Igrzyska Olimpijskie
Igrzyska Olimpijskie
Już jutro – otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Tokio.
Będą one zupełnie inne niż wszystkie poprzednie choćby z jednego powodu: nie będzie widzów.
Wszystko za sprawą szaleństwa na świecie pod nazwą pandemia.
Każde igrzyska mają swoją specyfikę.
Wspomnę o trzech, w których brałem udział.
Jako młody trener miałem szczęście przebywania w Moskwie podczas Igrzysk Olimpijskich 1980.
Już wcześniej, zaraz po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Montrealu całe dowództwo PZPR zebrało nas wszystkich przypominając o kolejnych, w Moskwie, gdzie mieliśmy jako kraj a przede wszystkim Blok Demokracji Ludowych – odnieść druzgoczące zwycięstwo nad „nieprzyjaznymi nam siłami kapitalistycznego zgniłego Zachodu”.
Jak się to skończyło – to wiemy: bojkotem Igrzysk Olimpijskich przez kraje Zachodu.
Nic to – światowe przedstawienie sportowe się odbyło.
Z moich ogólnych obserwacji – organizacja Igrzysk była na najwyższym poziomie tak sportowym jak i … naginania interpretacji przepisów na korzyść gospodarzy.
To takie moje wspomnienie z Polski.
Kolejne dwie olimpiady, już w reprezentacji Kanady, też były specyficzne.
Igrzyska Olimpijskie w 1988 roku w Seulu były końcowym aktem „Zimnej Wojny”.
Wyraźnie czuło się dwie strony medalu: Wschód wygrał wojnę z Zachodem na bieżniach czy w halach sportowych, jednak zachowania tak zawodników jak i osób towarzyszących zza żelaznej kurtyny zaczynały wskazywać na antycypacje nowego porządku światowego.
Pamiętajmy, że sport jest jakby przedmurzem wszelkich zmian politycznych, a Igrzyska Olimpijskie – przedmurzem zmian światowych.
Miałem wtedy, 33 lata temu, możliwość bycia naocznym świadkiem osiągnięć sportowych nie z tej planety – nawet na dzisiejsze czasy.
Przypomnę tylko bieg Bena Johnsona i jego rekord świata 9.79s czy Florence Griffith-Joyner – 10.51s w biegach sprinterskich na 100m.
Na tamte czasy, podobnie jak i na obecne – wyniki niewyobrażalne.
I raptem, zaledwie rok później – wszystko na świecie zaczęło się zmieniać.
Polska szeroko otworzyła całemu Wschodniemu Blokowi wrota na Zachód, tzw. wolność i demokracje… choć dziś w te slogany już prawie wcale nie wierze.
Niemniej jednak – ruch olimpijski przetrwał w tym samym kształcie – przynajmniej na tamte czasy.
Kolejne moje igrzyska były chyba najbardziej udane ze wszystkich, w których naoczni świadkowie mieli możliwość uczestniczyć.
Świat się otworzył.
Spotkałem znajomych z nieistniejącego już wtedy NRD. Przed 1988 nawet na mnie nie chcieli spojrzeć. W 1990 roku – przypomnieli sobie o mnie, a w 1992 roku – szukali pomocy w znalezieniu pracy w tych bogatszych krajach Zachodu.
Rosjanie byli bardziej dumni i trzymali się swojego strasznie pogruchotanego kraju.
Niemniej jednak – było to coś niesamowitego, nowego świeżego, budującego.
Do dziś uważam, że na podobną sytuację będziemy musieli poczekać aż do kolejnej rewolucji ludzkości.
Zawody były wspaniałe. Stały wprawdzie na niższym poziomie sportowym, ale chyba spełniły rolę budowania mostów między ludźmi, krajami.
Sama lokalizacja w Barcelonie, pogoda, atmosfera miasta, historia, piękno – wszystko to było ogromnym kontrastem do poprzednich zmagań olimpijskich.
Obecne – tokijskie?
Miałem okazje przebywania w Tokio cztery razy podczas różnych większych i mniejszych imprez sportowych.
Klimat – trudny do zniesienia. Gorąco, duszno, deszczowo.
Ogromne miasto, obecnie nieprzyjaźnie nastawione do przybyszów. Spora część społeczeństwa tych igrzysk wcale nie chce.
Zostaną one jakoś przeprowadzone i tylko uczestnicy będą mieli okazje podzielenia się swoimi doświadczeniami z późniejszymi pokoleniami.
www.bogdanpoprawski.com