Najważniejszy jest kontakt z ludźmi. Rozmowa z posłanką Natalią Kusendovą
Najważniejszy jest kontakt z ludźmi. Rozmowa z posłanką Natalią Kusendovą
Przed czwartkowymi wyborami w Ontario rozmawiamy z Natalią Kusendovą, Polką, która ponownie kandyduje do Parlamentu prowincji z okręgu Mississauga Centre.
Jan Wichrowski (Bejsment): – Cztery lata temu po raz pierwszy znalazłaś się w Parlamencie. Jak to jest, gdy się zostaje posłem. Jakie były twoje pierwsze dni, pamiętasz?
Natalia Kusendova: – Pamiętam doskonale. Jest bardzo dużo optymizmu, dużo wiary, że można wiele wspólnie zrobić. Jest też pewna satysfakcja, bo pamiętam, jak przyjechałam do Kanady gdy miałam 12 lat, nie znałam angielskiego, pierwsze bardzo ciężkie lata emigracji, gdy ojciec nas zostawił po dwóch latach, więc nie mogłam też oprzeć się refleksji, że przebyłam długą drogę, że teraz mogę reprezentować różnych ludzi, takich jak ja imigrantów do Kanady, których jest tutaj tak wielu.
Nie pochodzę z rodziny o tradycjach politycznych, ale od młodości ciągnęło mnie do działania. Udzielałam się w organizacjach polonijnych, czy to w harcerstwie, czy też w organizacjach studenckich, a później w Kongresie Polonii Kanadyjskiej. Więc musiała przyjść w tych pierwszych chwilach w Parlamencie refleksja i spojrzenie na drogę, którą przebyłam i to było budujące.
Pomyślałam też, że ta moja droga jest przykładem dla innych młodych ludzi, szczególnie dla kobiet, że warto zająć się polityką, że jest to możliwe. Dużo młodych ludzi boi się polityki, często mówią, iż ich głos jest mniej ważny, ale to wcale nie jest prawdą. Odwrotnie, powinni się angażować, bo rząd Ontario powinien odzwierciedlać ontaryjskie społeczeństwo, takim jakie ono jest. W Parlamencie powinni być ludzie reprezentujący różne pochodzenie, zawody, wiek i doświadczenie. Ja na przykład jestem z zawodu pielęgniarką i dlatego w pracach Izby zajmowałam się sprawami opieki zdrowotnej.
– Jak cię potraktowali starsi koledzy, ci bardziej doświadczeni? Czy nie było tak, że mówili: O! Młoda przyszła?
– Jakaś trema była. Zdarzało się tak, że wchodziłam do jakiegoś pokoju i padało pytanie – dla kogo pracujesz? – pytali myśląc, że jestem asystentką jakiegoś posła czy posłanki. Odpowiadałam wtedy, że pracuję dla ludzi w Ontario. (Śmiech)
Ale na początku bardzo się dużo uczyłam od kolegów, którzy już byli posłami, kiedy nasza partia była w opozycji. Musiałam poznać cały proces pracy parlamentarnej, jak ustawy wchodzą w życie. Szybko zostałam dyrektorem komisji spraw społecznych i musiałam sprostać temu zadaniu, bo to była bardzo ważna komisja, która pracowała nad sprawami dotyczącymi na przykład służby zdrowia, edukacji czy spraw socjalnych. Moja rola przypominała trochę pracę sędziego podczas procesu. Musiałam utrzymywać porządek obrad, procedury, dbać, by posłowie pracowali sprawnie i efektywnie. Z drugiej strony dbałam, by swój głos w sprawach planowanych ustaw miały różne organizacje społeczne, związki zawodowe, NGO-sy. Każda bowiem ustawa musi przejść swoją parlamentarną drogę – jest pierwsze czytanie, drugie po wprowadzonych poprawkach, potem trzecie.
Dzięki tym dyskusjom udawało się zmieniać czy lepiej powiedzieć ulepszać wcześniej przygotowane ustawy i je uchwalać. Ten cały proces jest bardzo ciekawy, musiałam się wiele nauczyć, ale było to fascynujące i mam nadzieję, że w rezultacie pożyteczne i korzystne dla mieszkańców Ontario.
– Swoim kolegom posłom mówiłaś, że „pracujesz dla ludzi”. Poza tą pracą czysto parlamentarną prowadzisz biuro poselskie, do którego ludzie przychodzą przypuszczam ze swoim sprawami, pewnie proszą o pomoc w rozwiązaniu swoich trudnych problemów. Ciekaw jestem twojego doświadczenia w tym zakresie. Jakie było twoje największe rozczarowanie?
