Cyber szamanka z powołania
Cyber szamanka z powołania
Z WIZYTĄ W BIOMEDICINE HOLISTIC HEALING CLINIC
CYBER SZAMANKA
z powołania
Pierwsze wrażenie jest zawsze ważne. Po przekroczeniu progu miałem podświadome uczucie, że “stąd bije zdrowiem”. Choć niezbyt wiedziałem skąd i dlaczego. Po chwili pojawiła się drobna brunetka o dość silnym głosie: – A co chcesz wiedzieć?
Chciałem wiedzieć jak najwięcej: – Doszły mnie słuchy, że pani odprawia jakieś czary. I że rozpoznaje choroby lepiej niż konsylium lekarskie. Ludzie tak mówią…
Pani Hania żachnęła się na te “czary”, ale ponieważ z niedowiarkami ma do czynienia dość często to pewnie dlatego aby oszczędzić czas, postanowiła “powróżyć” mi z dłoni. Rzecz jednak w tym, że tej dłoni praktycznie nie widziała. Przyłożyła ją za to do urządzenia o kosmicznej nazwie Biopulsar-Refleksograph i już po 2 minutach powiedziała mi więcej i trafniej, niż wszyscy lekarze domowi przez całe życie. Pierwsze zaskoczenie jeszcze udało się jakoś nadrobić miną ale po nim nadeszły następne…
Biomedicine Holistic Healing Clinic znajduje się w zachodniej Mississaudze, w samym środku milutkiej i nietypowej plazy przy 1900 Dundas St. West. Stały czytelnik “Nieznanego Świata” od razu poczułby się tam jak w domu, inni pewnie zachowają swój sceptyczny dystans ale tylko do czasu… Pani Hania o to zadba, bo ma misję i pasję zarazem, a to się natychmiast odczuwa.
Dla niej nie był to wybór przypadkowy. Nastąpił po 25 latach poszukiwań, doświadczeń i podróży po cały świecie. Intensywanie tropiła skuteczne, często zakrzyczane przez oficjalną medycynę sposoby na pomaganie innym. I dosłownie, i mentalnie, i spirytualnie. Te poszukiwania dokumentuje cała ściana dyplomów: od mistrza reiki po nadany na Hawajach tytuł szamana. To dlatego nie zawahałem się zapożyczyć go do powyższego tytułu, który chyba oddaje to, co dzieje się w klinice: diagnostyka i terapie XXII wieku w symbiozie z tymi zamierzchłymi, o których nawet nasze babcie pozapominały.
– Czym właściwie się Pani zajmuje? Nazwa kliniki sugeruje, że biomedycyną. Czyli czym?
– Czyli medycyną naturalną, holistyczną. Współczesna medycyna akademicka opiera się głównie na farmakologii i interwencjach chirurgicznych. Tymczasem podstawą biomedycyny jest oparcie się na własnych siłach obronnych organizmu, na zmuszeniu organizmu aby zdolny był do samodzielnej obrony przed chorobą.
– Jest do tego zdolny?
– Jest. Wszystkie nasze komórki obumierają i odradzają się od nowa. Organizm potrafi bronić się przed infekcjami, nie należy mu w tym przeszkadzać, często jednak należy pomóc. Banalnym, najprostszym wizualnie przykładem jest siniak, kiedy organizm sam eliminuje opuchliznę. Nasi pradziadowie nie posiadali antybiotyków, posługiwali się energią własną i energią słońca, stosowali zioła i nie żyli ani krócej ani fizycznie gorzej.
– A my to pozapominaliśmy?
