Przed pucharowe dywagacje
Przed pucharowe dywagacje
Rozgrywki o Puchar Świata już tuż, tuż.
Prawie codziennie słyszę o nowych grupach powstających w poszczególnych biznesach robiących towarzyskie zakłady bukmacherskie.
Losy dwóch reprezentacji są mi bliskie: polskiej, z powodów oczywistych i kanadyjskiej – z takich samych powodów.
Polska jest doświadczona w uczestnictwie w mistrzostwach świata. No dość, że doświadczona, to również doświadczona w zdobywaniu medali na tej najpopularniejszej imprezie na świecie.
Przygoda z mistrzostwami świata reprezentacji Polski rozpoczęła się jeszcze przed II wojną światową.
Polacy wzięli udział w turnieju rozegranym we Francji w 1938 roku. Tam, w 1/8 finału przegrali po dogrywce z Brazylią 5:6.
Później długo nic i w latach siedemdziesiątych rozpoczął się złoty okres polskiej piłki.
Przypomnę sukcesy z czasów komuny: 1974- brązowy medal, 1978 – ćwierćfinał, 1982 brązowy medal, 1986 – 9-16 miejsce.
W „nowej Polskiej” reprezentacja zagrała w finałach jeszcze trzykrotnie w 2002 roku, 2006 i 2018. W tych ostatnich turniejach nie wyszła ze swych grup.
Kanadyjczycy wystąpili w finałach Mistrzostw Świata tylko raz w historii, w 1986 roku w Meksyku. Nie wyszli wtedy ze swej grupy, ba, nawet nie zdobyli jednej bramki.
Czego można spodziewać się po tych dwóch reprezentacjach tym razem?
Krótko mówiąc – chyba tego samego. Sukcesem dla obu krajów byłoby wyjście z grupy.
Ktoś może zapytać – jak to było możliwe, aby być w czołówce świata 40-kilka lat temu, w biednej Polsce?
Otóż był to okres wyjątkowo korzystny dla tej dyscypliny sportowej z trzech podstawowych względów:
Po pierwsze – reprezentacja miała pierwszeństwo po każdym względem.
Rozgrywki krajowe prowadzone były kalendarzowo pod kątem potrzeb reprezentacyjnych celów.
Zgodnie z podstawowymi wymaganiami w sporcie, a Polska była tej dziedzinie sklasyfikowana bardzo wysoko pod tym względem na świecie, prowadzono specjalne szkolenie kadry na wielu zgrupowaniach. Takie zgrupowania trwały niejednokrotnie dłużej niż dwa tygodnie. W dzisiejszych czasach niemożliwe.
Po drugie: wprawdzie polscy piłkarze, a praktycznie cały system sportu, uważali się za amatorów, to jednak byli zawodowcami. Może i nie zarabiali wielkich pieniędzy grając w piłkę, jednak byli zatrudnieni na dobrze płatnych stanowiskach w kopalniach, hutach, wojsku czy milicji.
Po trzecie: polscy piłkarze grali w kraju. Byli pod kontrolą i dyspozycyjni cały czas.
Nie chcę tu chwalić ustroju, jednak taka sportowa sytuacja, możliwa tylko dzięki centralnemu zarządzaniu życiem obywateli, owocowała w wynikach na arenach świata. I o to przede wszystkim rządom chodziło.
W dzisiejszych czasach selekcjoner reprezentacji nie ma czasu na prowadzenie treningów, wprowadzanie jakiejś myśli szkoleniowej czy rewolucyjnych rozwiązań. Musi dostosować się do zawodników przez siebie wyselekcjonowanych.
Zawodnicy są szkoleni w klubach i kluby są ich pracodawcami.
Interesy pracodawców są na pierwszym miejscu. Gra w reprezentacji opłaca się jedynie w przypadku szukania jakiegoś lepszego klubu lub klubowego kontraktu.
Polacy od pokoleń idą „za chlebem”.
Z uwagi na sytuacją ekonomiczną, większość dobrych polskich zawodników wybrała kluby zagraniczne.
Nie ma się czemu dziwić: kariera piłkarska trwa krótko, zatem należy zgarnąć tyle kasy, ile jest to tylko możliwe.
Jest tak już na całym świecie i najdalej w turniejach zachodzą kraje z największą ilością dobrze wyszkolonych własnych zawodników.
Oczywiście – są wyjątki, jak choćby reprezentacja Włoch, która ma wspaniałe tradycje, jednak nie zakwalifikowała się po raz drugi z rzędu na te mistrzostwa.
Przed nami miesiąc piłkarskich emocji.
Miejmy nadzieję, że oba kraje, tak Polska jak i Kanada, wyjdą ze swoich grup. A potem tylko – wierzyć w najlepsze.