Czysty sport?
Czysty sport?
Od pokoleń mamy do czynienia z dopingiem w sporcie.
Doping – to oczywiście zabroniona aktywność, jednak nie każdy doping jest niedozwolony.
W dawnych czasach najlepszym polskim dyskobolem był Edmund Piątkowski, nawet rekordzista świata przez pewien okres, mistrz Europy, wielokrotny olimpijczyk. Człowiek z marmuru.
Dlaczego go wspominam? Ano dlatego, że miałem okazje go poznać i zapoznać się pewnymi regułami jego życia, które należy uważać za wzorcowe.
Otóż Edmund Piątkowski był chyba wzorem dla wszystkich. Pod każdym względem.
Najważniejszą jednak cechą charakterystyczną tego zawodnika było dbanie o czystość w sporcie.
W tym „departamencie” był on niesłychanie uczciwy.
My w tamtych czasach używaliśmy jakieś sodki pobudzające przed zawodami. Nie on.
Potem, w końcu lat 60-tych na boiskach i poza nimi zaczęły pokazywać się steroidy i inne, wtedy jeszcze nie zabronione środki.
Prawie wszyscy eksperymentowali, z wyjątkiem Piątkowskiego.
I teraz szybki 40-50-letni skok do przodu i zauważamy, że sport wyczynowy jest całkowicie zachwaszczony nowinkami legalnymi i nielegalnymi.
Dlaczego? Dla szmalu!
Pieniądz jest wszech rządzącym królem na wszystkich arenach.
Zacznę od ostatniej nowinki lekkoatletycznej: nowe buty do bieganie.
Są one tak skonstruowane, że biegacze biją najlepsze rekordy świata w sposób zupełnie nieoczekiwany.
Je deklasują!
Do niedawna bariera 2 godzin w biegu maratońskim była nie do osiągnięcia, lecz teraz, przy pomocy nowych butów będzie przełamana już niedługo.
To nie jest tak, że zawodnicy i zawodniczki są o tyle lepsi. Nie. To przede wszystkim buty. Wręcz siedmiomilowe.
Wczoraj wpadła mi ręce notatka o dyskwalifikacji norweskiej narciarki.
Ragnhild Mowinckel została zdyskwalifikowana po pierwszym przejeździe zawodów inaugurujących nowy sezon Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim. Powód? Zbyt duża ilość fluoru na nartach – substancji zakazanej przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS), która od tego sezonu kontroluje to, czy zawodnicy ją stosują. Norweżka i jej sztab zarzekają się, że nie oszukują, a dyskwalifikacja to przypadek.
Używanie fluoru w smarze do nart w dyscyplinach pod egidą FIS było zakazane już w kilku poprzednich sezonach, ale federacja nie miała, jak tego kontrolować.
Ciągle mówiono o tworzeniu maszyny, która pozwoli na przeprowadzanie testów nart i sprawdzanie, jaka ilość substancji się na nich znalazła, ale prototypy ciągle nie działały, lub były odsyłane na poprawki. W końcu FIS zaprezentował kolejne takie urządzenie tego lata.
Zdaniem działaczy jest najdokładniejsze i dlatego zostało wprowadzone.
A co z fluorem np. w skokach narciarskich?
„Z tego co wiemy, w skokach nie używa się smarów fluorowych od dwóch lat.
Mógł jednak pozostać na skoczniach, które mają swoje lata i podstawowe pytanie to właśnie: co z tym zrobić? Na to odpowie nam faza testowa latem. Już w Zakopanem trochę nart ma zostać sprawdzonych, ale najlepiej wyjdzie to w Courchevel. Francuski obiekt jest znacznie starszy, więc teoretycznie narażony na pozostałości fluoru i tam narty faktycznie mogłyby się zanieczyścić”. Tak tłumaczył tą sytuację Łukasz Kruczek, team manager kadry polskich skoczków.
Przykładami można sypać godzinami. Pamiętamy przecie specjalną odzież do pływania kilkanaście lat temu. Międzynarodowa Federacja Pływacka ocknęła się jednak w czasie i sport wrócił do poprzednich norm.
F1 – to sport, gdzie nowinki techniczne maja największe znaczenia.
Międzynarodowa Federacji Automobilowa na szczęście kontroluje wskaźniki bolidów niemal z aptekarską dokładnością.
Podobnie jest we wszystkich sportach, gdzie wspomniane nowinki techniczne odgrywają znacząca role.
Ciekawym faktem jest to, że w piłce nożnej takich nowinek de facto nie ma.
Ktoś może powiedzieć: VAR, ale sam VAR pozwala tylko wyjaśnić niepewne sytuacje na boiskach nie wpływając na jakość gry.
Nasuwa się pytanie: czy te „nowinki” to doping?
www.bogdanpoprawski.com