Tenisowy bałagan
Tenisowy bałagan
Hubert Hurkacz zwyciężył w turnieju tenisowym z serii 500 na kortach trawiastych w Halle, w Niemczech.
W finałowym pojedynku spotkał się z liderem rankingu ATP Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem i w pięknym stylu zapewnił sobie zwycięstwo 6:1, 6:4.
Przyznam, że ten tryumf był dla mnie zaskoczeniem, bo Miedwiediew zaczął spisywać się coraz lepiej po przejściu operacji na przepuklinę i kilkutygodniowej rekonwalescencji.
Zawodnicy ci spotkali się już po raz piąty i była to dopiero pierwsza wygrana Hurkacza.
Patrząc wstecz – Hurkacz spisywał się bardzo dobrze na kortach trawiastych już w ubiegłym roku.
W końcu to on właśnie wygrał z Rogerem Federerem w Wimbledonie i, być może, praktycznie zakończył karierę swego osobistego idola.
Zwycięstwo w Halle jest tegorocznym pierwszym wygranym turniejem, jednak, moim zdaniem, można liczyć nie więcej.
Ośmielę się powiedzieć, że Hurkacz powinien być zaliczany do wąskiej grupy faworytów do wygrania Wimbledonu.
Mówiąc o Wimbledonie – to właśnie to, w kolebce i stolicy światowego tenisa doszło do niesamowitego bałaganu.
Zanim jednak dojdę do szczegółów, pozwolę sobie na przedstawienie tła.
Taka oto angielska definicja tenisa:
“Tennis has always been universally regarded as a “gentlemen’s sport,”. It is dead quiet during play, and players are expected to act with a certain air of grace.”
Oczywiście – ta definicja pochodzi z początków istnienia tego sportu, a dziś jest coraz mnie aktualna.
Tenis ma długą historie, ale tak poważnie zaczęto go uprawiać od 1850 roku.
Na początku uprawiali go tylko mężczyźni, a kobietom pozwolono na udział w grze dopiero w 1884 roku.
Tenis należy też do najstarszych sportów olimpijskich. Pierwszy olimpijski turniej tenisowy przeprowadzono już podczas pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich w Atenach, w 1896 roku.
Jego zwycięzcą został reprezentant Wielkiej Brytanii John Pius Boland.
Przez lata ten „biały sport” był ostoja porządku, elegancji, kultury i tradycji.
W większości uprawiali go ludzie zamożni, dla przyjemności and nie dla zysków ekonomicznych.
Z czasem ten sport przerodził się w maszynę do zarabiania pieniędzy i, dodam tu, sporych.
I tam gdzie pieniądze, tam i polityka. Tam, gdzie pieniądze i polityka – tam problemy i kłopoty.
Już w latach 70-tych „parweniusze” ze wschodniej Europu (Ilje Nastase z Rumunii) i z USA (John McEnroe i Jimmy Connors) zaczęli wprowadzać chamskie zachowanie się na korcie, co nie zostało napiętnowane i dzisiaj jest tylko gorzej i gorzej.
Zresztą nie chodzi tylko o zachowania zawodników i zawodniczek, ale również publiczności.
Najgorszą, moim zdaniem jest publiczność nowojorska. Szowinistyczna, głośna, nie znająca tenisa.
Było dobrze do pewnego czasy w Australii, jednak ostatnie lata pokazują tam tradycje futbolowe raczej, aniżeli tenisowe.
Do tego dorzucono politykę.
Tak zupełnie poważnie – to dopiero w bieżącym roku. Wyrzucenie Novaka Djokovica z Australii było niczym innym aniżeli politycznym gestem utemperowania gorących reakcji australijskiej publiczności zmuszanej prze dwa lata do niesamowitych kwarantann i wyrzeczeń.
Sam przebieg procesu postepowania w stosunku do najlepszego tenisisty na świecie pół roku temu był, co tu dużo mówić, karygodny.
Do tego bałaganu tenisowego doszła decyzja komitetu organizacyjnego Wimbledonu 2022.
Otóż komitet ten zdecydował nie dopuścić do udziału w turnieju zawodników i zawodniczek z Rosji i Białorusi z uwagi na trwającą wojnę na Ukrainie.
Potraktowano tych tenisowych reprezentantów Rosji i Białorusi jako agresorów.
Na to WTA i ATP (kobieca i męska światowe organizacje tenisowe) zareagowały nie przyznawaniem punktów w Londynie.
Wszyscy mają swoje zdanie i spojrzenie na te, bądź co bądź mniejsze, lecz ważne wydarzenia światowe, jednak ogólnie wszystko jest politycznie i ekonomicznie nakręcanie przez zachodnie rządy, które mają na celu odpowiednie kształtowanie sposobów myślenia i zachowań swoich „poddanych”.
Tak, poddanych. W dużej większości.