Możemy mieć pierwszą polską burmistrz Mississaugi
Możemy mieć pierwszą polską burmistrz Mississaugi
Osobiste video-zaproszenie Bonnie do Polaków w Mississaudze:
[vsw id=”0lSdBI3LarM” source=”youtube” width=”560″ height=”335″ autoplay=”no”]
„…jeśli 27 października pójdziemy na wybory!” – mówi Bonnie Crombie, Polka wychowana w Roncesvalles Village, teraz kandydatka na burmistrza miasta, gdzie trzecim najczęściej słyszanym językiem – jest polski.
– Czy mogłaby pani powiedzieć coś o swoich polskich korzeniach?
– Przede wszystkim, jestem 100 procentową Polką. Moi dziadkowie ze strony mamy pochodzą z miasta Lubaczów, z okolic Krakowa, tam też urodziła się moja mama. W roku 1939 wyemigrowali do Francji. Mój dziadek znalazł zatrudnienie na francuskiej farmie w rejonie, gdzie dziś jest Euro Disneyland. Za chwilę wybuchła wojna. Dziadek zaciągnął się do polskiej dywizji w armii francuskiej. Walczył na froncie francusko-niemieckim. Podczas ofensywy niemieckiej stał się jeńcem wojennym. Miał szczęście, że został ujęty, gdyż jego jednostka poniosła ciężkie straty, wielu żołnieży zginęło. Został umieszczony jako robotnik przymusowy na niemieckiej farmie.
Pod koniec wojny Niemcy czuli presję nacierających wojsk amerykańskich, użyli więc jeńców wojennych jako żywej tarczy. Mojego dziadka i innych przebrano w niemieckie mundury aby udawali niemieckie oddziały dla zmylenia przeciwnika. W pewnym momencie, gdy jeńcy w niemieckich mundurach zostali rozlokowani w pewnej szkole, dziadek wraz z grupą Polaków postanowili wykorzystać nieuwagę strażników i uciec. Gdy Amerykanie spostrzegli grupę ludzi w niemieckich mundurach biegnącą w ich stronę, byli o krok od otwarcia ognia. Rzucili “Niemców” na kolana i wypytywali, z karabinami przystawionymi do głów. Nerwy były w najwyższym napięciu, i Polacy zaczęli mówic do siebie po polsku. Wtedy jeden z żołnierzy amerykańskich krzyknął do innych: Słuchajcie, to nie Niemcy, oni mówią po polsku. Jestem Polakiem z Filadelfii i ich rozumiem. To są rzeczywiście jeńcy wojenni.
Dziadek został uratowany.
– Piękna historia, jakże polska, z tamtych czasów.
– Życzyłabym sobie poznać tamtego żołnierza, który uratował mojego dziadka. Gdy wojna się skończyła, nie było sensu wracać do Polski, w której rządzili komuniści. Moja rodzina pojechała do Kanady. Najpierw osiedlili się na północy, gdzie była praca w kopalniach złota, a później w Toronto. Dziadek znalazł wymarzoną pracę: Jako sprzątacz w redakcji Globe and Mail. Gdy otrzymał tą pracę był bardzo szczęśliwy. Mówił o tym jak jest odpowiedzialny za czystość, poleruje marmury i mosiądz.
Kiedy już byłam wybraną członkinią Parlamentu, zaproszono mnie na wywiad do tej gazety. Idąc przez lobby widziałam te mamury i mosiądz o które dbał kiedyś mój dziadek. Wzruszyłam się wtedy do łez. Jest to wspaniałe w Kanadzie, że nie ma barier, każdy ma potencjał i swoją pracą może osiągnąć bardzo wiele.
Oboje moi rodzice są Polakami, choć poznali się w Toronto. Mój ojciec pochodzi z polskiej rodziny, osiadłej w Kanadzie od dwóch pokoleń. Moje imię oryginalnie miało być Bożena, ale jest Bonnie. Gdy wyszłam za mojego męża Briana Crombie, brzmienie mojego imienia i nazwiska stało się już w pełni szkockie, ale czuję się i jestem Polką!
Mieszkając w Toronto wychowałam się w Roncesvalles Village, a następnie w Etobicoke.
Już jako członek Team Polonia próbowaliśmy ustanowić Dzień Jana Pawła II na szczeblu federalnym. Andrew Kania przedstawił projekt ustawy, i ja go poparłam, przemawiając w parlamencie, aby uzyskać poparcie innych MP. Nie udało nam się to w federalnym, natomiast Dipika Damerla zrobiła to na szczeblu prowincji. Jestem dumna z jej osiągnięcia. Dla takiego projektu trzeba uzyskać jednogłośne poparcie wszystkich partii, co nigdy nie jest łatwe. Jestem szczęśliwa, że tu w Kanadzie mamy dzień honorujący naszego wielkiego rodaka. Byłam bardzo dumna z tego, ze papież jest Polakiem.
– Czy uważa pani, że Polacy są aktywną politycznie grupą społeczną tu w Kanadzie?