– Masz rację. Do mojego biura poselskiego przychodzi bardzo, ale to bardzo wielu ludzi prosząc o pomoc. Nie tylko z mojego okręgu wyborczego. Przychodzi bardzo dużo Polaków, bo wiedzą, że mówię po polsku i w moim biurze są ludzie, którzy mówią po polsku. Staramy się pomóc wszystkim, choć nie zawsze jesteśmy w stanie spełnić wszystkich oczekiwań. Ludzie często sądzą, że poseł może coś „załatwić” omijając prawo. Na przykład ktoś nie otrzymał zapomogi ODSP, bo po prostu nie kwalifikuje się, nie spełnia ustalonych kryteriów. I choćbyśmy mieli najszczersze chęci, to my tego nie możemy zmienić. Możemy zapytać o ponowne rozpatrzenie sprawy, które uwzględni różne okoliczności, ale nie możemy arbitralnie nakazać wypłaty zapomogi, gdy kryteria jej przyznania nie są spełnione.
Czasami więc ludzie są rozczarowani, ja też, bo chciałabym pomóc każdej osobie, ale każdy z nas, również ja musimy się poruszać w granicach prawa.
To jest zresztą problem naszego systemu, że jest zbyt mało elastyczny, że ludzie muszą spełniać pewne warunki, gdy ich nie spełniają, choćby byli w trudnej sytuacji nie kwalifikują się do otrzymania zapomogi. Oczywiście wciąż jako posłanka pracuję nad zmianą ustaw, tak by uwzględniały więcej sytuacji życiowych, ale to bardzo długi proces.
Jeżeli pytasz więc o największe rozczarowanie, to było właśnie to, że nie wszystkim mogłam pomóc, choć naprawdę bardzo chciałam.
– Ale komuś ci się w końcu udało pomóc?
– Powiedziałam o tych porażkach, bo one najbardziej bolą, ale spraw, które udało się załatwić, pomóc ludziom było bardzo, bardzo wiele. Na przykład w czasie pandemii udało się zorganizować pomoc dla ludzi starszych, samotnych. Dostarczyć im jedzenie, które różne firmy dawały nam za darmo i które potem rozprowadzaliśmy potrzebującym.
Ogromną satysfakcję budzi też fakt, że udało mi się doprowadzić do decyzji o budowie w Mississaudze rezydencyjnego hospicjum. Takiego ośrodka w naszym mieście nie było i ja znając dramatyczne, często tragiczne losy ludzi bardzo o taki dom walczyłam, by ludzie ciężko, śmiertelnie chorzy mieli pod koniec życia dobrą, godną opiekę i szacunek.
Justin Trudeau idzie inną drogą, chce ułatwiać dostęp do eutanazji. Ta droga ubrana jest w piękne słowa o uldze w cierpieniu w śmierci na życzenie, ale ja jako pielęgniarka i chrześcijanka uważam, że powinniśmy zapewnić ludziom dobrą opiekę do ich naturalnej śmierci.
Obawiałam się, że wielu mieszkańców Mississaugi nie mając pomocnej dłoni, należytej opieki może uciekać się do zalegalizowanego samobójstwa. Dlatego mam satysfakcję, że udało mi się doprowadzić do budowy hospicjum, które będzie mogło przyjąć pierwszych pacjentów za dwa lata. Przyznam się też, że wszystkie moje zarobki, jako pielęgniarki, gdy pracowałam w zawodzie podczas pandemii, przeznaczyłem na budowę tego domu. Chciałam po prostu, by to była taka moja mała cegiełka.
– Po czterech latach pracy jesteś już doświadczoną posłanką. Czy myślałaś jaka będzie twoja następna kadencja, jeżeli zostaniesz wybrana ponownie?
– To były cztery trudne lata. Przez pandemię nie udało nam się osiągnąć tych rzeczy, które zamierzaliśmy. Powiem o sprawach, którymi się zajmowałam. Mamy przygotowane pięćdziesiąt projektów rozbudowy szpitali w Ontario. Znaczy to, że pracujemy nad zwiększeniem liczby łóżek w szpitalach, w tym również w Mississaudze, w Trilium Health Partners, gdzie budujemy nowy blok szpitalny, w którym znajdą się oddziały chorób kobiecych i dziecięcych. To są ważne i ambitne projekty, Mississauga otrzyma dziewięć miliardów na rozbudowę Trilium Health Partners i chciałabym kontynuować tę pracę.
Naszej komisji parlamentarnej udało się doprowadzić do znacznego zwiększenia budżetu służby zdrowia w prowincji. Za czasów rządów Kathleen Wynne budżet służby zdrowia wynosił sześćdziesiąt trzy miliardy dolarów. Nasz rząd zwiększył ten budżet do siedemdziesięciu sześciu miliardów, to jest prawie dwadzieścia procent podwyżki. A oprócz tego udało się uzyskać na inwestycje w szpitale czterdzieści miliardów. To jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dużo.
