Królowa światowych kortów
Królowa światowych kortów
Świątek i Lewandowski. Oj, niełatwo jest być czołówka światowa we własnym kraju. To znaczy – w Polsce, bo w innych krajach, to zupełnie inna bajka.
Mieszkam wiele lat w Kandzie, kręcę się po USA też często i zdecydowanie twierdzę, że takiego traktowania jak w Polsce tutaj nasi mistrzowie nie mieliby.
Zakładam, że „nasi” – to byliby Kanadyjczycy czy Amerykanie. Szczególnie Amerykanie.
I tu podam przykład z Twittera (obecnie X).
Dwie znakomite wielkości amerykańskiego narciarstwa alpejskiego: Mikaela Schiffrin i Lindsey Vonn pogratulowały Idze zwycięstwa w finale nad ich rodaczką Jessicą Pegulą – i oberwało im się bardzo.
Amerykańskie myślenie jest inne: my jesteśmy najlepsi! Nawet gdy przegramy.
Wracając do Igi.
W wielkim stylu triumfowała w WTA Finals i odzyskała w Cancun pierwsze miejsce w rankingu. Sezon, w którym w pewnym momencie przeżywała turbulencje, zakończył się dla niej wspaniale.
To był wyjątkowo trudny sezon dla polskiej królowej kortów tenisowych.
Już na samym początku jej ojciec Tomasz Świątek to dość często powtarzał i ze 100-procetowa racją, że Aryna Sabalenka, Jessica Pegula i Coco Gauff miały być największym przeszkodami do utrzymania pozycji #1 w rankingu.
Iga utrzymywała ją przez ponad 75 tygodni, aż wreszcie Sabalenka nazbierała wystarczającą ilość punktów, by ja przegonić.
Utrzymywanie się na najwyższym stopniu podium przez dłuższy czas jest z pewnością stresujące i chyba dobrze się złożyło, że Sabalence udało się ta presję z Igi barków zdjąć.
I to zauważyłem wspaniałą cechę Igi – ostry pazur waleczności.
Postanowiła odzyskać swoje liderowanie i końcówka sezonu była niesamowita.
Takiej determinacji, a szczególnie podczas finałów WTA jeszcze u niej nie widziałem.
Co tu dużo mówić – pokazała wzorem Novaka Djokovica miesce w szeregu całej reszcie swoich rywalek, a rywalki te są naprawdę wyjątkowo dobre.
Tenis nie różni się dziś zbyt wiele od biznesu, w którym zamykając rok z rekordowym zyskiem, słuchając aplauzu akcjonariuszy, nie ma za bardzo czasu, by cieszyć się chwilą, bo już nadciąga widmo kolejnych dwunastu miesięcy, w których trzeba będzie ten wynik jeszcze wyśrubować.
Za wszelką cenę krzywa musi rosnąć, inaczej ci sami udziałowcy, którzy teraz klaszczą, za chwilę będą zwalniać. Spójrzcie na tę firmę, którą dobrze znacie, która zmieniła nadgryzione jabłko (Apple) w symbol technologicznego pożądania. Od 2009 roku tylko dwukrotnie liczone rok do roku przychody nie rosły… i kończyło się to małymi trzęsieniami ziemi.
Iga Świątek jest właśnie taką marką. Marką, która wyśrubowała swoje wyniki w sposób niezwykły, a nam, udziałowcom jej ery, wciąż mało. Z zainteresowaniem obserwujemy co poniedziałek kolejne giełdowe notowania, sprawdzamy pozycje, wróżymy kolejne wzrosty i spadki. Każda choćby nieznacznie gorsza sesja sprawia, że zbiera się rada nadzorcza złożona z przynajmniej miliona ekspertów. I debatuje. Czy już przyszedł moment, by zmienić CEO (czytaj: trenera)? A może czas na nowych doradców strategicznych (tu najczęściej obrywa pani psycholog)? Sporo też głosów, że wypadałoby wreszcie odświeżyć nasz produkt, bo konkurencja się rozwija, a my stoimy w miejscu (bo przecież zdaniem lokalnych znawców branży tenisowy arsenał Świątek niespecjalnie się ostatnio wzbogacił).- Pregląd Sportowy.
A jak odbierają sukces Igi mieszkańcy Raszyna, z którego pochodzi?
Przykłady: znak drogowy ma dorysowaną do niego koronę. Ogrodzenie i mury mają napisy: „Iga jesteś wielka!”. Może nie do końca estetyczne, to jednak mówiące właściwie wszystko o największym współczesnym skarbie kobiecego sportu.
A oto podstawowe statystyki 2023 roku.
Świątek w całym sezonie tylko dziewięciokrotnie schodziła z kortu pokonana. Dla porównania Sabalenka przegrała 14 spotkań.
Polka w sezonie 2023 zdobyła sześć tytułów, wygrywając turnieje w Dausze, Stuttgarcie, wielkoszlemowy Roland Garros w Paryżu, a później w Warszawie, Pekinie i na koniec mastersa w Cancun. W rankingu ma 245 punktów przewagi nad Sabalenką i aż 2712 nad trzecią Amerykanką Coco Gauff.
Oby tak dalej!