Sportowa mentalność
Sportowa mentalność
Antydopingowa afera piłkarza poznańskiego Lecha – Bartosza Salamona natchnęła mnie do napisania kilku słów na temat dopingu w sporcie. Nie tylko dopingu. Moralnej jego strony.
Często zastanawiano się nad powiedzeniem: „sport kształtuje charaktery”.
Zgadzam się z takim stwierdzeniem tylko częściowo.
Zacznę od tego, że do sportu na wysokim poziomie trenerzy selekcjonują już takie charaktery.
Ja sam byłem najlepszym przykładem selekcji do rzutów lekkoatletycznych w kraju, który nie ma żadnych w tym zakresie tradycji.
Otóż wszyscy trenerzy wiedza, że tylko specyficznie wyselekcjonowane osoby mają szanse przebicia się na najwyższy pułap sportowy
Mają szansę.
Dalej – to kolejny etap selekcyjny: kilka tygodni obserwacji charakteru i zainteresowania się treningiem wybrańca.
Jeśli wszystko idzie w dobrym kierunku – następuje trzeci etap: ocena zdolności treningowych i mentalnych zawodnika pod kątem dłuższej kariery sportowej.
I tu zaczyna się poważny dylemat tak dla zawodnika, jego rodziny jak i trenera, klubu. Czy warto!
Droga do międzynarodowego sukcesu w sporcie była zawsze usłana różami z wielką ilością kolców.
Tylko najbardziej utalentowani i wytrwali doszli do celu, a ten cel jest w wielkiej mierze kształtowany przez społeczeństwo, w którym zespół:” zawodnik – rodzina – trener” działają.
Tak w dawnych jak i obecnych czasach najważniejszym celem jest zwycięstwo i związany z tym wszechmocny pieniądz. A do tego jest potrzebny sukces. A o sukces uczciwą droga jest trudno.
Bartosz Salamon jest już blisko sportowej emerytury. Został niepodziewanie powołany na mecz reprezentacji przeciwko Albanii i chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Czy z najlepszej?
Piłkarz użył zakazanych diauretyków (środki moczopędne) tylko po to, aby wypłukać z organizmy ślady po użyciu innych nielegalnych środków wspomagania.
Jest to tak proste jak drut. Nie ma potrzeby używania tego środka o tak, dla przyjemności. On w niczym bezpośrednio nie pomaga.
Zasada używania środków dopingujących jest prosta: coś tam bierzesz, co rzeczywiście pomaga, lecz zostawia w organizmie ślady jego spożycia. Te z kolei trzeba wypłukać, aby nie wpaść na badaniach. Jednak nawet takie „wypłukiwanie” pozostawia ślady i w to właśnie wdepnął Salamon.
W sportach indywidualnych z reguły nie ma „zmiłuj się”, bo zawodnik czy zawodniczka jest odpowiedzialny za swoje postępowanie w 100 procentach.
W grach zespołowych czy nawet w konkurencjach, w których bierze udział więcej niż jeden zawodnik (sztafety, kajakarstwo, wioślarstwo kolarstwo itp.) mamy do czynienia z odpowiedzialnością zbiorową.
Salamon sam wziął na siebie dopingowanie się, jednak w konsekwencji cały zespól Lecha został ukarany.
W jaki sposób? Ano – przegrał bardzo ważne spotkanie z Fiorentiną u siebie, bez podstawowego obrońcy.
Najbardziej przykrym, przynajmniej dla mnie obrazkiem jest akcja poparcia Salamona przez zespół i klub.
To oznacza, że w sportowej Polsce czasy komunistyczne nigdy się nie zmieniły.
Oczywiście nie chce tym samym osadzać porządnych, uczciwych zawodników i zawodniczki, którzy chcąc sięgnąć po olimpijskie laury legalną drogą.
Postawa klubu Lecha wskazuje, że moralność i uczciwość, czy sportowy „fair play” nie mają znaczenia.
Chodzi tylko o szmal, a wszyscy dobrze wiemy, że wygrywanie, w tym przypadku za wszelką cenę, jest „normalką”.
Doskonale pamiętam czasu, zaraz po Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu, kiedy to Edward Gierek spotkał się z przywódcami sportu i rzucił hasło wygrania z Amerykanami na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie … za wszelką cenę.
Polacy zawsze mieli na bakier z władzą, więc niekoniecznie takie hasło zostało zrealizowane, jednak patrząc na NRD czy ZSRR jasno było widać, że trafiło na podatny grunt.
Zresztą sportowcy w komunie traktowani byli wyjątkowo dobrze więc kilka pigułek… a w końcu mieszkanie lub samochód.
Taka to jest ta sportowa mentalność.