Pasja kibica
Pasja kibica
Leicester City FC pokonał w finale Pucharu Anglii zespól Chelsea z Londynu 1:0.
Był to pierwszy taki tytuł w historii klubu.
Kibice w ilości 20 procent pojemności stadionu na Wembley mieli szczęście oglądania tego meczu.
Cała oprawa była wspaniała, wzruszająca i obrazki publiczności pokazywane przez telewizję doskonale ujęły socjalną i emocjonalną część składową futbolu.
Mały klub, choć rosnący w siłę, pokonał giganta. Nic lepszego czy ciekawszego w sporcie się nie zdarza!
Największe wrażenie jednak zrobiło na mnie zachowanie publiczności. To wzruszenie, emocje, łzy szczęścia, przynależność do wspólnoty klubowej w tych czasach szaleństwa politycznego związanego z pandemią wywarły na mnie wielki wpływ … i dały do myślenia …
Wylądowałem w Kanadzie prawie 40 lat temu.
Wszystko, na co wtedy patrzyłem lub doświadczałem było nowe. Nic dziwnego – inny kraj, inne zwyczaje. Najbardziej jednak zaciekawiła mnie wtedy sytuacja tzw. sportu amatorskiego.
W Polsce sport na poziomie wyczynowym do amatorskich nie należał już od początku okresu powojennego, natomiast po tej stronie Atlantyku – dalej istniał.
Oczy przecierałem ze zdziwienia będąc świadkiem wszystkiego, co ze sportem wyczynowym się wiąże. Dodam, że od praktycznie pierwszego dnia miałem możność „obcowania” z kanadyjskim sportem bardzo blisko.
Co od razu rzuciło mi się w oczy, to stosunek kibiców do lokalnych zespołów sportowych a szczególnie -piłki nożnej.
Tu, jeśli klub nie wygrywał, kibice po prostu albo nie przychodzili, albo przychodzili z rzadka. Wyjątkiem w Toronto jest hokejowy zespół Maple Leafs, ale to jest bardziej związane z kulturą korporacji aniżeli z przeciętnym widzem.
Po przeciwległym biegunie znajduje się „kibol” piłki nożnej w Europie, Meksyku, całej Ameryce Południowej.
Dlaczego tak się dzieje?
Ano – podstawą są elementy ekonomiczne, socjalne, kulturowe i przede wszystkim – tradycja.
Football, czyli piłka nożna, został wymyślony przez „biednego człowieka, jako sport dla biednego człowieka.”
Przypomnijmy sobie, że sporty takie jak szermierka, tenis, krykiet, jeździectwo, żeglarstwo, narciarstwo – to sporty drogie, niedostępne dla klasy robotniczej, szczególnie w czasach rewolucji przemysłowej.
Piłka nożna – to co innego. Wystarczyła jedna szmacianka, dwie bramki zrobione z kamieni i …. natychmiast kilkunastu młodzieniaszków za nią się uganiało.
Tradycyjnie – w anielskich miastach nie było dostępu do innych sportów, więc piłka nożna stała się częścią życia. Doszło przez lata do takiej sytuacji, że kibice utożsamili się z ich klubem do tego stopnia, że stali się niezbędną częścią składową tego sportowego przedsięwzięcia.
Tego nie rozumieją właściciele północno-amerykańskich wielkich klubów w sportach takich jak baseball, amerykański football, hokej czy koszykówka.
Po tej stronie oceanu chodzi przede wszystkim o biznes. Jeśli klub nie prosperuje w jakimś mieście – to po prostu – przenosi się go do innego miasta.
Przykładów takich są dziesiątki.
Amerykańscy właściciele wielkich klubów doszli do wniosku, że można dodatkowo zarobić na piłce nożnej w Europie, bo w końcu jest to najbardziej popularny sport na świecie.
Zakupili więc potężne kluby takie jak Manchester United, Arsenal, Tottenham i zaczęli swoje amerykańskie rządy, nie biorąc pod uwagę tradycji. A angielska tradycja jest bardzo silna.
Ci wspomniani szefowie postanowili przewrócić od dawna istniejący porządek do góry nogami (chęć stworzenia międzynarodowej superligi), bez uszanowania roli kibica.
Długo to nie potrwało – raptem 48 godzin.
Lokalni kibice pokazali, jak ważną częścią klubu są właśnie oni. Ludzie, którzy oszczędzają często na jedzeniu, po to, aby kupić bilet i pójść na mecz ukochanego klubu futbolowego.
Tacy pasjonaci – to biznesowe złoto.