Więcej o piłce
Więcej o piłce
Ciekawy weekend z piłką nożną w głównej roli dobiegł końca.
Reprezentacja Polski zagrała dwa mecze w Lidze Narodów ze zmiennym szczęściem.
Pierwszy, ze Szkocją, a drugi z Chorwacją.
Po wygraniu, w dramatycznych zresztą okolicznościach, meczu z reprezentacją Szkocji 3:2, wydawało się, że reprezentacja Polski wciąż zmierza w dobrym kierunku. Mam na myśli ofensywną i skuteczną grę. Świadczyć może o tym chociażby wyjściowe zestawienie środka pola polskiej drużyny, w którym nie było żadnego naturalnego defensywnego pomocnika.
W meczu ze Szkocją przyniosło to zamierzone efekty. Trzeba przyznać, że szczęście się trochę uśmiechnęło, ale wynik i 3 punkty dawały nadzieję na pełny komplet punktów.
Z Chorwacją ta taktyka niewiele jednak zdziałała. Polacy oddali zaledwie dwa strzały na bramkę rywali, ale żaden nie wpadł do bramki. Chorwackie media nie mają wątpliwości, że ich reprezentacja w tym spotkaniu była zdecydowanie lepsza. Zresztą nie tylko chorwackie.
Dodam tu jednak, trochę na przekorę, że jedynego, zwycięskiego gola, zdobył Luka Modric z rzutu wolnego, więc nie ma co rozdzierać szat.
Zresztą sam pomysł na dodatkowe rozgrywki „Ligi Narodów” w momencie, kiedy zawodnicy grają po 60-70 meczów roku jest chyba poroniony.
Trochę o piłce reprezentacyjnej po tej stronie oceanu.
W rozegranym w Kansas City towarzyskim meczu piłkarskim reprezentacja Kanady pokonała USA 2:1. To jej pierwsze zwycięstwo nad tym rywalem od… 1957 r.
Wcześniej drużyna naszego przybranego kraju nie triumfowała w 23 kolejnych meczach przeciwko USA. Poprzednie zwycięstwo — 3:2 w St. Louis 6 lipca 1957 roku w eliminacjach mistrzostw świata — było dotychczas jej jedynym nad Amerykanami.
Pierwszą bramkę dla Kanady strzelił w 17. minucie Jacob Shaffelburg. To prowadzenie podwyższył Jonathan David w 58mej minucie gry… Honorowego gola dla gospodarzy uzyskał Luca de la Torre w 66. minucie.
Jacob Sheffelberg jest chyba najjaśniejszym punktem kanadyjskiej reprezentacji, a swój kunszt pokazał światu po raz pierwszy podczas Copa American latem.
I powrót do Europy.
Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek zakończyli swoje kariery piłkarskie i z tej okazji ich były niemiecki klub Borussia Dortmund zorganizował spotkanie – fetę.
Obaj zagrali na boisku.
Mecz pożegnalny legend BVB oglądało ok 81 tysięcy na trybunach. Piękny gest ze strony klubu, organizatora tego wydarzenia.
Błaszczykowski i Piszczek zostali zmienieni w 90. minucie. Gdy schodzili z murawy, pożegnano ich owacją na stojąco, a z trybun skandowano ich nazwiska.
Pożegnalny mecz Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego przebiegł zgodnie z planem. Wszystko odbywało się w sielankowej atmosferze i zarówno zawodnicy, jak i kibice świetnie się bawili. Poza głównymi bohaterami tego meczu na boisku mogliśmy oglądać takie legendy jak Mats Hummels, Jacek Krzynówek, Marcel Schmelzer, Ebi Smolarek, czy obecny trener zespołu z Dortmundu Nuri Sahin. Nie zabrakło również aktywnie grających piłkarzy, takich jak Henrich Mchitarjan, czy Julian Brandt.
Polscy fani mogli cieszyć się podwójnie, ponieważ Polacy dostarczali w tym meczu liczby.
Dwie bramki strzelił Kamil Grosicki, a jedno trafienie dołożył Artur Wichniarek.
Ostatecznie zwycięstwo odniosła drużyna Kuby Błaszczykowskiego, która wygrała 5:4
Można było zatem powiedzieć, że całe wydarzenie było jak najbardziej udane.
Dodam, że jedną z drużyn poprowadził Juergen Klopp, który był trenerem Piszczka i Błaszczykowskiego w BVB i cieszył się z nimi z wywalczenia tytułu mistrza Niemiec dwukrotnie (2010/11 i 2011/12), a także ze zdobycia krajowego pucharu (2011/12) i Superpucharu (2013 i 2014). W sezonie 2012/13 dotarł z Polakami do finału Ligi Mistrzów.
81 tysięcy widzów? Robi wrażenie.
http://www.bogdanpoprawski.com