Biedne dzieci – sport a pandemia (cz.1)
Biedne dzieci – sport a pandemia (cz.1)
Zanim skupie się na dzieciach – trochę ogólnych spostrzeżeń.
Od ponad 18 miesięcy świat stoi na głowie.
Powodem jest szalejąca pandemia według jednych lub jej brak – według innych.
Nie chcę publicznie przedstawiać mojego stanowiska, jednak z treści będzie chyba możliwe coś wywnioskować.
Otóż żartów z epidemia nie ma. Ludzie choruje, umierają, zdrowieją … wszystkie możliwe rozwiązania są „na stole”. Mało, ba, wręcz wcale nie mówi się na temat wzmacniania układu odpornościowego, dbania o zdrowie i tężyznę fizyczną, poprawne zdrowe odżywianie itd.
Te elementy nie przynoszą korzyści finansowych korporacjom farmaceutycznym i możliwości kontrolowanie społeczeństwem – przeróżnym rządom na świecie.
Wszelkie jednak obostrzenia maja, tak jak obosieczny miecz, dwie ostre krawędzie – tną w obie strony.
Rok 2020 zapisał się historii sportu dziwnymi sposobem przeprowadzania imprez sportowych: bez publiczności.
Nie tylko zresztą bez publiczności, ale również w tzw. „bubbles”, czyli wyizolowanych miejscach, gdzie nikt poza sportowcami i obsługa nie miał wstępu.
Oczywiście, konsekwencji tego dochód klubów profesjonalnych zdecydowanie spadł.
Zawodnicy jednak grali tak jak publiczność chciała, więc nie wyrażali zgodę na obniżkę płacy za tą samą pracę i, zgodnie z logiką, źle zaczęło się finansowo dziać w profesjonalnych ligach.
Sporty tzw. amatorskie też ucierpiały, gdyż rządy i rządowe sportowe organizacje opłacające te właśnie sporty kierowały się dyrektywami, że tak powiem – odgórnymi. (Cytat – prosto z czasów „komuny”).
Odwołano wiele wielkich imprez sportowych, w tym – Igrzyska Olimpijskie.
Na przełomie roku 2020/2021 zaczęto się zastanawiać, jak tu wrócić „z twarzą” do zarabiania poważnych pieniędzy w sporcie zawodowym. Mam tu na myśli przede wszystkim gry zespołowe, bo te mają największe przebicie społecznościowo-politycznie-finansowe.
Zdecydowana, znów „odgórnie”, że trzeba do tych sportów wrócić, a, dodatkowo – przeprowadzić odwołane Igrzyska Olimpijskie w Tokio.
Z zakulisowych wiadomości wiem, że decyzje o powrocie zapadły właśnie wtedy, tylko zostawiono sporo czasu poszczególnym sportom i organizacjom sportowym na przedstawienie planu powrotu właśnie ze wspomniany „zachowaniem twarzy”.
Mówiąc prościej – taki powrót musiał być politycznie zatwierdzony.
Jak wiemy, rząd kanadyjski nie pozwolił kanadyjskim klubom: Raptors, Blue Jays, Toronto FC, Vacouver White Caps i wszystkim hokejowym – przekraczać granicę. Rozgrywki hokejowe odbywały się w swoim własnym małym, kanadyjskim sosie i oglądalność w TV spadła drastycznie. Skrócone rozgrywki baseballu i koszykówki straciły oglądalność w niepotykanym od wielu lat stopniu. Podobnie amerykański football. Tak samo – piłka nożna.
Możni tego świata „wyjaśnili” poszczególnym rządom, że istnieje stare powiedzenie: „chleba i igrzysk”.
Parafrazując to powiedzenie polski piosenkarz Wojciech Młynarski dodał: „bo chleba dość, lecz rośnie popyt na igrzyska”.
Chleba po tej stronie oceanu jeszcze chwilowo jest dość, choć obostrzenia związane z normalnym życiem zaczynają coraz większe grupy społeczeństwa wyprowadzać z równowagi.
Na dodatek – powstał poważny problem socjalno-zdrowotny.
Rządy przerwali naukę w szkołach, zakazano dzieciom uprawiania sportu. Nie dość tego – zakazano nawet spacerów na świeżym powietrzu.
Brak profesjonalnego sportu jeszcze tak mocno we znaki się na dał. Trzymanie dzieci miesiącami w domu zaczęło przynosić bardzo negatywne skutki tak wśród dzieci jak i rodziców czy opiekunów.
Już przed ta pandemia mieliśmy do czynienia z otyłością wśród dzieci do tego stopnia, że nie było najmniejszego porównania w historii.
Teraz każdy dzieciak średnio dołożył 3-4 kilogramy tłuszczu.
Zamiast bić na alarm zdrowotny – rządy dalej piorą pianę w różnych innych kierunkach politycznych.
W przyszłym tygodniu przedstawię polonijne przedsięwzięcie sportowe: Akademię Piłkarską Lakeshore United.
Będzie to przykład kontynuacji własnej, polonijnej drogi do zdrowia dzieci.