Pośmiertny awans dla zmarłego żołnierza. Czy władze manipulowały Jego śmiercią?
Pośmiertny awans dla zmarłego żołnierza. Czy władze manipulowały Jego śmiercią?
Szeregowy Mateusz Sitek, który zmarł w wyniku ataku imigrantów, został decyzją szefa MON pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta Wojska Polskiego.
W czwartek po południu wojsko przekazało, że zmarł żołnierz 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, 21-letni szeregowy Mateusz Sitek, raniony nożem na granicy z Białorusią. Do ataku doszło 28 maja w okolicach Dubicz Cerkiewnych. Żołnierz został ugodzony nożem przez jednego z nacierających na granicę imigrantów.
Pogrzeb żołnierza odbędzie się 12 czerwca w Nowym Lubielu na Mazowszu. Uroczystość rozpocznie się o jedenastej w miejscowym kościele świętej Anny.
1 Warszawska Brygada Pancerna, w której służył, poinformowała o odznaczeniu Sitka Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju.
Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony pośmiertnie awansował żołnierza na stopień sierżanta Wojska Polskiego.
W ostatnich tygodniach rośnie presja na granicę polsko-białoruską i agresja imigrantów. Funkcjonariusz Straży Granicznej, który zaatakowany został konarem, jest w szpitalu z poważnymi obrażeniami głowy. Cudzoziemcy zaatakowali patrole policji, w wyniku czego uszkodzono dwa samochody.
Telewizja Republika rozmawiała z kilkoma żołnierzami, którzy strzegą od kilku lat granicy z Białorusią. „Rozmowy odbyły się przed skutkami tragicznych wydarzeń, do których dochodziło w ostatnich dniach. Obraz, który wyłania się z relacji polskich żołnierzy, jest szokujący” – podkreślono.
– Nasi przełożeni nie ułatwiają nam pracy. Tak jakby ci migranci mieli przechodzić na stronę Polski. Ciągle jesteśmy opieprzani za swoje działania – relacjonował jeden z żołnierzy.
– Nas jest dwóch na posterunku. Zanim Straż Graniczna przyjedzie nam pomóc, to mija godzina, a w tym czasie migranci zdążą przejść, przynajmniej kilku. Wojskowa radiostacja, którą mamy na wyposażeniu, nie działa w miejscu tych bagien, nie mamy tam zasięgu, więc nie możemy się ze sobą kontaktować – powiedział wojskowy. – Oprócz służbowych, mamy też swoje prywatne radiostacje, ale przełożeni zakazują nam ich używania, bo nie są szyfrowane, ale bez tego ta granica by w ogóle nie działała – dodał.
Przypomnijmy, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy użyli broni wobec uzbrojonej w niebezpieczne narzędzia grupy imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. Do incydentu doszło na przełomie marca i kwietnia tego roku w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne.
„Albo Kosiniak-Kamysz mówi nieprawdę, albo nie wie”
Pojawiły się rozbieżne informacje ws. zgonu żołnierza ranionego na polsko-białoruskiej granicy. Niepokojące doniesienia przekazał dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz.
„W trakcie opieki nad rannym żołnierzem wszystkie zamierzone i wykonane procedury medyczne zostały przeprowadzone bez najmniejszego uchybienia co do ich jakości i terminowości. Ratując jego życie i zdrowie ratowaliśmy jednego z nas” – podał w komunikacie Wojskowy Instytut Medyczny.
Placówka zwróciła się z apelem o „powściągliwość i rozsądek w formułowaniu nieetycznych i sprzecznych z faktami stwierdzeń”. „Pojawiające się w przestrzeni publicznej insynuacje i pomówienia są nieuprawnione, krzywdzące i godzące w honor żołnierzy, jak również w profesjonalizm i zaangażowanie pracowników oraz dobre imię Instytutu” – podkreślono.
Tymczasem w czwartek wieczorem w programie „Stan wyjątkowy” Onetu Andrzej Stankiewicz ujawnił, że o śmierci żołnierza dowiedział się ze swoich źródeł wiele godzin przed komunikatem dowództwa. Dziennikarz zaznaczył, że informację uzyskał od osoby związanej z PiS-em.
