Reprezentacyjne sagi
Reprezentacyjne sagi
Od razy wyjaśniam: chodzi o reprezentacje Polski i Kanady w piłce nożnej mężczyzn.
Polska reprezentacja jakoś dokuśtykała do fazy dogrywkowej i ma szanse, w przypadku wygrania meczu w Moskwie, na zakwalifikowanie się do Mistrzostw Świata w Katarze.
Reprezentacja Polski jest dojrzałą i bierze w tych rozgrywkach udział już od czasów sprzed Drugiej Wojny Światowej.
Kanadyjczycy – to zupełnie coś innego.
Owszem – piłka nożna jest tu znana już od ponad stu lat jako sport, ale nie jest ani dobrze znana ani też tak popularna jak w innych zakątkach świata.
Chociaż – powinienem zmienić zdanie.
Piłka nożna jest popularna w Kanadzie, w końcu ma największą ilość zarejestrowanych zawodników spośród wszystkich sportów (tak, tak – więcej niż hokej), jednak jej przebicie w mediach jest słabsze niż tradycyjnego hokeja. A media – jak dotychczas – kształtują ludzkie myślenie…
Kanadyjska piłka nożna wygląda całkiem dobrze.
Zacznijmy od kobiet: od wielu lat należą do czołówki światowej, a złoty medal na Igrzyska Olimpijskich w Tokio nie był wcale przypadkiem, lecz ukoronowaniem długiej drogi, w której wielki udział miał trener John Herdman.
Prowadził on żeńska reprezentacja przez wiele lat, jednak doprowadzał je do medali tych nie złotych.
W końcu poddał się i przejął reprezentację męska.
Trudno powiedzieć, żeby dokonał cudu, jedna ostatnie rozgrywki kwalifikacyjne mogą na taki stan rzeczy wskazywać.
Po ostatnim wygranym meczy z reprezentacja San Salwadoru – Kanadyjczycy potrzebuje jednego punktu w trzech meczach, aby z pewnością zakwalifikować się do finału w Katarze.
W 11 meczach nie ponieśli porażki!
Kanadyjczycy już raz wystąpili w Mistrzostwach Świata, w 1986 roku. Zakwalifikowali się z bólem, podnieśli trzy porażki i pojechali do domu.
Teraz ta grupa bardzo utalentowanych, lecz jeszcze niezgranych zawodników pokazuje, że wszystko jest możliwe. OK – może nie wszystko, ale sporo.
Przyznam, że z większą przyjemnością oglądam ten „niedogotowany” futbol kanadyjski niż „przegotowany” – polski.
Przegotowany? Niedogotowany? Surowy – jak kto woli.
Co mnie smuci w polskiej reprezentacji? A to, że ciągłości w totalnie brak.
Trenerzy są zmieniani jak rękawiczki. Jest to wina oczywiści zarządu związku i decydujących o wyborze prezesów.
Mistrzem był prezes Zbigniew Boniek.
Najpierw zwolnił Franciszka Smude, potem Waldemara Fornalika, potem Adama Nawałkę i Jerzego Brzęczka. Ostatni zatrudniony przez niego trener Paolo Sousa – po prostu uciekł!
Co do niektórych decyzji dziwić się można, bo, w końcu tak Nawałka jak i Brzeczek wykonali zadane im plany.
Kanadyjczycy w tym zakresie są bardziej zrównoważeni. Nie można powiedzieć o jakiejś długoterminowej koncepcji, jak przykładowo w Niemczech, ale współpraca między związkiem a sztabami trenerskimi jest bliższa i w miarę dobrze dopracowana. Nie idealna, ale do zniesienia.
Z kolei biało-czerwoni dalej się miotają.
Przez Cezary Kulesza zatrudnił Czesława Michniewicza na stanowisko selekcjonera drużyny narodowej.
Zdaję sobie sprawę, że obojętnie kogo zatrudniłby, część kibiców i tak nie będzie zadowolona.
Przeszłość Michniewicza jest trochę zagmatwana w związku z tzw. „afera Fryzjera”, ale skoro niczego złego mu nie udowodniono, wszystko powinno by OK na tej, powiedzmy, linii moralnej.
Oczywiście – nie dla wszystkich, bo już Łukasz Piszczek i Jerzy Dudek odmówili współpracy w sztabie trenerskim.
W Kanadzie wszyscy związani z reprezentacją rwą się do pracy i, mam przeczucie, kanadyjski futbol będzie bardzie emocjonujący do oglądania.
Obym się mylił.
www.bogdanpoprawski.com