– Pozapominaliśmy i zignorowaliśmy. A ponadto przestaliśmy się zdrowo i umiejętnie odżywiać. Procent zachorowań na raka w ostatnich 30 latach wzrósł zatrważająco – o 75% w porównaniu z poprzednim stuleciem. Odżywiamy się żle i często nie mamy na to wpływu ze względu na masowe stosowanie chemii choćby w hodowli zwierząt. Żyjemy w czasach ultraszybkiej produkcji żywności, faszerowanej sodem, antybiotykami, konserwantami, hormonami. Chleb nie powinien leżeć przez tydzień bez zmian. A on pleśnieje zamiast twardnieć. Nie uda nam się skwasić mleka, nie zrobimy z niego sera. Nie stworzymy żadnego produktu z rzeczy podstawowych. Kury z farm karmione są paszami, które zabiły definicję jajka jako wartościowego pokarmu. Łańcuch pokarmowy jest zakłócony. Dlatego mamy tak wiele dzieci i młodzieży z problemami hormonalnymi, z alergiami pokarmowymi i środowiskowymi.
– Za mojego dzieciństwa był to problem niezauważalny.
– Ale dzisiaj jest poważny. Są to rzeczy, na które praktycznie nie mamy wpływu. Nie chcę wspominać o szczepionkach czyli o wprowadzaniu antyciał do organizmu, bo mnie posądzą o herezję (…) Gdybyśmy jednak wrócili do starych, zapomnianych metod, a przede wszystkim nauczyli się wsłuchiwać we własny organizm to już jest połowa sukcesu.
– Jak by to wytłumaczyć na najprostszych przykładach. Mamy jesień, okres masowych przeziebień…
– I najczęściej sięgamy po Tylenol, Advil, itp. Zapominamy o tak cudowych środkach jak czarny bez, miód czy cytryna. O środkach, które są wspaniale przyswajane przez nasz organizm, wzmacniają nasz system immunologiczny, zachęcają go do walki bez użycia chemii.
– Już wiem! Pani jest taką nowoczesną zielarką, babą z końca wsi – jak kiedyś mawiano.
– Taką babuchą spod lasu (śmiech).
– Co jest najważniejsze, żeby zachować zdrowie i sprawność na długie lata?
– Odżywianie, dobór pokarmów – to oczywiste. Stosowanie tego co nam daje natura. Bardzo istotne jest również korzystanie z energii słońca.
– Dlaczego?
– Nasza skóra jest największym receptorem. Kontakt ze słońcem wyklucza niedobór witaminy D. Z kolei brak słońca pogłębia wszelkie stany depresyjne. Rozumiem, że jesteśmy zalatani, każdy pracuje, mamy rodziny, brak czasu jest nagminny i trudno znależć czas na spacer czy symboliczne poleżenie na zielonej trawce. Ale o słońce trzeba walczyć!
– Kanada to nie Kuba, trudno raczej…
– Wtedy stosujemy środki zastępcze czyli terapię światłem, znaną już od 200 lat ale zapomnianą. My stosujemy do tego szwajcarską lampę Bioptron. W zależności od problemu zdrowotnego wybieram naświetlanie odpowiednim kolorem konkretnych punktów ciała. Co innego dla chorej wątroby, co innego dla blizn pooperacyjnych, oparzeniowych, żylaków, itd, itd. Nasze receptory odbierają to światło, wysyłają sygnał do mózgu, no i rusza obronna biomechanika. Do akcji wchodzą odpowiednie enzymy i antyciała, ożywiamy nasz własny, mocno rozleniwiony system obronny. Dzisiaj koloroterapię Bioptronem stosuje się też często do likwidacji blizn u kobiet po cesarkach.
———–
W trakcie rozmowy w klinice zjawiła się umówiona pacjentka, Pani Irena. Grzechem by było nie zapytać.
– Dlaczego Pani tu przyszła?
– Proszę pana, bo dzięki temu odstawiłam leki psychotropowe, świństwo które brałam przez trzy lata walcząc z depresją. Nawet się nie przyznałam psychologowi. Przychodzę tutaj i jestem pod wrażeniem. To cud! Mam 65 lat a dzisiaj czuję się jak bym miała 45. Zawdzięczam to Pani Hani. Wszystkim znajomym o tym opowiadam.
