Polacy oburzeni ucieczką ministrów do Brukseli
Polacy oburzeni ucieczką ministrów do Brukseli
Ponad połowa respondentów uważa, że ministrowie i posłowie nie powinni startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Tydzień temu w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość zaprzysiężenia nowych ministrów. W skład rządu Donalda Tuska weszli: Hanna Wróblewska jako minister kultury i dziedzictwa narodowego, Tomasz Siemoniak jako minister spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztof Paszyk jako minister rozwoju i technologii oraz Jakub Jaworowski jako minister aktywów państwowych. Z Radą Ministrów pożegnali się tym samym: Bartłomiej Sienkiewicz, Marcin Kierwiński, Krzysztof Hetman i Borys Budka, którzy kandydują w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się 9 czerwca.
Na listach do PE znaleźli się także wiceministrowie oraz obecni posłowie wybrani w wyborach parlamentarnych 15 października ubiegłego roku. W sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” zapytano Polaków, czy uważają, że tacy politycy powinni kandydować w wyborach europejskich.
Większość Polaków nie chce, aby obecni posłowie i ministrowie kandydowali do Parlamentu Europejskiego. 37,8 proc. respondentów odpowiedziało, że ministrowie i posłowie „zdecydowanie” nie powinni kandydować do PE. 14,3 proc. badanych udzieliło odpowiedzi „raczej nie”. W sumie daje to 52,1 proc. odpowiedzi negatywnych. Z kolei 13,6 proc. uczestników badania wskazało opcję “zdecydowanie tak”, a 20,7 proc. – „raczej tak”. 13,6 proc. ankietowanych nie ma zdania w tej sprawie.
Badanie IBRiS przeprowadzono w dniach 10-11 maja na 1071-osobowej próbie respondentów.
– Partyjne decyzje wszystkich ugrupowań, by w wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawić jak najmocniejszych, najbardziej znanych kandydatów są nastawione na maksymalizację zysków, czyli zdobycie jak największej puli mandatów. To jednak nie idzie w parze z opinią obywatela, który myśli: tak niewiele zrobili, a już idą na polityczną emeryturę. Poza tym europarlament generalnie nie jest postrzegany jako miejsce, w którym krajowy polityk walczy o interesy jego kraju. Raczej jako nagroda polityczna, wielki osobisty zysk, kosztem niewielkiej pracy – ocenił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.