Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej
Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej
Właśnie dobiegło końca 22-gie wydanie Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. (Commonwealth Games).
Rozegrano je w Anglii, w Birmingham.
Igrzyska te są bardzo popularne w krajach dawnego Imperium Brytyjskiego. Zresztą tak się nazywały na samych początku ich istnienia: Igrzyska Imperium Brytyjskiego.
I jak zwykle – sport jest ściśle połączony z polityka jak to od wieków bywa.
Zapoczątkowano je w Kandzie, w Hamilton w 1930 roku.
Ich celem miało być scementowanie spójności krajów skolonizowanych przez Wielka Brytanię.
Co tu dużo mówić: jest to odpowiednik byłych mistrzostw krajów socjalistycznych w różnych dyscyplinach sportowych.
Mistrzostwa krajów socjalistycznych (ZSRR, NRD, Polska, Czechosłowacja, Bułgaria i Rumunia nie wspominając tych wchłoniętych przez ZSRR jako republiki) już od dawna należą do historii, jednak Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej dalej istnieją.
Trzeba dodać, że ilość krajów biorących w nich udział zmniejsza się z wydania na wydanie, to jednak należy przyznać, że są to bardzo ciekawe i miłe zawody, szczególnie dla uczestników.
Głównym tego powodem jest chyba możliwość komunikacji.
W igrzyskach bierze udział ponad 50 krajów z różnych zakątków świata, jednak wszyscy uczestnicy komunikują się w jednym języku: angielskim.
Oczywiście Związek Radziecki też tak chciał, ale, na szczęście to się nie udało.
Sam uczestniczyłem w tych igrzyskach trzykrotnie i muszą z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że był to prawdziwy sport.
Co mam na myśli? Otóż – współzawodnictwo sportowe oraz współuczestniczenie w wydarzeniu, nawiązywanie wspaniałych kontaktów młodość i jej wszystkie uroki, optymizm, poznawanie różnych kultur.
Dla mnie, obok posmaku sportowego, był dodatkowy posmak – królewski.
Wychowany w kraju „socjalistycznym” wiedziałem o innych systemach i kulturach teoretycznie, jedna do praktyki doszło właśnie na Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej.
Na moich pierwszych, w 1986 roku w Edynburgu, w Szkocji, królowa Elzbieta II zaprosiła wszystkich członków ekip na spotkanie w pałacu Holyrood (The Palace of Holyroodhouse).
Tego spotkania nigdy nie zapomnę. Zresztą podobnie było w 1990 roku w Auckland, w Nowej Zelandii czy w kanadyjskiej Victorii, w 1994.
Po latach obserwacji stwierdzam, że z przyjemnością zostałem poddanym królowej Elżbiety II … na szczęście – nie w zupełności.
Ciekawym zjawiskiem jest również to, że wiele byłych kolonii brytyjskich de facto wyzwoliło się już dawno, jednak w dalszym ciągu kontynuują to uczestnictwo.
Nie dziwię się – „friendly games”, jak powszechnie ta impreza jest nazywana należy do wyjątków i jest niesłychaną rzadkością w obecnych czasach.
Siłą napędową igrzysk są: Anglia, Australia i Nowa Zelandia. Dla tych krajów kontynuacja tradycji jest ważna. Zresztą Australia przykłada więcej uwagi do igrzysk Wspólnoty niż do Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świat. Mam na myśli – liczbę uczestników.
Na obecnych ma ich prawie 500, podobnie jest w Anglii.
Mała Nowa Zelandia wysłała ekipę równą Kanadzie!
Sportowe współzawodnictwo należy do tych na wysokim międzynarodowym poziomie, chociaż nie najwyższym. Uczestnictwo jest traktowane jako zaszczyt, ale też i kolejny etap przygotowań do występowania na najwyższym poziomie, czyli na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich.
Młodzi zawodnicy, ci znajdujący się na początku swych sportowych karier, maja szanse zaistnieć w mediach, posłuchać swoich hymnów narodowych i być lokalnymi celebrytami przez jakiś okres.
Niektórzy nawet są w stanie uzyskać pomoc sponsorska, bez której często – ani rusz.
Przykładem tutaj może być jeden z moich podopiecznych, dziesięcioboista Michael Smith, którego zasponsorowała firma Mars. Dzięki takiemu układowi był w stanie kontynuować swoja sportową karierę, ponieważ pomoc państwa pod tym względem w Kanadzie jest tylko nominalna.
Końcowa klasyfikacja medalowa jest od lat taka sama: Australia-Anglia-Kanada.