Kobiece sukcesy w Belgradzie
Kobiece sukcesy w Belgradzie
Ach, cóż to był za weekend!
W Belgradzie odbyły się kolejne mistrzostwa świata pod dachem, na które pojechała spora grupa zawodników i zawodniczek, dobrze wyszkolonych, przygotowanych i głodnych medali.
Polski Związek Lekkiej Atletyki liczył na 4-5 medali, jednak cała zdobycz zamknęła się na dwóch … zdobytych przez kobiety.
Zacznę jednak od niepowodzeń.
Liczono na medal, nawet złoty, Ewy Swobody w biegu na 60 m.
Polacy czy Polki nigdy żadnego medalu w sprincie na hali na takiej imprezie nie zdobyli.
Jednak Ewa legitymowała się najlepszym wynikiem na świecie jeszcze przed imprezą. Jako jedyna zeszła poniżej 7.0 sekund: 6.99. Stąd też ten głód i wielkie oczekiwania!
Oczywiście, wyniki przed mistrzostwami a wyniki na mistrzostwach nie zawsze się przekładają i tak też przytrafiło się Ewie.
Ogólnie zaprezentowała sia bardzo dobrze. Jednak w finale – chyba ją nerwy poniosły.
Miała nienajlepszy start i dodatkowo, potknęła się na dystansie.
Stare trenerskie powiedzenie mówi, że mistrz się nie przewraca (nie potyka), więc mistrzynią nie została.
Zajęła czwarte miejsce z równym czasem zdobywczyni brązowego medalu.
Kolejne czwarte miejsce zajęła najbardziej doświadczona z ekipy „Aniołków Martusińskiego” – Justyna Święty-Ersetic. Dała z siebie wszystko, lecz bieg nie ułożył się po jej myśli – pamiętajmy: zawody halowe to walka na łokcie.
Dziewczyny liczyły na złoto w sztafecie 4x400m. Zaczęło się dobrze.
Polki zaliczyły znakomity występ w swoim biegu eliminacyjnym i zajęły pierwsze miejsce.
Pobiegły w składzie: Iga Baumgart-Witan, Aleksandra Gaworska, Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic.
W finale Aleksandę Gaworską zastąpiła Kinga Gacka. Aleksander Matusiński zmienił także kolejność. W pierwszej zmianie pobiegła Natalia Kaczmarek. Gdy przekazywała pałeczkę drugiej Idze Baumgart-Witan, Polki zajmowały trzecie miejsce, za Jamajkami i Holenderkami.
Biało-Czerwone utrzymywały swoją lokatę, ale Jamajki i Holenderki nie dawały za wygraną. Udało się wyprzedzić te drugie, jednak na za plecy Jamajek wskoczyły Amerykanki. W ostatniej zmianie pobiegła Justyna Święty-Ersetic, która szukała miejsca dla siebie, nie wiedziała do końca, czy atakować od wewnętrznej, czy zewnętrznej.
Na ostatniej prostej Święty-Ersetic zaatakowała, wyprzedziła reprezentantkę USA, ale jednocześnie dała się wyprzedzić na finiszu Holenderce.
Piękny sukces odniosła Adrianna Sułek, która zdobyła srebrny w Belgradzie medal w pięcioboju.
Polka zdobyła w sumie 4851 pkt., ustanawiając nowy rekord Polski w pięcioboju.
Złoto zdobyła Belgijka Noor Vidts.
Sułek pojechała do Belgradu jako liderka światowych tabel i też liczyła na złoto.
W piątek Polka zaczęła rywalizację w mistrzostwach świata pod dachem od wyniku 8,36 w biegu przez płotki. Straty do najlepszych z nawiązką odrobiła w swojej koronnej konkurencji – skoku wzwyż.
W tej specjalności reprezentantka Polski była najlepsza, wyrównując wynikiem 1,89 rekord życiowy. Nieco gorzej spisała się w pchnięciu kulą. Zaczęła od słabego 12,49, kolejną próbę spaliła, ale w trzeciej próbie uzyskała 13,40. To wynik o zaledwie 10 cm słabszy od jej rekordu życiowego.
Świetną dyspozycję Sułek pokazała w pierwszej popołudniowej konkurencji – skoku w dal. Już w pierwszej próbie o 17 cm poprawiła rekord życiowy wynikiem 6,43. To pozwoliło jej przed ostatnią konkurencją – biegiem na 800 m – zachować drugą lokatę i znacząco powiększyć przewagę nad trzecią w stawce zawodniczką.
W biegu na 800 m Sułek zajęła drugą pozycję z nowym rekordem życiowym. W ogólnym rozrachunku dało jej to srebrny medal MŚ!
Adrianna Sułek, wicemistrzyni świata, swój sukces zadedykowała Wiesławowi Czapiewskiemu, który nauczył ją pięcioboju. Trenował ją w Bydgoszczy.
Zmarł w 2019 r. 22-letnia lekkoatletka podkreśla, że był dla niej niczym rodzina.
www.bogdanpoprawski.com