– Opowiem państwu sytuację naprawdę poruszającą. Wczoraj wieczorem, późno w nocy dostałem informację od swojego stałego informatora, (…) że nie żyje żołnierz, który został zaatakowany na granicy. Dzisiaj rano poprosiłem Edytę Żemłę (dziennikarka Onetu specjalizująca się w tematyce wojskowej), żeby zaczęła to sprawdzać. Ona sprawdziła w kręgach wojskowych, dzwoni do mnie ok. godz. 10:00 i mówi: Andrzej, wszyscy mówią, że on nie żyje – relacjonował Andrzej Stankiewicz.
– Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej w związku z artykułem Onetu o tych trzech zatrzymanych (żołnierzach) mówi, że żołnierz na granicy jest ciężko ranny. To była godz. 10:45, to już było po moich rozmowach z Edytą. Po konferencji Kosiniaka Edyta oburzona do mnie dzwoni, dlaczego Kosiniak takie rzeczy mówi. Dzwonię wtedy do współpracownika bliskiego Władysława Kosiniaka-Kamysza (…) i mówię: mamy potwierdzone we wszystkich możliwych źródłach, że ten żołnierz nie żyje. Są dwie możliwości: albo Kosiniak-Kamysz mówi nieprawdę, albo nie wie – kontynuował dziennikarz.
– Kilka godzin później dowództwo podało w komunikacie, że (żołnierz) zmarł po południu. Otóż według moich informacji zmarł wcześniej – stwierdził Stankiewicz.
– Informację pierwotną, późno w nocy, dostałem z kręgów PiS. To pokazuje, kto ma dzisiaj realnie informacje o tym, co dzieje się w armii, a kto nie – dodał.
Seria pytań do Tuska
W czwartek w mediach społecznościowych serię pytań do premiera Donalda Tuska skierowała była minister zdrowia, poseł PiS Katarzyna Sójka. „Panie premierze Donaldzie Tusku, czy prawdą jest, że już kilka dni temu, gdy wasze media informowały o stabilnym stanie zdrowia tego dzielnego żołnierza, stwierdzona została śmierć jego mózgu? Czy prawdą jest, że organy wewnętrzne już od kilku dni nie pracowały, ale na polecenie pana generałów aż do wyborów miano podtrzymywać ciało tego dzielnego żołnierza?” – zapytała – „Nie zastraszycie lekarzy i personelu szpitala…” – dodała.
MON – fala dymisji możliwa już w poniedziałek
W związku z ostatnimi wydarzeniami na granicy z Białorusią w MON powstaje lista osób do dymisji – donoszą media. Mają się na niej znaleźć nawet generałowie. Konsekwencje mogą dotknąć także Żandarmerię Wojskową.
W mijającym tygodniu Onet poinformował, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała żołnierzy, którzy użyli broni wobec uzbrojonej w niebezpieczne narzędzia grupy imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. Do incydentu doszło na przełomie marca i kwietnia tego roku w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne. Mundurowi mieli oddać trzy strzały ostrzegawcze: najpierw w powietrze, później w ziemię, następnie pod nogi przybyszów. Zatrzymani żołnierze, którzy przebywają już na wolności, są oskarżeni o „przekroczenie uprawnień” i „narażenie życia oraz zdrowia innych osób”. Decyzją prokuratora zostali również zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór przełożonego wojskowego. Koledzy z jednostki aresztowanych żołnierzy zorganizowali zrzutkę na prawników.
Niedługo po ujawnieniu tej sprawy media obiegła informacja o śmierci żołnierza, który został raniony nożem przez migranta na granicy.
Obie sprawy wstrząsnęły opinią publiczną i wywołały dyskusje na temat możliwej dymisji ministra obrony narodowej oraz ministra sprawiedliwości. Szczególnie bulwersujący jest fakt, że incydent z zatrzymanymi żołnierzami przez ponad dwa miesiące był ukrywany przed społeczeństwem.
Okazuje się jednak, że dymisje mają być, jednak nie obejmą wyżej wymienionych ministrów. Jak bowiem wynika z nieoficjalnych ustaleń Radia ZET, „w związku z ostatnimi wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej w Ministerstwie Obrony Narodowej powstaje lista osób, które mają podać się do dymisji. Znaleźć się na niej mają nawet generałowie”. Do dymisji może dojść już w najbliższy poniedziałek.
Na tym jednak nie koniec. Według dziennikarzy rozgłośni, trwa również szeroki audyt w Żandarmerii Wojskowej, który również może zakończyć się odwołaniami ze stanowisk.