————
– W Pani klinice jest kilka przedziwnych aparatów. Przed chwilą byłem świadkiem z jak wielkim entuzjazmem Pani Irena położyła się na bardzo dziwacznym łożu.
– To stanowisko do terapii kryształami. Pacjent zalega na materacu napełnionym kryształami ametystu i turmalinu, które najlepiej komponują się z polem energetycznym człowieka. Natomiast nad pacjentem znajduje się siedem precyzyjnych lamp z obrobionymi kryształami, które pulsują z odpowiednią frekwencją i kolorem w kierunku siedmiu ludzkich czakr. Jeśli czakry nie funkcjonują tak jak trzeba, zdrowie zaczyna szwankować.
– A gdzie takie kryształowe łoże można zdobyć?
– Kupić nie można. Można je wywieżć z Brazylii po uzyskaniu zgody na używanie od słynnego healera zwanego “Janem od Boga”, który bada każdą osobę pod kątem skuteczności uzdrawiania. Miałam to szczęście.
– Pani bardzo długo podróżowała po świecie szukając odpowiedzi na wiele pytań.
– Starałam się dotrzeć do ludzi, którzy są autorytetami w medycynie naturalnej – do indiańskich szamanów, do cenionych uzdrowicieli, mistyków. W miejsca, których nie ma w przewodnikach turystycznych.
– Przychodzą tu ludzie z bardzo różnymi problemami. Trzeba je jakoś rozpoznać. Czy to się odbywa przy pomocy urządzenia, które mnie właśnie tak dokładnie prześwietliło, że aż się przestraszyłem, że tyle wie?
– Tak, to Biopulsar, bezinwazyjna metoda sprawdzania w jakim stanie znajduje się organizm. Jak funkcjonuje, co mu dolega, a nawet co będzie dolegało w przyszłości.
– Dwie dłonie z dziesiątkami czujników w przenośnej walizeczce. Jak działa ten aparat?
– Najprościej mówiąc – na naszych dłoniach znajdują się punkty zwane meridanami. Odpowiadają wszystkim naszym organom, narządom, gruczołom wewnętrznym. Sygnał z badania dłoni przekazywany jest do komputera, gdzie odczytuję go pod postacią specjalnego obrazu energetycznego poszczególnych części ciała, a raczej zakłóceń tego obrazu, zakłóceń aury.
– I co Pani wówczas widzi?
– Trudno w to wielu ludziom uwierzyć ale zanim choroba zamanifestuje się w ciele fizycznym, zanim odczujemy jej pierwsze symptomy – ona jest już widoczna w naszym obrazie energetycznym. Nigdy nie chcę wiedzieć z góry od pacjenta, co mu dolega. Zdarza się, że mówię mu o stanie zapalnym w lewym uchu, a on to potwierdza telefonicznie po kilku dniach, kiedy już zjawia się ból. Tymczasem można temu zapobiec wcześniej i – proszę mnie źle nie zrozumieć – to urządzenie nie jest po to, aby zastąpić lekarza. Kiedy widzę na wykresie poważny problem, wówczas w pierwszej kolejności zalecam spotkanie się z lekarzem z prośbą o konkretne badania. Zresztą muszę przyznać, że wielu lekarzy zaczyna już sięgać po “przepisy z końca wsi”, z wieloma z nich jestem w kontakcie.
– Ale niektórzy taką odwagę przepłacili utratą licencji, zwłaszcza w Kanadzie.
– Mimo wszystko zapomniana medycyna opornie ale wchodzi jednak powoli i do szpitali i do akademickich metod leczenia. Przykładem szpital Trillium, gdzie wprowadzono reiki i gdzie na przykład nikt się już nie dziwi leczeniu przy pomocy baniek czy przystawianiu pijawek.
– Pani pacjenci to oczywiście również nasi rodacy. Czy da się określić co im najczęściej dolega?