– Myslę że tak. Ciągle coś się dzieje, organizowane są najróżniejsze spotkania, bankiety i wydarzenia kulturalne. Jesteśmy bardzo dużą społecznością i myslę, że radzimy sobie wspaniale. Przecież Polacy to ludzie ciężko pracujący, często zakładający biznesy. Jeśli spojrzę w mój kalendarz… nawet w tym tygodniu mam spotkanie z polską społecznością w Centrum Jana Pawła II w parafii Maksymiliana Kolbe.
– Czy jest jakaś specjalna wiadomość, którą chciałaby pani przekazać swoim polskim wyborcom?
– Myślę, że będę bardzo dumna, jeśli zostanę czwartym burmistrzem w 40-letniej historii miasta Mississauga, a pierwszym z polskim rodowodem. Dlatego zwracam się do wszystkich: Proszę przyjść i głosować w wyborach miejskich. Statystycznie tylko 3 na 10 ludzi głosuje w takich wyborach. Jeśli tak pozostanie, i zaledwie troje na dziesięcioro Polaków pójdzie głosować, nie będziemy mieć polskiego burmistrza! Zapraszam i zachęcam, poświęćmy chwilę, wstańmy i pójdźmy na wybory do władz miasta 27 października. Jest to szansa, abyśmy mieli pierwszego polskiego burmistrza, tak dużego miasta jak Mississauga. Kogoś, kto ma sprawy Polaków w swoim sercu.
– Jak chciałaby pani zmienić Mississaugę?
– Potrzebujemy spojrzeć w przyszłość. Więcej ludzi przyjeżdża codziennie do Mississaugi do pracy, niż z niej wyjeżdża. Mam plan budować na fundamentach tego, co zrobiła Hazel McCallion. Budować międzynarodowe miasto światowej klasy, gdzie się z przyjemnością mieszka, pracuje i wypoczywa. Chcę połączyć sieci komunikacyjne Mississaugi, Toronto, i Brampton, aby łatwiej było dojechać do pracy w każdym z tych miejsc (patrz mapka). Moje motto to “przestrzeń przyjazna do życia, do spacerów, do pracy”. Mamy już 225 kilometrów szlaków rowerowych. Ciągle powiększamy tę liczbę, budując i łącząc odcinki, aby powstała nieprzerwana sieć. Chciałabym, aby rowerzysta, biegacz czy spacerowicz mógł bez przerw pokonać całe miasto bezpiecznymi szlakami, od jeziora do autostrady 401. Moja wizja przyjaznego miasta, to taka, gdzie się wychodzi do sklepu aby kupić gazetę czy mleko, i gdzie dzieci mogą iść pieszo do szkoły.
Mieszkałam w wielu miejscach i to doświadczenie chciałabym przenieść na grunt Mississaugi. W Paryżu, gdzie chodziłam do szkoły, czy w Bostonie, w Los Angeles i Vancouver jest jedno, co się przewija, co mają wspólne: ludzie chcą być w towarzystwie ludzi, chcą być razem, spacerować i widzieć innych. Chcą chodzić, raczej niż jeździć, aby załatwić wiele spraw. To również sprawia, że są bardziej wysportowani i zdrowsi, gdyż mają więcej ruchu. Na przykład, jeśli budynki są zbyt wysokie, ludzie nie czują się bezpiecznie, chyba że u dołu tych budynków są sklepy. To wszystko są psychologiczne uwarunkowania, i słuchając ich, biorąc je pod uwagę powinniśmy projektować miasto.
– Czy to obejmuje również ławki miejskie, których tak brakuje, czy patia przy kawiarniach?
– Tak, ludzie uwielbiają usiąść na kawie w kawiarence na zewnątrz, na patio pod parasolem. Chcę, aby ścisłe centrum miasta było magnesem, gdzie ludzie lubią przychodzić. Chcemy spowodować, aby ludzie uwielbiali przychodzić do centrum, aby usiąść w kawiarence, wejść do sklepu, pospacerować, po prostu cieszyć się dniem.
– Czy będzie łatwiej uzyskać zezwolenie na patio, stoliki na chodniku?
– Tak, bedę starała się to ułatwić. Zrobiłam to już w Port Credit. Teraz ogródki ze stolikami wylały się na chodniki, zajęły je. Zmuszeni byliśmy nawet zająć część parkingu. Ale i tak ludzie to lubią! Nie mają nic przeciwko. Ja też to lubię, mam międzynarodowe spojrzenie, mieszkałam w takich miejscach. Widziałam, co działa, co jest dobre.
– Mając nieograniczoną władzę, jaka byłaby jedna rzecz, którą zmieniłaby pani w Mississaudze?
– Jedna rzecz… to trudne… Myślę, że pozostawiłabym po sobie zintegrowanie publicznego transportu. Aby łatwo było się przesiadać, dojechać w wiele miejsc. Żeby pociągi GO kursowały często i były zelektryfikowane, czyli ciche i ekologiczne. Aby co 15 minut przyjeżdżał pociąg, i mógłbyś szybko i wygodnie dojechać do Toronto, czy do innego sąsiedniego miasta.
Szanowni państwo, “Nasze Miasto, Nasz Czas”. Serdecznie zapraszam na wybory!
Z Bonnie Crombie, kandydatką na stanowisko burmistrza Mississaugi
rozmawiał
Maksymilian Buś
Więcej o Bonnie: bonniecrombie.ca