Czy sport kształtuje charakter…
Czy sport kształtuje charakter…
Od samego początku zajmowania się sportem w moim życiu słyszałem powtarzające się powiedzenie, że sport kształtuje charaktery.
Tak też wtedy myślałem, bo zostałem przekonany przez dorosłych, którzy nigdy sportu nie uprawiali. Dlaczego? Ano dlatego, że dorośli mieli uprzywilejowane pozycje: rodzice, krewni, nauczyciele, trenerzy … a starszych należało słuchać.
Od 12 roku życia trenowałem sam w moim małym mieście Lesznie Wlkp.
Chciałem zostać mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą.
Lubiłem trenować, a szczególnie lubiłem trenować samotnie. Tak naprawdę, nie wiem, dlaczego. Końcu uwielbiałem też grę w piłkę nożną i w piłkę ręczna, a przecież to sporty zespołowe.
„Dorośli” mówili mi wtedy, że te moje samotne treningi wyrabiają dobry/silny charakter, dyscyplinę i temu podobne cechy. Głęboko w to wtedy wierzyłem.
Dalej o tym charakterze.
Od dziecka lubiłem słodycze. Niesamowicie. Zawsze zjadałem ich tony, przez co miałem tendencję do tycia.
Te słodycze lubiłem tak samo jak moje „samotne” treningi, ale nikt mi nie mówił, że jedzenie słodyczy kształtuje dobry/silny charakter.
Dlaczego to wspominam? Dlatego, że mam inną opinię.
Moim zdaniem – sport nie kształtuje charakteru.
To ludzie z odpowiednim charakterem trafiają do sportu.
Co to jest ten „odpowiedni charakter”?
I tu moje osobiste spostrzeżenia.
Najlepszym trenerem w historii polskiego boksu był Feliks Stamm. Szlifował wielu polskich bokserskich mistrzów. Głównym wspólnym mianownikiem selekcji członków do jego kadru było wybranie „odpowiednich charakterów”.
Większość z nich miała wyroki, odsiedziała swój czas w więzieniu. Nie były to poważne kryminalne przestępstwa, tylko takie małe, przeważnie za bójki czy pobicia.
Chłopaki mieli charakter do bicia.
Z moich trenerskich doświadczeń tematycznie zgadzam się z trenerem Stammem. Czempioni mają charakterek.
Zauważyłem te tendencje szczególnie tu, w Kanadzie.
Ten „charakterek” wynosili oni zwykle z atmosfery domowej.
Wszyscy moi najlepsi zawodnicy i zawodniczki byli dziećmi bezpośrednich emigrantów.
Przyznajmy – wyemigrowanie ze swojego kraju do innego, nieznanego, wymaga specyficznego charakteru.
Dzieci to odziedziczają niejako automatycznie, natomiast codzienne trudy emigracyjnego życia taki charakter umacniają.
I dalej, z wiekiem, wraz napływem energii i frustracji, chcą się gdzieś wyżyć. Najlepiej w sporcie.
Popatrzymy na amerykańskich mistrzów profesjonalnych sportów jak football, koszykówka czy baseball. Najwięcej przedstawicieli tych grup wywodzi się z rodzin nieuprzywilejowanych.
I tutaj, dla odmiany, wspomnę o charakterkach młodych piłkarzy reprezentacji Polski U-17. Niepełnoletnich.
Na ostatniej prostej przygotowań do mistrzostw świata U-17 wstrząsnęła kibicami informacja o alkoholowym wybryku z udziałem czterech piłkarzy: Oskara Tomczyka, Filipa Rózgi, Jana Łabędzkiego oraz Filipa Wolskiego. Czwórka piłkarzy opuściła hotel po godzinie 22:00, a jeden z nich pijacki wybryk okupił dodatkowo rozciętym łukiem brwiowym.
Upili się na wyspie Bali, co mogło spotkać się z dużymi konsekwencjami. Złamali oni bowiem prawo, które w tym muzułmańskim kraju jest surowo przestrzegane.
Trener wyrzucił piłkarzy z kadry i pani konsul temu przyklasnęła.
Dodała: „bardzo dobrze, że trener wysłał chłopaków do Polski, bo nigdy nie wiadomo, co by się teraz działo. Mogłoby to się skończyć więzieniem, bo teraz bardzo zaostrzyli prawo dla przyjezdnych”.
Niestety – polska prasa nie stanęła po stronie trenera i skrytykowała go za „brak umiejętności komunikowania się”. Podobnie zresztą jak ich rodzice.
Wygląda na to, że polski „charakterek piłkarski” jest wyssany z mlekiem matki.
http://www.bogdanpoprawski.com