Kubańska gehenna Damiana dobiegła końca
Kubańska gehenna Damiana dobiegła końca
Nasz rodak z Mississaugi, Damian Buksa, musiał spędzić 4 miesiące dłużej niż zamierzał na karaibskiej wyspie, kiedy dostał zakaz opuszczania jej po tragicznym wypadku drogowym, w jakim wziął udział w lecie br.
Bez odpowiedniej pomocy prawnej i konsularnej, bez środków do życia i znajomości języka hiszpańskiego 34-letni Damian miesiącami czekał na wynik dochodzenia kubańskiej prokuratury, która nie ukrywała, że swoje śledztwo może przeciągać w nieskończoność.
Buksa poruszał się po Kubie samochodem z lokalnej wypożyczalni. Feralnego dnia przebywał w towarzystwie swojego przyjaciela, a zarazem przewodnika, któremu wielokrotnie przywoził sprzęt elektroniczny z Kanady aby pomóc w rozpoczęciu własnego biznesu. W towarzystwie jego dwóch przyjaciółek spędzili wieczór w dyskotece. Zanim wyruszyli w drogę powrotną do domu, Damian usnął na tylnym siedzeniu, a Kubańczyk poprowadził auto, które wylądowało na drzewie zabijając kierowcę i poważnie raniąc jedną z dziewczyn. Tego rodzaju wypadek w świetle prawa kubańskiego traktowany jest jako przestępstwo kryminalne, do którego wyjaśnienia prowadzi się śledztwo, a winnych ustala sąd na rozprawie. (Pisaliśmy o tym m.in. TUTAJ).
Grzechem głównym Damiana było udostępnienie (bezwiedne) auta Kubańczykowi, na którego nie opiewała polisa ubezpieczeniowa. To sprawiło, że Polaka z Mississaugi zmuszono do pokrycia całkowitych kosztów naprawy samochodu, czego – jak się później okazało – nie musiał czynić. On sam również odniósł liczne obrażenia i musiał opłacać za opiekę medyczną.
Podczas “przymusowych wakacji” cierpiał na liczne problemy zdrowotne. Pojawiły się silne migreny oraz nagłe utraty przytomności. Sam musiał robić sobie przepisane zastrzyki. Ale najgorsza była obawa o to czy uda się opuścić Kubę i kiedy? Podobne przypadki cudzoziemców uwikłanych w wypadki drogowe zdarzały się tam już wcześniej. Niektórzy powracali z komunistycznej Kuby po roku! Poznany przypadkiem towarzysz niedoli, 60-letni Kanadyjczyk z St. Catharines, czekał już ósmy miesiąc na prawo opuszczenia Kuby po tym, jak w jednym z resortów uderzył innego cudzoziemca.
Pomoc ze strony polskich służb konsularnych okazała się zerowa. Kanadyjskie z kolei zobowiązywały się do monitorowania sytuacji ale tłumaczyły, że nie mogą wpływać na kubański system sprawiedliwości, jak również nie mają żadnego wpływu na decyzje służb granicznych. Wynajęty adwokat rozkładał ręce, sypał ogólnikami i domagał się pieniędzy. Tymczasem karty kredytowe były obciążone do granic, a nadzieje na rychły wyjazd coraz mniejsze.
Damianowi nie pozostawało nic innego jak czekać. Wynajmował tanie kwatery w prywatnych pensjonatach, sam zaopatrywał się w żywność na targowiskach, uczył się hiszpańskiego. Uważa, że każdy jego krok był śledzony, ponieważ przez dłuższy czas władze kubańskie uważały go za… szpiega. Pod nieobecność rewidowano mu mieszkanie, sprawdzano wyrzucane śmieci.
Damian, z zawodu elektronik, tłumaczy to nadmierne zainteresowanie faktem, że miał ze sobą trzy komputery. Kiedy dostrzegł kontrolowanie śmieci, zaczął je ciąć na kawałeczki, co jeszcze bardziej intrygowało służby.
Wreszcie w listopadzie został wezwany na policję, gdzie powiedziano mu, że musi zapłacić mandat w wysokości 200 dolarów i może opuścić Kubę. Podobnie jak wcześniej, wszystkie urzędowe procedury nie miały odzwierciedlenia w dokumentach, odbywały się “na gębę”, a Damiana zmuszano do podpisywania zeznań sporządzonych po hiszpańsku, choć nie miał pojęcia co podpisuje. Więc podpisywał je wówczas formułą: “Podpisuję, choć nie rozumiem tego języka”.
Nie dowierzając jednak swemu szczęściu sprawdził z konsulatem kanadyjskim czy rzeczywiście ma prawo wylotu i okazało się, że nie. Odpowiednie procedury w tamtejszej biurokracji przedłużyły przymusowy pobyt o kolejne dwa tygodnie.
Dzisiaj Damian jest już w Mississaudze, gdzie wspomina wszystko jak zły sen. Towarzyszy mu matka, Bogusława, która pukała do każdych drzwi, aby przyspieszyć wyjazd syna. Oboje wiedzą, że mogło być znacznie gorzej, że przecież są tam cudzoziemcy oczekujący na prawo wyjazdu od ponad roku. Pani Bogusława twierdzi, że najskuteczniejszą była interwencja… boska, którą zawdzięcza “wspólnym modlitwom grupy modlitewnej z Chrystusa Króla w Mississaudze”. Chciałaby jej gorąco podziękować.
Damian uważa, że ważne było dokumentowanie. Na przykład to, że filmował sceny tuż po wypadku oraz to że nagrywał wszystkie rozmowy czyli tworzył dokumentację, która uniemożliwiała manipulację.
Zapytany o to, jakiej praktycznej rady udzieliłby wyjeżdzającym na Kubę turystom, Damian odpowiada: – Nie korzystajcie z wypożyczalni samochodów. Wynajmijcie sobie taksówkę 24 godziny na dobę. Wychodzi taniej niż wypożyczalnia i z pewnością unikniecie wielu kłopotów.
Damian ciągle doświadcza bolesnych migren, nie mówiąc o bolesnym zadłużeniu. Ale generalnie jest pozytywnie nastawiony do świata. Uświadomił sobie, że “w końcu nauka kosztuje”.
(tp)