Gerard Mach
Gerard Mach
22 września 2015 roku zmarł w Ottawie znakomity trener i mój przyjaciel – Gerard Mach.
Gerard urodził się 16 września 1926 roku w Gdańsku. W igrzyskach w Helsinkach wystąpił ćwierćfinału w rywalizacji na dystansach 200 i 400 m. Dwukrotnie startował w mistrzostwach Europy (Berno 1954, Sztokholm 1958), a największy sukces osiągnął w sztafecie 4×400 m, zajmując szóste miejsce w stolicy Szwecji.
Trzykrotny medalista akademickich mistrzostw świata, protoplasty Uniwersjady (Berlin 1951, Budapeszt 1954), dwudziestokrotny mistrz Polski (indywidualnie i w sztafecie) i trzykrotny halowy mistrz kraju w latach 1947-1959. W 22 meczach międzypaństwowych odniósł sześć zwycięstw indywidualnych. Wielokrotny rekordzista Polski (rekord życiowy na 400 m 47,5 – 18 lipca 1958, Bydgoszcz). Był zawodnikiem Lechii Gdańsk i Legii Warszawa.
Po zakończeniu kariery Mach pracował jako trener w Legii. Był również szkoleniowcem kadry 400-metrowców. Pod jego okiem formę szlifowali tacy sprinterzy jak Stanisław Swatowski, Wiesław Maniak czy Edward Romanowski. Od 1972 roku mieszkał w Kanadzie.
Właśnie o tej kanadyjskiej części Jego życia chciałbym tutaj wspomnieć.
Spotkałem Gerarda w 1982 roku w Ottawie, w pół roku po moim wylądowanie na stale w Montrealu.
Przyjął mnie dość chłodno, gdyż był wtedy szefem reprezentacji kanadyjskiej w lekkiej atletyce, a ja – zwaliłem mu się na głowę z prośba o zatrudnienie.
Nie dziwiłem Mu się, bo w końcu On, wielka gwiazda trenerska z Polski, od 1972 roku już przebywał w Kanadzie, a ja dopiero stawiałem moje pierwsze kroki trenerskie w PRL.
Gerard jednak (jak później mi to powiedział) sprawdził mnie w środowisku polskiego szkolenia i… zatrudnił w nowopowstającym ośrodku szkolenia olimpijskiego na University of Toronto.
Gerard nie tylko był moim szefem, ale i wyjątkowym nauczycielem.
Jego sposób rozwijania młodych talentów trenerskich był zasadniczo inny od polskich standardów. Nigdy nie mówił, co mam robić, tylko wskazywał możliwości i dalekie cele.
Ten sposób jest niezwykle skuteczny w przypadku ambitnych ludzi z otwarta głową, lecz nieskuteczny z osobami o braku wyobraźni i sporej dozie lenistwa.
W tamtym czasie nie zdawałem sobie sprawy z fakty, że był to strategiczny sposób postepowania Gerarda, który tym sposobem automatycznie pozbywał się „chwastów” z trenerskiej łączki.
Dzięki Gerardowi zostałem trenerem na poziomie międzynarodowym.
Nikt tak jak On nie potrafił budować systemy szkoleniowe: zaczynając od tych bardziej prostych – trenerskich, kończąc na systemie szkolenia reprezentacji krajowych.
Pamiętajmy, że Gerard był członkiem słynnego Wunderteamu a także już poczatkującym trenerem. Miał możliwość pobierania nauk od najlepszych polskich gwiazd trenerskich, a w latach 1950-60 było się czym szczycić.
W Kanadzie zmodyfikował system szkolenia na kombinację europejsko—amerykańską i bardzo szybko staliśmy się potęgą na Zachodzie.
Zawsze zdawał sobie sprawę z faktu, że lekkoatletyka, to sport masowy, ale nie dający dochodów tak jak piłka nożna czy zespołowe sporty amerykańskie.
Dotacje państwowe były na całym świecie zawsze generalnym motorem rozwoju i nikt nie potrafił tak skutecznie walczyć o pieniądze w rządzie kanadyjski jak Gerard.
Gerard nauczył się języka angielskiego z wyjątkiem jednego słowa „no”.
Gdy Go wyrzucono drzwiami, wracał przez okno.
Program, który zbudował w latach 1976-1990 był najlepszy, jaki kiedykolwiek istniał po tej stronie „wielkiej wody”.
Wpadka, nie z Jego winy zreswztą, Bena Johnsona na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku pokrzyżowała dalsze plany sportowe Gerarda.
Faktycznie – był to koniec złotej ery lekkiej atletyki w Kanadzie, złotej – właśnie dzięki Gerardowi.



