Przypadek Roberta Lewandowskiego
Przypadek Roberta Lewandowskiego
Już od dawna nie mieszkam w Polsce, lecz żyję na bieżąco sprawami sportowymi tak krajowymi, jak i zagranicznymi, reprezentowanymi przez wybrane drużyny czy indywidualności.
Spojrzenie z daleka jest trochę mniej emocjonalne i, być może, bardziej racjonalne, ale temat, który chce poruszyć jest daleki od racjonalnego podejścia.
Chcę podzielić się obserwacjami fenomenu socjalnego jakim jest piłkarz Bayernu Monachium – Robert Lewandowski.
Robert Lewandowski jest od wielu lat najlepszym polskim zawodnikiem … i już tu zaczynają się kontrowersyjne dyskusje.
Są sporty wymierne, częściowo wymierne czy niewymierne.
Do wymiernych należą min lekka atletyka, pływanie, narciarstwo alpejskie czy biegi narciarskie, tenis, golf. W tych sportach jedynym elementem potrzebnym do określenia zwycięzcy jest suchy wynik.
Do tych częściowo wymiernych można zaliczyć skoki narciarskie, podnoszenie ciężarów, gry zespołowe, gdzie nie tylko suchy wynik oraz także ocena za styl mają główny wpływ na pozycje zawodników.
Na koniec – to sporty niewymierne: gimnastyka, jazda figurowa na łyżwach i inne. Jedynym wymiernikiem jest subiektywna ocena sędziowska.
Piłka nożna należy do takiej nietypowej mieszanki: sportu częściowo wymiernego z niewymiernym.
Wymierne są wyniki i strzelone czy puszczone bramki, jednak największym elementem w tym sporcie jest ocena postawy i skuteczności zawodnika na boisku… i w historii.
Problemem jest fakt, że każda osoba uważa się za większego lub mniejszego znawcę przedmiotu.
Do tego wielkiego grona znawców zaliczam trenerów, zawodników, kolegów z boiska, kolegów spoza boiska, działaczy, dziennikarzy, sprawozdawców i po prostu – kibiców.
Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem, więc śledzenie takich opinii jest dla mnie fascynujące.
Robert Lewandowski jest najlepszym polskim piłkarzem w czasach obecnych i w ogóle – w historii.
Jego osiągnięcia „wymierne” nie mają sobie równych… aż tu – wystarczy porozmawiać z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem, aby dostrzec pewne zawahania czy inne kryteria.
Piłkarzom lub byłym piłkarzom specjalnie się nie dziwie, bo posiadają wielkie „ego” i widzą, że zawsze cos można dodać aby osobiście wznieść się na „wyższe piedestały”, lub zakwestionować wartość innego konkurenta do sławy.
Boniek wspomniał, że nie można porównywać zawodników z innych er sportowych? Nie można?
W lekkiej atletyce prowadzone są regularne zapisy wyników, rekordów i nikt nie podważa wielkości osiągnięć zawodników poprzez wybrane ery sportowe.
Boniek był czempionem w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, podobnie jak Jurgen Schult w rzucie dyskiem, Marita Koch w biegu na 400m czy amerykańska sprinterka Florence Griffith-Joyner.
Wszyscy wymienieni są ciągle aktualnymi rekordzistami świata. Nikt w to nie wątpi.Boniek (i zresztą kilku innych jego przyjaciół) uważa, że Lewandowski nie zdobył Pucharu Ligi Mistrzów czy nie zdobył medalu na mistrzostwach świata, w związku z tym – on jest lepszy i pewnie najlepszy w historii polskiej piłki.
I tu wchodzi w grę ta niewymierna strona sportu: zespół.
Lewandowski jest boiskowym chirurgiem do strzelania bramek. On, podobnie jak i chirurg podczas skomplikowanej operacji, musi mieć zespół, grupę ludzi, która będzie asystować mu przy wykonywaniu jego pacy.
Niestety Lewandowski jest zbyt wybitnym „chirurgiem” w stosunku do zespołów ludzkich (w tym przypadku – reprezentantów Polski w piłce nożnej) asystujących mu w zdobywaniu bramek i rozumiejących ich miejsce w przysłowiowym szeregu.
W Bayernie ci asystenci są dobrze wyszkoleni i ta współpraca przekłada się na niesamowite rekordy strzeleckie Lewandowskiego.
W reprezentacji Polski, „maluczcy” albo nie są w stanie fizycznie podobać takim zadaniom, albo mentalnie – nie potrafią lub nie chcą.
Często zastanawiam się, czy to nie jest przypadek: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.