– Przychodzą ze wszystkim, na ogół ze złym samopoczuciem nieznanego pochodzenia i chcą aby im pomóc rozwiązać zagadkę. Z migrenami, z depresją, z podwyższonym cholesterolem, z cukrzycą, nadciśnieniem, alergiami, z problemami hormonalnymi i sprawami kobiecymi. Wielu polecam świetny program, który nazywa się Metabolic Balance. Jak sugeruje nazwa – bada i koryguje przemiany metaboliczne. I tu znów chcę położyć nacisk na niesłychanie ważną kwestię odżywiania. Albowiem nie chodzi tylko o to co jemy, ale również o to, co z czym łączymy na talerzu. Często nie zdajemy sobie sprawy, że zjedzenie dwóch różnych protein podczas posiłku zadziała przeciwko nam. Nie chcę się rozwodzić, bo to temat-rzeka ale chcę zasygnalizować problem. Czasami zjedzenie ziemniaków nie od razu ale trochę później, po mielonym z kapustą, już załatwia sprawę…
– Ale do tego musimy mieć olbrzymią wiedzę dietetyczną…
– Wcale nie, istnieją przystępne podręczniki, a sama metoda choć raczkuje w Kanadzie, jest od lat świetnie znana i stosowana w Europie, zwłaszcza w Niemczech. Warto tylko wiedzieć, że nie jest to szablonowo ustawiany program dla wszystkich! Metabolic Balance opiera się na wynikach indywidualnych badań biochemicznych krwi danej osoby i na tym polega jego ogromna skuteczność.
– Wróćmy do Pani kliniki. Przychodzi pacjent, otrzymuje cybernetyczno-holistyczną diagnozę. I co dalej? Zioła?
– Jeśli zachodzi taka potrzeba to zawsze coś zasugeruję. Zresztą wszystko zależy od schorzenia. Na przykład gdy rozpoznam problem z tarczycą, odsyłam do sklepu zielarskiego po jod lub proponuję wizytę w Salt Cave. W przypadku zarobaczenia lub zagrzybienia – a to dotyczy 99% populacji – istnieją bardzo proste metody detoksykacji organizmu. Taki detoks powinniśmy przeprowadzać dwa razy do roku i nasze kiszeczki będą za to bardzo wdzięczne, a wizja kamieni czy bolesnych wrzodów się oddali. W sklepach są legalnie dostępne ziołowe środki oczyszczające, gorąco je polecam.
– Kim właściwie Pani jest? Bioenergoterpeutą? Psychologiem? Healerem? Spirytualistką? Szamanką?
– Tak naprawdę to chyba wszystkim po trochu (śmiech). Energioterapią zajmuję się od 19 lat, od 14 lat jestem tzw. mistrzem reiki i jak Pan zauważył mam również “papiery szamańskie”. Do zapomnianych metod terapeutycznych stosuję nowoczesne technologie, bo są bardzo przydatne. Jeśli chodzi o zdolności to mamy je wszyscy, wystarczy je rozbudzić. Ale napierw trzeba chcieć je rozbudzić. Staram się pomóc jak potrafię, ale również staram się nauczyć innych, jak mogą sami sobie dopomóc.
– I to sie udaje?
– Tak, bo sposobów jest wiele, wystarczy ich spróbować. Ludzie mają okropny problem z własnym poczuciem wartości, nie wierzą w siebie. Medytacja, techniki relaksacyjne – to wspaniałe sposoby na dzisiejsze stresy, na gonitwę, depresje, zagubienie w życiu. Już wkrótce będę starała się zorganizować małe grupy osób otwartych na alternatywną wiedzę, bo czuję, że to również moje powołanie.
– Dziękuję za rozmowę.
Z Hanną Ormańczyk rozmawiał Tomasz Piwowarek
Po więcej informacji odsyłam do źródła:
Biomedicine Holistic Healing Clinic
1900 Dundas St. West, Unit D2.
Mississauga, Tel. 905-916-4900