Złoto Królowej
Złoto Królowej
Obserwuję te igrzyska z najwyższą nabożnością, koncentrując się na dwóch reprezentacjach: Polski i Kanada.
Oczywiście – wszystko co się tam dzieje przywołuje moja uwagę, ale mój rodzinny kraj i ten przybrany – to najważniejsze i już.
Obecne igrzyska niezbyt dobrze zaczęły się dla ekipy polskiej.
Szło jak po grudzie, a żądna krwi polska publiczność, dodatkowo napompowana ponad miarę przez żadna z klei sensacji – polskie media, skoncentrowała się na tym, co umie najlepiej – na krytyce wszystkiego i wszystkich.
Nawet pierwszy wioślarski medal nie przyniósł ochłody rozgrzanym głowom.
Inaczej stało się z pierwszym polskim złotym medalem.
Co tu dużo mówić – dla mnie to była wielka niespodzianka. Zresztą nie tylko dla mnie.
Sztafeta mieszana 4×400 w imponującym stylu zaskoczyła wszystkich.
Intersującym faktem jest to, że w biegu półfinałowym pobiegły trzy inne osoby, aniżeli w finale.
Była to decyzja trenerska, bo tylko oni wiedza jak zaplanować rozłożenia sił na wszystkie olimpijskie biegi.
Niemniej jednak – o złoto chodzi, decyzje więc – wyśmienite.
Złoty medal polskiej sztafety mieszanej to historyczny sukces, ale sobotni finał na Stadionie Olimpijskim został rozegrany w atmosferze skandalu po przywróceniu zdyskwalifikowanej po eliminacjach amerykańskiej sztafety. – Czuliśmy niemoc i bezsilność, wobec tego, co się stało – mówią trenerzy Aleksander Matusiński i Marek Rożej.
Co się konkretnie stało?
Otóż w piątek władze Igrzysk Olimpijskich w Tokio podjęły decyzję o dyskwalifikacji drużyny tego kraju, ponieważ Amerykanie w swoim biegu eliminacyjnym przekroczyli strefy zmian. Dzień później poinformowano jednak, że decyzję cofnięto, a sztafeta Stanów Zjednoczonych pobiegła w olimpijskim finale.
Drugie złoto znów od królowej.
Tym razem od Królowej Rzutu Młotem na świecie.
Anita Włodarczyk po raz trzeci w historii Igrzysk Olimpijskich stanęła na najwyższym stopniu podium nokautując konkurencję, dodam – jak zwykle.
Może sam konkurs przebiegł „jak zwykle”, jednak podroż to Tokio była niezwykła.
Anita przez prawie dwa lata walczyła z kontuzjami, wieloma przeciwnościami losu, zmianą trenera itd.
At tak odpowiedziała Anita na pytanie: „Przeglądu Sportowego”: Jak się przechodzi do historii?
„Właśnie tak, jak dziś to zrobiłam, To było moje marzenie, by po raz trzeci z rzędu zostać mistrzynią olimpijską. Uwielbiam cyferki. Dziś jest trzeci sierpnia, więc tak sobie po cichu przed konkursem mówiłam, że trzeci złoty medal igrzysk będzie należał do mnie.”
Dziś mam „deadline” na moje pisarskie popisy i czekałem z niecierpliwością na finał rzutu młotem.
Faworytami byli Polacy: Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek.
Doczekałem się najlepszego: mój faworyt wygrał.
Dlaczego faworyt?
Wojciech Nowicki jest przykładem porządku, stateczności, rozsądku i zaufania dl każdego trenera.
Praca z takim „gościem” jest przyjemnością.
Jego występy na arenach międzynarodowych nigdy nie doprowadzają fanów i publiczności do depresji nerwowej, a zachowanie po zawodach i podczas konferencji prasowych potwierdzają, że lekka atletyka jest pełna zawodników i zawodniczek z klasą.
Igrzyska dobiegają końca – podsumowanie w następnym wydaniu.
www.bogdanpoprawski.com