Wirusowe szaleństwo
Wirusowe szaleństwo
Są sporty i są sporty.
Maja specyficzne charakterystyki, organizacje. Przykładowo – piłka nożna.
W krajach najbardziej znaczących w tej dziedzinie rozgrywki są prowadzone przez około 9 miesięcy i zwycięzcą zostaje drużyna, która zdobędzie największą ilość punktów.
Nie, nie – to zbyt proste. W Ameryce wymyślono play-offy.
Cały sezon jest tylko częściowo ważny. Te play-ffy się liczą i w efekcie drużyna ze środka tabeli może zgarnąć tytuł.
W Anglii jest tradycyjnie – bez zmian … aż do ubiegłego tygodnia, kiedy to Angielska Federacja postanowiła zawiesić rozgrywka na przynajmniej 2 tygodnie.
W tej sytuacji nikt już nie zdobędzie więcej punktów niż Liverpool, który po 30 latach znów zasiądzie na tronie mistrzowskim.
The Reds aktualnie mają 25 punktów przewagi nad Manchesterem City i zdaniem brytyjskich dziennikarzy żaden klub nie sprzeciwiałby się takiemu rozwiązaniu.
Zdaniem The Telegraph plan na sytuację kryzysową zakłada powiększenie ligi. W niedokończonym sezonie miałoby nie być spadkowiczów, a na awans mogłyby liczyć dwa zespoły, w których na co dzień występują Polacy – West Bromwich Albion Kamila Grosickiego oraz Leeds United Mateusza Klicha i Mateusza Bogusza, który jednak od dłuższego czasu nie mieści się w kadrze meczowej zespołu.
Z kolei Międzynarodowa Federacja Narciarska musiała zadziałać natychmiastowo.
Pomimo oficjalnego zakończenia sezonu 2019/2020, niewiele mówi się o jego bohaterach i ostatecznych wynikach. Choć Stefan Kraft wywalczył obie Kryształowe Kule, zarówno za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jak i triumf w klasyfikacji lotów, pozostał w cieniu szerzącej się epidemii koronawirusa.
Sam mistrz powiedział: „To trochę niewdzięczna końcówka sezonu. Oczywiście wyobrażałem ją sobie inaczej. To ciekawa sytuacja, kiedy nie odbierasz gratulacji na skoczni, a w pomieszczeniu czy na korytarzach. Dowiedziałem się o wygranej, kiedy czekaliśmy na transport”.
Podobne doświadczenie miał polski czempion Kamil Stoch.
Wygrał klasyfikacje „Raw Air”, cykl konkursów nie został dokończony, ale został ogłoszony zwycięzcą.
Niektóre federacje czy organizacje patrzą w przyszłość.
Polacy są słynni z drobiazgowego cyklu przygotowawczego do wielkich imprez w lekkiej atletyce.
Kiedy w listopadzie ruszały lekkoatletyczne przygotowania do olimpijskiego sezonu cel był tylko jeden – być w jak najlepszej formie na igrzyskach w Tokio.
Dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA) Krzysztof Kęcki przedstawił uaktualnioną sytuację na konferencji pasowej. „Ten cykl przegotowań został zniweczony. Teraz to już właściwie wszystko, co było zaplanowane jest nieaktualne.
Nie ma już mowy o planowym szkoleniu. Działamy doraźnie, reagując na zmieniającą się z dnia na dzień sytuację”.
Taka „wolna amerykanka”, zupełnie podobna do kanadyjskiego bałaganiarskiego szkolenia.
Także Turniej w Wimbledonie może stać pod znakiem zapytania.
Według informacji “Daily Mail” organizatorzy z All England Clubu woleliby go w ogóle nie rozgrywać niż psuć wizerunek imprezy pustymi rzędami krzesełek. Tak więc jeśli pojawią się opcje grać za zamkniętymi drzwiami albo nie grać w ogóle, wybrany zostanie najprawdopodobniej drugi wariant. Przynajmniej tak wynika z nieoficjalnych informacji przedstawicieli brytyjskiego środowiska sportowego dotkniętego epidemią z rządem i ministerstwem kultury, sportu i mediów elektronicznych. Był na nim także wysłannik Wimbledonu.
Turniej ma tę przewagę nad innymi wydarzeniami, że jest doskonale ubezpieczony od utraty zysków. Polisy pozwalają też zwrócić pieniądze za bilety tym osobom, które kupiły je z wyprzedzeniem. A jak wiadomo, wejściówki na najsłynniejszy turniej świata to na Wyspach wysoce poszukiwany towar, który znacznie wcześniej, w bardzo wysokich cenach, rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. W przeciwieństwie do biletów na inne imprezy sportowe nie byłoby problemów, by wypłacić wszystkim całość zainwestowanych prze nich środków. Wimbledon może sobie pozwolić na rok przerwy. Inne turnieje, firmy i instytucje niestety raczej nie…