Spór o zmianę nazwy placu Yonge-Dundas na plac Sankofa
Spór o zmianę nazwy placu Yonge-Dundas na plac Sankofa
Ostatnie, wtorkowe posiedzenie torontońskiego Komitetu Wykonawczego przebiegało w gorącej, naładowanej emocjami atmosferze, gdzie dochodziło do ostrej wymiany zdań. Dyskusję na ostatnim posiedzeniu wielu mieszkańców wykorzystało aby skłonić władze miasta do wycofania się ze zamiaru zmiany nazwy palcu Yonge-Dundas na plac Sankofa, co wydawało się – jest już przesądzone.
Na placu, formalnie znanym jako plac Yonge-Dundas, zaczęły się już zmieniać znaki, a wtorkowa debata miała na celu przegląd operacji i zarządzania procesem przemiany.
Jednakże aktywiści tacy jak Daniel Tate skorzystali z okazji, aby nakłonić burmistrz Toronto i komisję do całkowitej zmiany kursu i zachowania nazsy Yonge-Dundas. Tate złożył petycję, pod którą zebrano 30 tysięcy podpisów sprzeciwiającej się tej decyzji.
– Jesteśmy tutaj, aby powiedzieć wszystkim naszym wybranym przywódcom, którzy pracują dla nas, jako ich wyborcy, że jest to nie do przyjęcia. Wiemy, że wybory odbędą się w październiku 2026 roku i nie będziemy tego tolerować – powiedział Tate.
Tate stwierdził, że są to marnotrawstwo wydatków i sprzeciwia się także nazwie „Sankofa”, chociaż radna Paula Fletcher zwróciła uwagę, że wiele podpisów nie pochodzi od mieszkańców Toronto.
– Doceniam fakt, że ludzie złożyli petycję na stronie Change.org, ale nie jest to petycja lokalna z Toronto – powiedziała Fletcher.
Nazwę „Sankofa” zaproponowano po tym, jak komitet składający się z przywódców rasy czarnej i rdzennej zbadał możliwości zastąpienia nazwy Dundas. Sankofa wywodzi się z Ghany i reprezentuje akt refleksji i odzyskiwania nauk z przeszłości.
Początkowy proces zmiany nazwy placu został zapoczątkowany petycją, w której wskazano, że Henry Dundas, na cześć którego nazwano plac Yonge-Dundas, był zamieszany w opóźnianie zniesienia transatlantyckiego handlu niewolnikami.
– Myślę, że prawdziwym problemem jest tutaj rasizm wobec Czarnych. Gdyby nazwano to na cześć innego wybitnego człowieka rasy kaukaskiej, nie mielibyśmy dzisiaj tej dyskusji – powiedział radny Chris Moise.
Moise przewodzi akcjom w ratuszu i twierdzi, że walka nie była łatwa.
– Otrzymuję okropne e-maile. Telefony do mojego biura. Ludzie w mediach społecznościowych mówili mi okropne rzeczy – wyjawił Moise.
Moise i burmistrz Olivia Chow utrzymują, że na zmianę nazwy nie zostaną wydane żadne pieniądze podatników. Zamiast tego 335 tysięcy dolarów będzie pochodzić z funduszu Sekcji 37.
– Są to właściciele gruntów, deweloperzy, którzy rozwijają się w okolicy i w okolicy, wnoszą wkład w budowę sekcji 37 i stąd pochodzą pieniądze – powiedziała Chow.
Wszelkie dodatkowe koszty Plac pokryje za pośrednictwem zewnętrznych partnerów finansowych oraz wsparcia rzeczowego.
Projekt trafi teraz do Rady Miasta, gdzie będzie rozpatrywany 26 czerwca.
Na podst. CityNews