Nadzieje, nadzieje …
Nadzieje, nadzieje …
Zacznę od tych polskich.
W ubiegły piątek odbyło się losowanie group kwalifikacyjnych w Pucharze Świata w Rosji w przyszłym roku. Polska wylosowała Kolumbię, Japonię i Senegal i szeroka publicznośc zaczęła klaskać z radości, bo niby to tacy słabi przeciwnicy.
Najsłabsza niby – Japonia.
Japonia ma faktycznie najcięższe zadanie ze wszystkich. Polska grupa jest trudna dla Japonii pod względem warunków fizycznych. Japończycy nie lubią rywali grających siłowo i myślę, że to dla nich największy problem. Jednak nikt w kraju Wschodzącego Słońca nie rozpacza, panuje przekonanie, że można było trafić dużo gorzej. W Japonii podkreśla się, że z pierwszego koszyka udało się wylosować Polskę, która obok Rosji była najsłabszą rozstawioną drużyną.
W Polsce uważa się Japonię za najłatwiejszego z rywali, ale uważam, że Japończycy będą niewygodnym przeciwnikiem, a mecz będzie bardzo wyrównany.
Dalej: Kolumbia i Senegal.
Uważam, że najgorzej gra się przeciwko drużynom z Ameryki Południowej, bo tam jest i technika, i siła, i fantazja. Nic dziwnego, że ci ludzie są gwiazdami w czołowych europejskich ligach.
Kolumbia to nie Argentyna czy Brazylia, ale nie można pozwolić sobie na traktowanie kogokolwiek z góry.
Także i piłkarze z Afryki radzą sobie w Europie na pewno dużo lepiej niż Polacy. Idealny przykład to Sadio Mane z Liverpoolu, w którym zresztą ostatnio przyćmił go Mohamed Salah – Egipcjanin.
W lidze francuskiej pozycja graczy z Czarnego Lądu od lat jest potężna, we Włoszech również.
Wielu najlepszych trafia do Anglii, gdzie zaczynają dobrze zarabiać i ostro zasuwać. Nie będzie łatwo!
Warto przytoczyć tu słowa byłego internacjonała Jerzego Dudka jeszcze sprzed piątku: „Losowanie może stanowić pułapkę. Sam nie wiem, czy nie wolałbym być w grupie z Hiszpanią czy Anglią i dwiema gorszymi ekipami. Wówczas wiedzielibyśmy, czego spodziewać się po kolejnych rywalach, a tu każdy z nich stanowi niewiadomą. Rzetelnie ocenić dyspozycję Kolumbii, Japonii czy Senegalu będziemy mogli prawdopodobnie dopiero w Rosji”.
Dobre jest to, że Polska trafiła do grupy H, dzięki czemu rozpocznie zmagania później od innych zespołów. Pierwsze spotkanie z Senegalem rozegra aż pięć dni po meczu otwarcia. Będzie więc czas, aby zobaczyć, jakie nowinki wprowadzili selekcjonerzy rywali z innych grup, jak wygląda atmosfera turnieju, jak zachowują się kibice, jak wygląda sędziowanie…
Ważne jest też to, że polska ekipa dostanie informacje od innych drużyn na temat organizacji mistrzostw – hoteli, przejazdów, lotów. To bardzo ważna sprawa, bo może się okazać, że na jednym z lotnisk odprawa trwa dłużej niż normalnie. A to pozwoli trenerowi Nawałce, perfekcjoniście, wszystko dostosować do potrzeb reprezentacji.
Dobrze byłoby odwróciłć kolejność spotkań i nie zaczynać od meczu z Afrykanami, ale wydaje się, że dla Adama Nawałki terminarz nie będzie problemem. Bez wątpienia selekcjoner przygotuje reprezentację tak, że nie będzie się do czego przyczepić.
Wwszystko jest inaczej niż było kiedyś. Przecież wszyscy pamiętamy, że w przeszłości okres szykowania się do turnieju był typowo polska bolączką, i w 2002 i 2006 czy 2012 roku. Ostatnie miesiące przed mistrzostwami świata i Europy po prostu były nieprofesjonalnie zawalane.
A teraz kilka słów o Toronto FC.
Było ciężko na BMO Field.
Oglądałem mecz obgryzając paznokcie. Wprawdzie mogło być łatwiej, gdyby Victor Vasquez strzelił tego karnego. Chłopisko nigdy karnego na tym kontynencie nie przestrzelił, ale chyba nerwy wzięły górę.
Koniec końców Columbus Crew został pokonany, a, moim skromnym zdaniem, był to najlepszy zespół MLS końca sezonu.
Sam Giovinco powiedział, że TFC gra ostatnio „cienko”, ale znajduje, jak na razie, sposób na nie przegrywanie.
Trafiamy znów na taki sam finał, jak w ubiegłym sezonie.
Tamten finał przegraliśmy w rzutach karnych, choć przewaga na boisku była po stronie „czerwonych”.
Mam nadzieje, że tym razem los się uśmiechnie i nie będzie trzeba strzelać karnych aby Toronto stało się stolicą północno-amerykańskiego futbolu.



