Taka mikstura sportowa
Taka mikstura sportowa
Zakończenie igrzysk olimpijskich zawsze przypomina mi zejście z tego świata osoby mi znanej czy bliskiej.
Nic wesołego, tylko płakać.
Jakoś powoli się ocknąłem i zacząłem analizować inne dyscypliny na bieżąco.
Okazuje się, że świat sportu nie umarł, a wręcz trzyma się całkiem dzielnie.
Oto kilka bieżących informacji.
Żużel:
Zacznę od informacje od bardzo niemiłej dla mnie wiadomości. Otóż mój ulubiony klub sportowy Unia Leszno spadł z najlepszej ligi żużlowej na świecie. Taką jest bowiem polska Ekstraliga.
Bedzie występował na jej zapleczu, jednak, mam nadzieje, że nie na długo.
Z informacji prasowych w Polsce wynika, że najlepsi zawodnicy Unii na przyszły sezon zostaną w klubie, co może zapewnić natychmiastowy powrót do elity żużlowej.
Przypomnę, że Unia Leszno jest 18-krotnym mistrzem Polski. Ta ilość tytułów jest największą wśród wszystkich klubów.
Piłka nożna:
Nowy sezon piłkarski w czołowych ligach europejski właśnie się rozpoczął.
Ktoś może powiedzieć, że w Polsce mamy już koniec piątej kolejki.
Polska liga nie należy do tych czołowych europejskich – tak na marginesie.
Najlepszy polski piłkarz wszechczasów Robert Lewandowski dał znów pokaz swoich umiejętności strzeleckich i w pierwszym, meczy Barcelony strzelił dwie bramki.
Śledząc media społecznościowe oczekiwałem negatywnego nalotu, bo przecież dwie bramki to nie hat-trick – i niewiele się pomyliłem.
Obojętnie co chłopisko zrobi czy czego nie zrobi – zawsze najbardziej widocznymi wpisami będą te negatywne.
Tenis:
Podobne do Roberta „życie społecznościowe” ma polska najlepsza tenisistka wszechczasów – Iga Świątek. Bardzo rozczarowała polską publiczność zdobywając „tylko” brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.
Zaledwie w tydzień później dotarła do półfinału turnieju w Cincinnati i przegrała ze swoją największą rywalką – Aryną Sabalenką.
Koniec świata. Pismacy z przeglądu Sportowego (przepraszam, ale tak ja ich widzę) rozdzierają już szaty, doradzają Idze jak zmienić zespół doradców, trenerki, bo wiedza przecież wszystko lepiej.
Kolarstwo:
Wiosną tego roku Katarzyna Niewiadoma odniosła jedno z najważniejszych zwycięstw w swojej karierze – wygrała Walońską Strzałę. Jest to jednodniowy wyścig kolarski rozgrywany corocznie od 1936 w walońskiej części Belgii. Od 2005 wyścig należy do cyklu najważniejszych wyścigów kolarskich.
Niewiadoma wzięła również udział w wyścigu olimpijskim. Niestety, w trakcie 157-kilometrowego wyścigu, leżała w kraksie i dojechała do mety samotnie na ósmej pozycji, ze stratą 2.44.
W niedzielę stanęła przed szansą na napisanie historii polskiego kolarstwa. Choć kobiecy Tour de France jedzie dopiero trzeci rok, to z miejsca stał się jednym z najważniejszych cyklów w kalendarzu, próbując do równać męskiemu odpowiednikowi. Polka założyła żółtą koszulkę liderki na piątym etapie i nie oddała jej przez dwa następne dni.
Jasne było, że zwycięstwo w całym ośmioetapowym cyklu, który liczył prawie 1000 km, rozstrzygnie się na dystansie ostatnich kilometrów. Jak w kalejdoskopie zmieniała się wirtualna klasyfikacja. Wpadając na metę jako czwarta, Niewiadoma nie wiedziała, czy wygrała. Etap wygrała bowiem Demi Vollering z przewagą ponad minuty. Dopiero po kilku chwilach Polka wybuchła łzami szczęścia. Wygrała z Holenderkami kolejno o cztery i dziesięć sekund.
Wyścig zakończył się stromym podjazdem w słynnym ośrodku narciarskim Alpe d’Huez.
Okupiony strasznym cierpieniem tryumf odprowadził do sytuacji, że czekający na nią przedstawiciele zespołu Canyon SRAM-Racing musieli ją zdjąć z roweru.
Po prostu nie miała sił, żeby przełożyć nogę przez ramę.
Czapki z głów, panowie!
http://www.bogdanpoprawski.com