Fair play
Fair play
Fair play – to niby nieodzowna część sportowej filozofii. W krótkich słowach- chodzi o współzawodnictwo w takich samych warunkach, na tych samych warunkach.
Już na początku mojej kariery sportowej doświadczyłem uczucia „nie fair”, gdy przyszło i startować w drugiej serii zwodów, kiedy to lunął deszcz.
Pierwsza grupa miała super warunki atmosferyczne, my – nie i praktycznie nikt z mojej grupy do finałów się nie załapał.
Potem doszło następne rozczarowanie: mój starszy konkurent w pchnięciu kulą Władysław Komar osiągnął wynik 17.10 cm w przeciągu zaledwie 20 miesięcy od rozpoczęcia treningów w tej konkurencji.
Ja zbliżyłem się do tej granicy po 7 latach … i to tylko na treningach…
Później zrozumiałem, że życie nie jest fair, sama ciężka praca nie wystarczy. Trzeba mieć talent, warunki, odpowiednia pomoc itp., a to nie wszyscy, a tylko „wybrani” mają.
Odpowiednia „pomoc”. Oto coś ze strefy wspomagania, pomocy w treningu, pomocy, która może być „fair” lub „nie-fair”.
Zacznijmy od wyżywienia: niezbędnego składnika całego łańcucha „pomocy”.
W czasach polskiego „realnego socjalizmu”, przeciętni sportowcy mieli kłopoty z odpowiedni odżywianiem. Wybrana czołówka, czyli kadra narodowa, miała z kolei dostęp praktycznie do wszystkiego.
Już na takim krajowym poziomie nie było nawet mowy o fair-playu.
Porównując z kolei zawodników z obozu „socjalistycznego” z tymi dobrze wyżywionymi konkurentami z Zachodu wręcz rzucała się w oczy tzw. „jakość materiału ludzkiego”.
Znów nie fair.
Ci mniej utalentowani szukali i dalej szukają dodatkowego bodźca do pokonania bardziej utalentowanych przeciwników i najczęściej sięgają do nielegalnych środków. Nie fair.
Okazuje się, że sportowcy i trenerzy wiedzieli o takiej sytuacji od tysięcy lat
Dla przykładu podam, że pierwsze badania antydopingowe miały miejsce już podczas starożytnych Igrzysk Olimpijskich w Grecji.
W wyścigach rydwanów, jeszcze przed wejściem na stadion, kapłani wąchali zapach oddechu zawodników. Okazuje się, że spora ich liczba używała alkohol dla animuszu, więc ci, których oddech wskazywał na użycie alkoholu – byli niedopuszczani do zawodów.
Ponad 2.5 tysiąca lat temu!
Pytanie – dlaczego?
Ano, jak zwykle: dla sławy, pieniędzy i wpływów. Wtedy i teraz też.
Lata płyną, ery zmieniają się – a zwyczaje zawodników nie.
Brałem ostatnio udział w dyskusji na temat dopingu w sporcie. Oczywiście – tematyka z zakresu nie fair.
Jak wiadomo – obie strony: za i przeciw maja sporo dobrych argumentów.
Znany najbardziej ze skandalu dopingowego kanadyjski sprinter Ben Johnson był w latach 80-tych najbardziej znanym na świecie Kanadyjczykiem.
Jego umiejętność? Szybkie bieganie.
Był bardziej znany niż Wayne Gretzky, był mistrzem świata, rekordzista świata i mistrzem olimpijskim – krótko mówiąc – lepszym zawodnikiem niż Gretzky.
Gretzky jednak więcej zarabiał.
Obaj poświęcili młode lata, aby zarobić na całe późniejsze życie.
Gretzky dotrwał do końca swojej kariery … nie będąc nawet raz badany rzez komisje antydopingowa. W hokeju takich pomysłów wtedy nie mieli.
Może też dzięki temu fortunę zbił?
Ben z kolei – wypadł z obiegu. Fair?
Ktoś może powiedzieć, że „normalni ludzie całe życie pracują i nie mogą sobie zabezpieczyć finansowej przyszłości … Tak, ale ci normalni ludzie też zaczynali swoje kariery wcześniej, w latach, kiedy sportowcy ryzykowali wszystko i znakomita ich większość niestety … polegała na tych sportowych barykadach.
Fair czy nie fair?