Iga
Iga
Chciałem być trubadurem sukcesów polskich pań w ubiegłym tygodniu.
Iga Świątek właśnie wygrała turniej tenisowy z serii „1000” w Indian Wells w Kalifornii. Na dodatek polskie panie spisały się wspaniale na mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce, w Belgradzie.
Mam trochę mało miejsca na moje „wypociny”, więc skoncentrowałem się na lekkiej atletyce.
Całe szczęście, bo Iga Świątek właśnie „wymyśliła” coś bardziej poważnego.
Otóż przeniosła się na wschodni brzeg USA i w momencie kiedy piszę te słowa, gra w najlepsze w kolejnym „tysięczniku” w Miami, na Florydzie.
Polka przystąpiła do rywalizacji w Miami po fenomenalnym triumfie w Indian Wells, w którym nie dała szans rywalkom i odniosła jeden z największych sukcesów w karierze. Po tym triumfie awansowała na drugie miejsce w rankingu WTA — za plecy Ashleigh Barty.
Kilka dni później Australijka sensacyjnie ogłosiła, że kończy karierę, co dało Świątek szanse na to, aby znacznie szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał, zostać najwyżej sklasyfikowaną tenisistką globu.
By spełnić wielkie marzenie i wskoczyć na fotel liderki rankingu WTA, Polka musiała wygrać swój pierwszy pojedynek w Miami z Golubic. Idze nie pozostało nic innego niż wziąć sprawy w swoje ręce i tym samym jest numerem #1 na świecie.
Co jest, moim zdaniem, fajne: prawdziwi znawcy tenisa, szczególni po tej stronie oceanu, widzą ją jako przyszłość kobiecego tenisa.
Jedna ze znanych komentatorek- byłych mistrzyń skwitowała komentarz swego kolegi: „Iga ma szczęście, że Serena Williams nie gra” w sposób: „może Serena Williams ma szczęście, że nie musiała grać z Igą?”.
Osobiście tak to też widzę.
Wiem, że Polacy mają tendencje do „zagłaskiwania” mistrzów a potem zwalania ich z piedestału bez litości. Tu chyba taka sytuacja się nie zdarzy.
Z tego, co widzę, Iga jest bardzo rozsądną kobietą. Ponad swój wiek.
Jej rodzina robi wszystko, aby „sodówka” nie uderzyła do głowy.
Zadanie jest trudne.
Ja, z zasady, nie trenowałem kobiet z wielu względów, lecz najważniejszym powodem był dla mnie „skomplikowany kompleks” kobiecości – mówiąc językiem moich trenerów.
To można jeszcze jakoś zrozumieć i wliczyć w ryzyko przygotowywania programów treningowych.
Z kolei wielkie pieniądze – to problem uniwersalny, szczególnie w przypadkach młodych ludzi, tak kobiet jak i mężczyzn. I tego nikt jeszcze nie wkleił do programu rozwoju zawodnika.
To tak jak z większością wygranych w totka – w kilka lat nie ma śladu po fortunie.
W życiu jest tak, że cokolwiek łatwo przychodzi- łatwo odchodzi.
Trening sportowy i talent to nic tak wielkiego.
Trening jest przyjemnością, a talent się ma. Nie wszyscy młodzi czempioni to doceniają.
Wydaje mi się jednak, że Iga Świątek akurat to widzi i czuje.
Podczas przed turniejowego wywiadu w Miami wspomniała, że ma szczęście cieszyć się życiem jaki zgotował jej los i wszyscy jej przyjaciele, trenerzy, pomocnicy.
Zupełnie inaczej niż płaczliwa i wiecznie narzekająca na los amerykańska Japonka Naomi Osaka.
Oczywiście, grając w turze z jedynką na czole sprawia, że już nie będzie nieznaną zawodniczką z jakiejś tam Polski, tylko celem do wygrania za wszelką cenę.
Z tym trzeba się liczyć, bo tak już jest od zarania czasów i tego się nie zmieni.
Kobiecy świat tenisa jest dziwny.
Wspomniana Osaka od lat narzeka na presję, najlepsza tenisistka ostatnich lat – Australijka Ashley Barty właśnie zakończyła karierę będąc na topie.
Australijskie media dość głośno plotkują, że jest ona w ciąży.
Mowi, że kariery nie wznowi, ale tak samo mówiła Kim Clijster, jednak powróciła dwa razy.
Serena Williams miała dziecko i grała. Wiktoria Azarenka ma dziecko i gra.
Ashley Barty wspomniała jednak o czymś innym: chce się spełnić na innym polu. Powodzenia!
A porównując polską scenę: Iga Świątek przebija już niektóre osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej, swojej wielkiej poprzedniczki w świecie tenisa.
Radwańska przez 10 lat była zawodniczką światowego Top 10. To wielki wyczyn.
Ale jednocześnie Radwańska nigdy nie doskoczyła wyżej niż do drugiego miejsca, zabrakło jej tego ostatniego, być może najtrudniejszego kroku. Nigdy nie wygrała też wielkoszlemowego turnieju.
Iga Świątek ma już jedno i drugie. A trudno nie myśleć, że to dopiero początek, bo Iga ma przecież wszystko, żeby osiągać jeszcze więcej.
www.bogdanpoprawski.com