Przebudzenie królowej.
Przebudzenie królowej.
Tradycyjne, w połowie kwietnie, międzynarodowa lekka atletyka uszi się z zimowego snu.
Zimowe starty na hali t taki sympatyczny dodatek, ponieważ nie wszystkie konkurencje mogą być, z oczywistego braku miejsca, rozgrywane.
Tradycyjnie te, w USA w miejscowości Ramona w stanie Oklahoma, odbywają się zawody tylko w rzutach lekkoatletycznych, gdzie najważniejszą konkurencją jest rzut dyskiem tak kobiet jak i mężczyzn.
Dlaczego tak się dzieje?
Ano dlatego, że w tym czasie Oklahomie potężnie wieje.
Organizatorzy zbudowali koło do rzutu dyskiem w ten sposób, że można odpowiedni kierunek rzucania wybierać zgodnie z kierunkiem wiatru.
Musza tutaj dodać trochę więcej szczegółów.
Otóż rzut dyskiem jest konkurencją techniczną, w której nie obowiązuję przepis ani o sile ani kierunku wiatru. W konkurencjach biegowych (sprintach) lub w skoku w dal czy trójskoku maksymalnie dopuszczalny wiatr w plecy (pomagający w uzyskiwaniu lepszych rezultatów) wynosi 2m/s.
Każdy nieco mocniejszy powiew anuluje legalizacje osiągniętego rezultatu.
W skoku o tyczce siła wiatru nie ma znaczenie i podobnie jest w przypadku rzutu dyskiem.
Zawodnik doskonale technicznie „ustawiony” potrafi wiatr odpowiednio wykorzystywać.
Tak też stało się tydzień temu w Ramonie.
Młody Litwin Mykolas Alekna ustanowił nowy rekord świata wynikiem 74.31m.
Poprawił on dotychczasowy rekord Niemca z NRD Jurgena Schulta 74,08.
Schult uzyskał swój rezultat w 1986 roku na zawodach w NRD, gdzie z pewnością organizatorzy nie prowadzili żadnych badan antydopingowych. A system NRD-owski z tego słynął.
Z uwagi na fakt, że nie ma testów na „czystego zawodnika” nie można wykluczyć możliwości dopingowania się w żadnym przypadku na świecie do momenty przeprowadzenia takich badań.
W Oklahomie je przeprowadzono i wygląda na to, że jeden z najstarszych rekordów epoki „ciężkiego koksu” wreszcie padł.
Dalej, rozważając wiatr – w pierwszym mitingu z cyklu Diamentowej Ligi, Amerykański Szwed Armand „Mondo” Duplantis ustanowił kolejny, niesamowity rekord świata. Pobił swój dotychczasowy o 1 cm i przeskoczył wysokość 6.24m.
Tyczkarze czy skoczkowie wzwyż bija rekordy po centymetrze, gdyż za każdy firma Nike płaci $150,000.
Zresztą mistrzem takiego zarabiania był Sergiej Bubka, Ukrainiec reprezentujący barwy Związku Radzieckiego.
Rzut młotem akurat nie ma nic wspólnego z wiatrem. Czy z wiatrem, czy po wiatr, leci tak samo daleko.
Wiemy, że Polska została potęgą w tej konkurencji tak wśród mężczyzn jak i kobiet, dzięki praktycznie jednemu trenerowi doktorowi Czesławowi Cybulskiemu. To nie kto inny jak mój klubowy kolega „Czesiu” z poznańskiego AZS wprowadził tą konkurencje na wielkie wody.
Sukcesy odnosił już w latach siedemdziesiątych, jednak takie prawdziwe przyszły na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w 2000 roku, kiedy to Szymon Ziółkowski zdobył złoto, podobnie do Kamili Skolimowskiej.
To nie kto inny jak Czesiu zaprowadził Anitę Włodarczyk i Pawła Fajdka na „salony lekkiej atletyki”.
Także Czesiu trenował obie trenerki Wojciecha Nowickiego i oczywistym jest to, że ich wiedza zakiełkowała u Czesia na poznańskiej rzutni.
Czesław Cybulski zmarł dwa lata temu i wraz z nim – polski „system rzutu młotem”.„System” – obecnie nie ma żadnych systemów. ”Systemami” są indywidualni trenerzy doskonale znający fach dzięki swoim doświadczeniom i systematycznej pracy.
Podobnie jest w Kanadzie.
Właśnie Ethan Katzberg zbił Nowickiego i Fajdka na kwaśnie jabłka w ubiegły weekend w Nairobi. Rzucił młotem 84.36.
Ktoś może powiedzieć – nowy kanadyjski system.
Nic z tego.
Jeden trener i jeden zawodnik.
To nie gwarantuje żadnej ciągłości szkoleniu.
http://www.bogdanpoprawski.com