Lekka atletyka – trenerskie dywagacje
Lekka atletyka – trenerskie dywagacje
Królowa sportu cechuje się zwykle stabilnością. Nie mamy to do czynienia z szaleństwami typu piłka nożna, gdzie kooperacje trener-zawodnik lub trener-zawodnicy jest zawsze krucha i zmiany w tych relacjach następują bardzo często, szybko bez konkretnego powodu.
Wystarczy, że trener jest zbyt wymagający, co może się nie spodobać zawodnikom … i nagle trenera nie ma.
„Panowie zawodnicy” w większości przypadków piłkarskich „rządzą”.
Inaczej jest w sportach indywidualnych.
Więź zawodnik-trener jest bardziej skomplikowana, można powiedzieć – pielęgnowana na bieżąco i kultywowana.
Oczywiście – tak trener jak i zawodnik są zmotywowani do uzyskania sukcesu sportowego, co w chwili obecnej łączy się również z sukcesem finansowym.
Wszyscy w środowisku wiedza, że efekcie chodzi o szmal i od dawien dawna najlepsi polscy trenerzy wybierali się za granicę, aby lepiej zarobić.
Polski Związek Lekkiej Atletyki jest jednym z niewielu na świecie, który akurat sowicie, jak na polskie warunki, wynagradza swoich trenerów. Z kolei – trenerzy ci, jeżdżący po całym świecie porównują się z innymi z innych krajów i, zgodnie z wolnym rynkiem, szukają „bardziej zielonej trawy”.
Mając te przesłanki na myśli można powiedzieć, że do nieoczekiwanej, wręcz szokującej i największej sensacji polskiego sportu należy zaliczyć rozpad najbardziej medalonośnego duetu zawodniczka-trener.
To był duet doskonały. Przynajmniej tak się wydawało.
Anita Włodarczyk wraz z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim nie przegrywała mistrzowskich imprez w rzucie młotem od ośmiu lat.
Lekkoatletka prowadzona przez tego szkoleniowca zdobyła dziesięć najważniejszych medali na świecie, w tym… dziewięć złotych!
Dla kibiców – rozstanie duetu Włodarczyk – Kaliszewski, to zaskoczenie, ale nie dla weterana tego sportu, najlepszego trenera rzutu młotem na świecie, Czesława Cybulskiego.
Powiedział: To żadna niespodzianka, bo od dłuższego czasu w środowisku mówiło się, że ich współpraca nie układa się najlepiej.
I tu ciekawostka: Cybulski de facto doprowadził Anitę Włodarczyk do pierwszych sukcesów.
Zaczął ja trenować w 205 roku i w 2009, w Berlinie, zdobyła swoje pierwsze mistrzostwo świata.
W tym czasie duet Cybulski- Włodarczyk rozleciał się, a powodem była, jak wtajemniczeni mówią – osobowość trenera, który wymagał bezwzględnie ciężkiej pracy.
Podobnie było z Szymonem Ziółkowskim, który odszedł od Cybulskiego do … Krzysztofa Kaliszewskiego.
Włodarczyk poszła w ślady Ziółkowskiego.
Ziółkowski dowiedział się od trenera Kaliszewskiego, że ten rezygnuje ze współpracy przez SMS!
Z kolei – Włodarczyk dowiedziała się o takim samy rozwiązaniu – przez telefon.
Chyba twe dwa fakty świadczą o osobowości tego trenera!
Kaliszewski już od dawna łączył prace z Anita (opłacaną przez PZLA) z trenowaniem młociarzy z Kataru, opłacanym przez Katar.
Anita chroniła trenera.
Teraz okazuje się, że ktoś coś przegiął (najprawdopodobniej trener) i wulkan wybuchł.
Cybulski nie ma wątpliwości, że Anitę Włodarczyk stać na kolejny złoty medal olimpijski.
Dodał: Czasu do igrzysk jest wiele, więc można się do nich solidnie przygotować. Dużo mówiło się ostatnio o kłopotach Anity ze zdrowiem, ale nawet jeśli do końca jeszcze się nie wyleczyła, to na pewno znajdzie się teraz na to czas – mówi z głębokim przekonaniem.
Anita Włodarczyk i Krzysztof Kaliszewski przez 11 lat zapracowali również, i to niestety, na miano jednego z najbardziej nieprzyjaznych teamów w polskim środowisku lekkiej atletyki.
Wygląda na to, że w Polsce w chwili obecnej nie ma nikogo, który poradziłby sobie z presja trenowania Anity Włodarczyk … z wyjątkiem jej pierwszego trenera Czesława Cybulskiego.
Czesio to mój stary kolega z poznańskiego AZS, więc niewiele namyślając złapałem za telefon i prosto spytałem, co sądzi o potencjalnej współpracy.
Powiedział, że może działać z roli konsultanta, lecz nie trenera. W wieku 85 lat nie będzie jeździł na zgrupowania, czemu się wcale nie dziwię.