Czeka nas też kontynuacja pracy nad rozbudową systemu opieki nad ludźmi przewlekle chorymi tzw. „long term care”. W samej Mississaudze chcemy zwiększyć możliwości takiej opieki o tysiąc pięćset łóżek. Poprzednie rządy w całym Ontario przez piętnaście lat stworzyły sześćset czternaście łóżek. Mamy świadomość, że nasze społeczeństwo się starzeje i ludzie potrzebują opieki.
Tworzymy też nowy standard opieki nad ludźmi chorymi. Każda osoba przewlekle chora będzie miała prawo do czterech godzin indywidualnej opieki dziennie. Do tej pory ten czas wynosił dwie i pół godziny. Oznacza to, że musimy zatrudnić dwadzieścia siedem tysięcy pracowników służby zdrowia. Osiem tysięcy już zatrudniliśmy. Szkolimy opiekunki medyczne, które będą mogły się tej pracy podjąć.
Muszę dodać jeszcze kilka zdań o pielęgniarkach, bo udało nam się załatwić specjalny bonus dla tych, które pracowały podczas pandemii. Ponadto pielęgniarki, które zdecydują się pracować co najmniej przez dwa lata poza miastami, na terenach słabo zaludnionych dostaną od rządu pełny zwrot kosztów studiów, włącznie z kosztem podręczników.
No i jest jeszcze jedna rzecz, która leży mi szczególnie na sercu. To ułatwienie nostryfikacji dyplomów dla ludzi, którzy są wykształceni poza Kanadą, którzy często mają bardzo wysokie kwalifikacje, a nie mogą wykonywać swojego zawodu. Są na przykład w Mississaudze lekarze, którzy pracują na taksówkach.
– To by się bardzo przydało, bo jest ogromny problem z lekarzami. Mnóstwo ludzi nie może znaleźć lekarza rodzinnego. Czy rząd i posłowie mają tego świadomość?
– Tak, w prowincji mamy dwa miliony pacjentów, którzy nie mają lekarza rodzinnego. Mamy tego świadomość. Dlatego nostryfikacja dyplomów, dopuszczenie tych ludzi do zawodu jest tak ważne. Pracujemy nad tym z College of Physicians of Ontario (zawodowa korporacja lekarska – przyp. red.). Musimy z nimi pracować, by zachować odpowiednie standardy medyczne, ale ten proces wchodzenia w zawód lekarski przez lekarzy z innych krajów nie powinien trwać tak wiele lat.
– Szczerze, czy to nie jest tak, że oni bronią swojego rynku pracy?
– Nie mogę się wypowiadać na ten temat. To jest pytanie do nich, ale priorytetem naszego rządu jest to, by ludzie, którzy mają profesjonalne przygotowanie z innych krajów i tutaj zdadzą egzamin, wykażą, że mają te same kompetencje co tutejsi lekarze powinni mieć łatwy dostęp do tutejszego rynku pracy.
Jest też kwestia przyjęcia imigrantów. Ta sprawa leży w kompetencjach rządu federalnego, ale Ontario ma swój limit, dziewięciu tysięcy osób rocznie, o których przyjęciu może decydować. Negocjujemy z rządem Justina Trudeau, by podwoić tę liczbę. Prowincja bardzo potrzebuje różnego rodzaju fachowców. Już mówiłam o lekarzach, ale to są też pielęgniarki, to są murarze, hydraulicy, stolarze, nauczyciele francuskiego i wiele innych profesji.
– Jak byś podsumowała te ostatnie cztery lata w Parlamencie?
– Przede wszystkim bardzo dużo się nauczyłam. Poznałam mnóstwo ludzkich spraw i problemów. Przez cały ten czas bardzo dbałam, by utrzymać bezpośredni kontakt z ludźmi. Codziennie po skończeniu pracy odpowiadałam na telefony od wyborców. Nawet jeżeli nie mogłam pomóc, to chociaż wysłuchałam i ludzie to doceniali!
– Czy Polacy maja jakieś swoje, specyficzne problemy, z którymi się do ciebie zwracają?
– Nie, nie jestem w stanie wyodrębnić problemów, z którymi dzwonią do mnie Polacy. Mają te same bolączki co wszyscy inni mieszkańcy Mississaugi. Ale ten bezpośredni kontakt z rodakami jest dla mnie niezwykle ważny. Z każdej takiej rozmowy czerpię wiarę, energię i motywację do dalszej pracy. Szczególnie wtedy, gdy mogę rozmawiać w ojczystym języku.
– Jeżeli zostaniesz ponownie wybrana, strzeli korek od szampana?
– Nie mów hop! Ale jeżeli ludzie mnie wybiorą, strzeli na pewno.