Kopanie leżącego?
Kopanie leżącego?
Akurat nie jestem zwolennikiem takiej czynności. Nic a nic.
Reprezentacja Polski w piłce nożnej odpadła z Mistrzostw Europy już w fazie grupowej, o czym wszyscy interesujący się tym sportem doskonale wiedzą.
Nie była w stanie poprawić lub co najmniej powtórzyć dobrego osiągnięcia sprzed pięciu lat, kiedy to w ćwierćfinale odpadła po rzutach karnych z późniejszym mistrzem – Portugalią.
Oczywiście – wszyscy, którzy choć trochę powąchali ten sport mają swoje opinie co do całej otoczki takiej sytuacji więc także i ja do tej grupy się włączę.
Zacznę od prostego stwierdzenia: ocena, jakakolwiek by nie była – nie jest prosta. Nawet dla tych wtajemniczonych.
I tu cytat wypowiedzi najlepszego piłkarza świata, Roberta Lewandowskiego: „Boli, że przeciwnik, który stworzył mniej sytuacji niż my, strzelił więcej goli.”
Oglądałem wszystkie mecze Polaków i muszę się takim stwierdzeniem zgodzić.
Moim refleksjom po odpadnięciu ekipy z Euro 2020 towarzyszy jednak raczej niedosyt niż wstyd. Polska reprezentacja nie była bezradna, więcej, trudno uciec od wrażenia, że przegrane mecze mogłyby równie dobrze zakończyć się zwycięstwami.
Oczywiście – najłatwiej jest szukać winnych i na pierwszy ogień poszedł prezes PZPN, Zbigniew Boniek, ten sam, który prezesował również podczas poprzednich, udanych Mistrzostw Europy.
I tu zacytuje część wywiadu z nim dla polskiej pasy:
Pytanie:
„Ten Boniek to przyzwoity szef, bo wziął na siebie odpowiedzialność za przegraną. Lżej panu z taką opinią?”
Odpowiedź:
„Ani trochę. Odpowiadam za wszystko jako prezes związku. Nie wypinam klapy po ordery ani nie uciekam po porażce. I nie lubię opowiadać o sprawach, których nie widać, a które mają wpływ na wyniki. Nie zamierzam opowiadać, dlaczego w roku 2002 sam zrezygnowałem z posady selekcjonera. Nie powiem więc wszystkiego, co dotyczy zamiany Jurka Brzęczka na Paulo Sousę.”
I tutaj jest ten przysłowiowy pies pogrzebany.
Boniek kończy swoja prezesurę w sierpniu, o jeden rok później niż pierwotny kontrakt zakładał.
Wszystko przeciągnęło się o cały rok. Dynamika życia, nie tylko sportowego, została całkowicie zachwiana nie tylko z powodu pandemii, ale przede wszystkim z powodów nieudolności różnych krajowych rządów lub organizacji – w tym – sportowych.
Boniek szukał wyjścia z trudnej sytuacji. Wiedział, co robi i dlaczego.
Zatrudnił najlepszego jego zdaniem i dostępnego na rynku trenera: Portugalczyka Paolo Sousę.
Ten z kolei przedstawił plan, do którego jego podopieczni nie zdążyli dojrzeć. Tym samym został niewolnikiem własnego pomysłu, a może także ograniczeń piłkarzy.
Chyba chciał w krótkim czasie zmienić zbyt wiele.
Oczekiwania przed Euro nie były przesadne. Przyznam, że chyba nigdy wyjazdowi reprezentacji na wielki turniej nie towarzyszyła taka obojętność. Piłkarze pracowali w spokoju, restrykcje sanitarne odcięły ich od dziennikarzy. Proces budowy drużyny odczytywaliśmy ze strzępków informacji: zdawkowych wypowiedzi podczas konferencji prasowych czy fragmentów nagrań na kanale „Łączy nas piłka”.
Dowiedzieliśmy się w ten sposób, że trener był w stanie bardzo szybko wprowadzić porządną roboczą atmosferę w zespole. Przykładem mogą być słowa bramkarza Wojciecha Szczęsnego, który zachwycał się istniejącą harmonią w reprezentacji. Powiedział: “Lepiej grać w piłkę z przyjaciółmi.”
Oczywiście – gawiedź chce krwi, czyli głowy trenera.
I tu ciekawostka: trener zostaje.
Paulo Sousa ma kontrakt, a ten ma różne klauzule. Żadna z nich nie dotyczyła wyjścia z grupy Euro.
A na koniec jeszcze raz słowa Bońka: „Pociągnął za sobą drużynę, ma świetny warsztat. Mamy drużynę, która musi walczyć przynajmniej o baraże w kwalifikacjach do mistrzostw świata. Wydaje mi się, że potrzebujemy teraz stabilizacji. Chcemy grać w piłkę, chcemy dominować i stwarzać okazje. Dlatego się na to otworzyliśmy. Nie wszystko nam wyszło. Ale nie ma co gdybać, bo to bez sensu. Paulo Sousa ma wielkie doświadczenie, wie czego tej drużynie brakuje. Może gdyby miał więcej szczęścia, to dzisiaj rozmawialibyśmy w innych nastrojach.”
Nawiasem mówiąc – aktualny mistrz, Portugalia, odpadł w 1/16 finału
www.bogdanpoprawski.com