich Unia wręcz „zaorała” konkurencję!