Powrót z Polski do Kanady był gehenną
Powrót z Polski do Kanady był gehenną
Kilka dni temu, 30 maja pani Wasilewska wracała z Polski do Kanady. Wiedziała, że będzie musiała odbyć kwarantannę w hotelu, nie spodziewała się jednak problemów które się jej przydarzyły.
W Polsce przebywałam pół roku gdyż pragnęłam opiekować się chorym członkiem rodziny. Również w Polsce otrzymałam dwie szczepionki Pfizera, a więc jestem osobą w pełni zaszczepioną.
Gdy zbliżał się czas powrotu do Kanady, będąc jeszcze w Polsce musiałam zdalnie zarezerwować sobie hotel w Toronto. Mogłam wybrać jeden z trzech dostępnych wtedy hoteli – Marriott, Hilton lub Sheraton.
Wybrałam najtańszy: Hilton i zapłaciłam kartą kredytową online $1050 CAD za 3 doby. Była to minimalna stawka, nie można było zapłacić mniej, ani wybrać krótszego pobytu.
Mimo tego że jestem w pełni zaszczepiona, przed wylotem musiałam zrobić test na covid. Musiałam też zainstalować w swoim telefonie aplikację kanadyjskiego rządu o nazwie ArriveCAN.W Białymstoku za 120 zł zrobiłam test na covid. Wynik oczywiście negatywny, z pozytywnym nie byłoby w ogóle możliwe podjęcie podróży. Pojechałam więc śmiało do Warszawy.
Przy okienku gdzie nadaje się bagaż, pani mówi mi: „to nie jest wymagany test. Musi pani zrobić taki test jakiego według najnowszych przepisów wymaga Kanada.
—A gdzie mam go zrobić? — pytam.
— Albo w hotelu Marriott albo tu obok lotniska jest tymczasowa klinika.
Do odlotu miałam półtorej godziny. Bardzo się bałam że nie zdążę i samolot odleci beze mnie. W klinice pan powiedział że będą sie starać. Test kosztowal 800 zł. Udało sie otrzymać wynik przed odlotem.
Oczywiście wynik testu był negatywny, czyli wszystko jest OK, jestem zdrowa. Jako ostatni pasażer, nieprzytomna ze zdenerwowania weszłam na pokład samolotu do Toronto.
Lecę więc do Kanady podwójnie zaszczepiona Pfizerem plus z dwoma świeżymi, negatywnymi testami na Covid.
Na lotnisku Pearson w Toronto odebraliśmy swoje walizki. Wtedy obsługa lotniska zgromadziła pasażerów w jednej dużej sali.
Trzeba zaznaczyć, że byli to zmieszani pasażerowie z wielu samolotów z różnych, najdalszych części świata.
Mimo że sala była duża, było tak ciasno że nie można było się poruszyć. Żaden „social dystans” między ludźmi nie był możliwy. Inna Polka stała obok i narzekała: „Jak tu się poruszać, stąd nie da się nawet wyjść. Jeśli nie byliśmy zarażeni, to dopiero tutaj sie zarazimy.” W ręku musieliśmy trzymać kanadyjską Health Card i wypełniać kwestionariusze zdrowotne, ze szczegółami np. na co chorujemy.
W tej sali po kolei wszystkim pobierano wymaz – czyli kolejny test na Covid. Boksy w ktorych pobierano wymaz były po prostu niechlujne. Ta sala to był koszmar. Spędziliśmy w niej około 3 godzin.
Mówiłam wszystkim oficjalistom na lotnisku że jestem w pełni zaszczepiona, ale to ich nie interesowało. Jedyne co ich interesowało, to czy mam zarezerwowany hotel. Rezerwację hotelową miałam w komórce ale musiałam mieć jeszcze wydrukowaną i ciągle ją pokazywać.
Oprócz tego, na lotnisku musielismy zainstalować sobie w naszych komórkach jeszcze jedną aplikację rządową. Biegał tam taki chłopak i jak powiedziałam mu, że nie umiem robić takich rzeczy jak instalacja aplikacji na telefonie, pomógł mi. Powiedział abym dała mu swoją Health Card i telefon i zainstalował mi tą kolejną aplikację. Teraz na moim telefonie miałam już dwie rządowe aplikacje na temat Covida.
Nikt ze znajomych nie mógł nas odebrać z lotniska. Podstawione zostały mikrobusy które rozwoziły ludzi po hotelach. Wylądowałam na Pearson o godzinie 8 pm a do hotelu dotarłam o 12 w nocy.
W Hiltonie przebywałam półtora dnia, do momentu otrzymania kolejnych negatywnych wyników testu. Gdy poprosiłam o zwrot niewykorzystanej części pieniędzy hotel odpowiedzial: „Pani już ma swój test negatywny może pani wyjść natomiast jak pani chce, może pani zostać do końca swego opłaconego 3-dniowego pobytu.” Ale ja bym darowała te $1100 dolarów byleby tylko tam nie siedzieć. I tak to był najtańszy hotel, znajoma wybrała Marriott, i zapłaciła $2200.
Na aplikację co parę godzin przychodziły pytania sprawdzające, na które trzeba było odpowiadać. Np: jaka jest twoja data urodzin? Prosze podać swoj adres email. Prosze wpisać swoje hasło.
Aplikacje wysyłają mi wiadomości codziennie. Na przykład po ośmiu dniach mam się zgłosić do lekarza rodzinnego na kolejny test. Choć mam już trzy negatywne.
Tam na lotnisku, aby zainstalować ten nowy app musiałam podać mój email. Teraz co otworzę moją pocztę, dostaję masę e-maili na temat Covid.
Nigdy w życiu nie chciałabym przeżyć takiej podróży. Szczególnie, jeśli się dobrze nie zna angielskiego. Byłam wykończona.
Reasumując, powrót do Kanady kosztował mnie dodatkowo, poza biletem lotniczym około 1500 CAD. I masę stresu.