Żużlowa wierność
Żużlowa wierność
Taki to okres teraz, w którym mamy do czynienia z wieloma przetasowaniami w różnych sportach, różnych klubach, w przeróżnych zakątach świata.
W tym okresie kończą się rozgrywki – jak na przykład w sporcie żużlowym lub zaczynają się – jak w piłce nożnej. Jest to ogólnie przyjęty i zaakceptowany czas na zmiany, bo zmiany są konieczne.
Mówiąc jednak o zmianach, trudno czasami dziwić lub nie dziwić się ich przyczynom.
Skoncentruję się na bliskim mi sporcie – żużlu, gdyż jestem fanem Unii Leszno od mojego 3-go roku życia.
Jak tylko pamiętam, klub leszczyński, pogardliwie nazywany przez resztę Polski – klubem rolników- jest najbardziej utytułowanym klubem w historii Polski.
Chlubił się szczególnie sukcesami swoich własnych wychowanków, ai polityka, przez lata, była taka, aby liczyć przede wszystkim na siebie.
Z czasem polska liga żużlowa rozwinęła się i została najlepszą ligą żużlową świata.
To nie Polacy musieli jeździć za granicę, aby zarobić trochę grosza. Sprawa się odwróciła i najlepsi żużlowcy świata zaczęli szukać angaży w Polsce.
Naturalnie – miejsca w drużynach zaczęło brakować lokalnym chłopakom, ale też ich poziom sportowy zaczął, skutkiem konkurencji, rosnąć.
Unia dbała o tradycje i przez ostatnie 4 lata królowała w lidzie, a jej wyjątkowe osiągniecia były w wielkim stopniu wynikiem wychowanków zaplecza.
I tak fajnie było aż do ubiegłego roku.
Z końcem sezonu odeszli najlepsi młodzieżowcy w Polsce: Bartosz Smektała i Dominik Kubera do innych klubów.
Ich głównym powodem była chęć zyskania lepszych zarobków, co było już zagwarantowane w chwili podpisu umowy z nowym klubem.
Unia nie spieszyła się specjalnie z wielkimi podwyżkami i z punktu ekonomicznego spojrzenia, nie ma się co chłopakom co dziwić.
Nikt specjalnie szat nie rozdzierał, działacze próbowali dziury zalatać i, na dzień dzisiejszy, Unia Leszno załapała się do fazy Play-off, ale faworytem do medali nie jest.
Inny członek ekipy, Rosjanin Emil Sajfutdinow wiele razy wypowiadał się o wierności barwom klubu, jednak już w pierwszym roku, kiedy Unia przestała się poważnie liczyć w walce o złoto, postanowił zmienić barwy. Powodu, jak na dzień dzisiejszy, nie podał.
Trudno tym momencie powiedzieć, dlaczego, ale ten bardzo dobry zawodnik wie najlepiej.
Leszczynianie obawiali się o odejście kapitana zespołu Piotra Pawlickiego, który w tym roku nie błyszczy, ale jest wychowankiem klubu, czyli kontynuatorem „linii partyjnej”.
Podnoszą się tu i ówdzie głosy o lojalności wobec klubu, co powinno być niby świętym obowiązkiem, jedna ja osobiście się zawodnikom nie dziwię.
Uprawianie sportu wyczynowego nie jest zajęciem dożywotnim.
W okresie najwyższej formy istnieją możliwości podnoszenia zarobków, a to jest najważniejszym końcowym efektem profesjonalisty sportowego.
W tym kontekście zastanawia mnie sytuacja Patryka Dudka, afiszowego zawodnika Falubazu Zielona Góra. Dodam, że w momencie pisania tego artykułu decyzji jeszcze nie podjęto.
Falubaz Zielona Góra oficjalnie spadł z PGE Ekstraligi. Choć klub miał przygotowany plan na ewentualny spadek, to raczej nikt nie spodziewał się, że tak faktycznie się stanie. Teraz w Zielonej Górze wszyscy z nerwów obgryzają paznokcie, bo nie wiadomo czy po spadku w klubie pozostanie Patryk Dudek.
Dla Zielonej Góry odejście wychowanka byłoby wizerunkową katastrofą i przede wszystkim to władze miasta powinny włączyć się do negocjacji.
Wygląda na to, że jeśli Dudek zostałby w Falubazie to finansowo nie straciłby, bo dostałby z pewnością kontrakt na poziomie PGE Ekstraligi 2022. Jedna wątpliwość jest taka czy sam zawodnik nie czułby, że cofnie się sportowo w rozwoju.
W tym momencie finanse nie byłby najważniejsze.