Czołówka światowa
Czołówka światowa
Lekka atletyka. Trudny sport i zrozumiały tylko dla prawdziwych koneserów.
Właśnie dobiegły końca kolejne Halowe Mistrzostwa Świata. To ostatnie wydanie miało miejsce w miniony weekend w Birminham, w Anglii.
Zacznę od strony organizacyjno-marketingowej.
Anglicy potrafią organizować imprezy sportowe najwyższej rangi na najwyższym poziomie i tak było i teraz.
Niezwykle wyrobiona sportowo publiczność jest na wagę złota i bezstronne oklaskiwanie lekkoatletów z całego świata było w Birmingham ozdobą mistrzostw.
Inaczej miała się sprawa sportowa z angielskimi sędziami. Wyglądało na to, że nie mogli znieść nienajlepszej postawy krajan na bieżni, Wydaje się, że dokonywali cudów, aby im pomóc.
Najlepszym przykładem była dyskwalifikacja Hiszpana Oscara Husillosa, odebranie mu złotego medalu i rekordu Europy w biegu na 400 m (44.92 s). Husillos, jak wielu innych uczestników rywalizacji, przypadkowo nadepnął na linię toru (a tory w hali są węższe niż na stadionie) i nominalnie popełnił wykroczenie, jakkolwiek jego przewaga nad rywalami była tak ogromna, że owo nadepnięcie nie miało znaczenia i co najwyżej można było nie uznać wyniku Hiszpana za rekord.
Dodatkowo podaje (za Przeglądem Sportowym), że kontrola elektroniczna jest w zawodach lekkoatletycznych nadzwyczaj dokładna i np. nagranie wideo stanowi jeden z dowodów, że wykroczenie zostało popełnione, jakkolwiek sędziowie albo jury d’appel nie zawsze są wobec zawodników nieubłagani. Przykładem może być ewidentne skrócenie sobie drogi przez sławnego Brytyjczyka Mo Faraha, który w finale 10 000 metrów na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Londynie. Farah biegł w pewnym momencie poza wewnetrznym krawężnikiem bieżni, a jednak nie został zdyskwalifikowany. Nikt wtedy nie mówił, że „rules are rules” (zasady są zasadami). A tak również było, gdy dużo drobniejsze naruszenie przepisów zdarzało się popełnić innym zawodniczkom lub zawodnikom.
W Birmingham z tego powodu wyeliminowano w przedbiegu 3000 metrów głównego faworyta, Kenijczyka w barwach USA Paula Chelimo, wicemistrza olimpijskiego na dystansie 5000 m. W podobnych okolicznościach odpadło wielu innych kandydatów na podium, co bez wątpienia wypaczyło w dużym stopniu wyniki mistrzostw.
Jak zwykle, porównam występy polskiej i kanadyjskiej reprezentacji.
Polacy wypadli wyśmienicie.
Już od dobrych kilku lat polska lekkoatletyka należy do potęg światowych i tym razem zajęła 3-cie miejsce w klasyfikacji medalowej. Trzecie miejsce na świecie! 5 medali!
Polacy zdobyli 2 medale z najlepszego kruszcu.
Pierwsze złoto wywalczył Adam Kszczot w bardzo interesującym biegu na 800m.
A oto słowa jego trenera, Zbigiewa Króla: „Ostatnie 200 metrów przebiegł w 25 sekund. Mało zawodników potrafiło to wcześniej zrobić w hali. To była zabójcza prędkość. Żadnego z rywali nie było na to stać. Hiszpan de Arriba, który w sezonie biegał sekundę szybciej od Adama, miał już wówczas pięć metrów straty, więc był przegrany. A ten drugi Hiszpan, Ordonez, który miał najsłabszy czas w stawce, dzięki dobrej taktyce zdobył brązowy medal.
Należy Adama podziwiać, że potrafi na chłodno kalkulować, znaleźć się we właściwym miejscu, biegać blisko krawężnika.”
Drugie złoto z rekordem świata padło łupem polskiej sztafety 4x400m.
Polska już tradycyjnie jest mocna w tej konkurencji, tak wśród mężczyzn jak i kobiet (kobiety zdobyły srebro), ale wynik przeszedł najśmielsze oczekiwania.
Oglądalem ten bieg z zapartym tchem i do ostatniego okrążenia 200-merowej bieżni drżałem o medal. Zespoły Jamajki i Belgii bardzo poważnie zagrażały, jednak Jakub Krzewina znalazł dodatkowe „przełożenie” i wyprzedził Amerykanina na ostatnich metrach bardzo wyraźnie. Nieoficjalnie – uzyskal czas 44.68s!
Kanada wypadła znów cienko. Jedyny medal, srebrny, zdobył weteran wielobojów Damian Warner, które przegral walkę o złoto w 7-boju zaledwie 5—ma punktami.
Najbliższa wielka impreza lekkoatletyczna – Igrzyska Wspólnoty Brytyjskie w Australii.