Profesjonaliści
Profesjonaliści
Kiedyś, w dawnych czasach mojej kariery w szkole średniej, nauczyciel historii mój tłumaczył nam zasady działania „Gwardii Papieskiej”. Słuchaliśmy tej opowieści z niedowierzaniem.
Otóż Gwardia Papieska, inaczej także zwana „Gwardia Szwajcarską” to piesza formacja wojskowa pełniąca rolę straży przybocznej papieża, formalnie istniejąca od XVI wieku. Uważa się, że jest najmniejszą i najstarszą istniejącą armią świata – istnieje od roku 1506.
Gwardia ta jest zbiorowiskiem zawodowych żołnierzy, którzy teoretycznie poświęcają, za pieniądze oczywiście, życie w sprawie natury wyższej. Życie – za pieniądze?
Z kolei mój doświadczony w bojach ojciec, oficer Wojska Polskiego (II Wojna Światowa) uważał, że wojsko za pieniądze – to żadne wojsko. Zawsze podkreślał wole walki i poświęcenia dla ojczyzny polskich żołnierzy. Ponad wszystko. Bez pieniędzy, tylko z miłości i dumy.
Głównym powodem takiego stanu rzeczy miało być przynależenie do tego samego plemiona – Polaków.
Skoro Szwajcarzy nie maja zbyt wiele wspólnego z papieżem, dlaczego więć ich wybór w jakiś sposób miałby zapewniąc ich lojalność? Może dlatego, że żołnierzami Gwardii Szwajcarskiej mogą być wyłącznie katoliccy obywatele Szwajcarii (pochodzą głównie z kantonów katolickich Lucerna i Valais). W momencie zaprzysiężenia muszą być kawalerami o nieskalanej opinii, odbyć zasadniczą służbę wojskową w armii swego kraju, mieć od 19 do 30 lat i liczyć powyżej 174 cm wzrostu? Jak widać – istnieje powszechne kryterium, którego celem jest zagwarantowanie lojalności.
Na papierze – sprawa wygląda dobrze. Jestem ciekawy, jakby taka sytuacja wygladała w praktyce, przykładowo – najeżdzie jakichś innych nacji/wyznań na Watykan…
Podobnie ma się sprawa z armiami sportowymi. Mam na myśli sporty zespołowe, bo sporty indywidualne są, z natury, bardziej fair.
Dlaczego?
Otóż w sportach zespołowych, gdzie wynik zależy od współpracy kolektywu, poszczególni pracownicy są inaczej wynagradzani i o ich zarobkach każdy dobrze wie, a szczególnie – członkowie zespołu.
Czasy dzisiejsze są, oczywiście, inne niż czasy założenia Gwardii papieskiej i ich tradycji, dlatego chcę porównać pewne elementy na przestrzeni czasu.
Najbardziej znanymi i popularnymi armiami sportowymi są zespoły i kluby piłkarskie.
Jeśli chodzi o zespoły narodowe, to, w wielkim przybliżeniu można stwierdzic, że działaja one na zasadzie wojsk walczących o wolność swojego kraju.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to mogę z duża dozą pewności powiedzieć, że nie jest ono głównym i podstawowym motorem chęci grania w reprezentacji.
Oczywiście – sprawy ekonomiczne są ważne, ale w takich przypadkach – drugorzędne. Zawodnik musi być najpierw wybrany przez selekcjonera i dopiero potem pokazać się z dobrej strony podczas występów reprezentacyjnych.
To jest taki, po angielsku, „catch 22”, lub po polsku – co jest pierwsze: kura czy jajo.
Zawodnik musi reprezentować już wysoki poziom aby wskoczyc do reprezentacji. Dobry występ na międzynarodowej arenie może gwarantowac niezłą podwyżkę w zartobkach w klubach.
W miarę proste i oczywiste.
Inaczej ma się sprawa z tymi samymi profesjonalistami w sytuacjach klubowych. Niby też zespoły, a jednak nie.
Arsenal jest mi dośc blisko serca i właśnie chcę użyć tego przykładu.
Trener Arsene Wenger, przez całą swoją karierę, ma na celu rozwój indywidualnego talentu zawodnków pod katem użyteczności w klubie.
Patrząc na historię transferową tego klubu, widać, że profesjonaliści tego klubu niekoniecznie mają za cel pracy nad poprawą własnego „domu”. Patrzac na wymuszanie transferów przez Sancheza, Van Persie, Fabregassa, Henry i innych można dostać odruchów wymiotnych.
Ktoś może powiedzieć – hej , takie jest życie zawodowca. Normalka!
Ja jednak widzę sprawy inaczej – przynależnośc do klubu (podobnie jak do reprezentacji) nie powinna polegać tylko i wyłącznie na wielkości czeku. Jest w tym coś wiecej.