Kłopoty i bogactwo królowej
Kłopoty i bogactwo królowej
Mam na myśli, oczywiście, królową sportu – lekką atletykę. Już za niedługo, bo zaledwie za dwa tygodnie odbędą się po raz pierwsi na amerykańskiej ziemi Mistrzostwa Świata w lekkiej atletyce.
Odbędą się w stolicy amerykańskiej lekkiej atletyki w Eugene, w stanie Oregon.
Mistrzostwa Świata zainaugurowano jest w Helsinkach w 1983 roku i do 1991 roku rozgrywane były co cztery lata.
Id 1993 roku – odbywają się co dwa lata i gromadzą wszystkich najlepszych lekkoatletów i lekkoatletki na cały świecie.
Rozgrywane się one zwykle w krajach o wysokiej kulturze lekkoatletycznej.
Dlaczego? Otóż lekka atletyka jako sport wymaga specyficznej wiedzy od przeciętnego widza. Właśnie – przeciętnego.
Przeciętny widz nie ma pojęcia o lekkiej atletyce, gdzie nie tylko zwycięstwo czy medal się liczą. Wynik taktyka, zrozumienie sytuacji – te cechy są niezbędne i, niestety, zanikające lub prawie nieistniejące.
Obserwacja wielkich imprez lekkoatletycznych (Diamentowa Liga czy mistrzostwa poszczególnych krajów) pozwala na stwierdzenie, że zainteresowanie się królową zmniejsza się z roku na rok.
Dodatkowo, ponieważ jest to drogi sport i zarazem masowy, wiele krajów zmniejszyło nakłady na tą dziedzinę. Po prostu dla nich nie jest warta skóra na wyprawkę. I to są właśnie napoważniejsze kłopoty królowej.
A teraz – bogactwo:
W międzyczasie wyniki głównych aktorów są imponujące.
W miniony weekend odbyły się, między innymi, mistrzostwa USA, Jamajki, Kanady i innych krajów, które służyły prze okazji jako eliminacje do Mistrzostw Świata. Dodam, że w Polsce takie same zawody przeprowadzono już tydzień wcześniej w Suwałkach.
Amerykańskie „trials”, tak przedolimpijskie jak i te – do Mistrzostw Świata, są często bardziej emocjonujące niż same te największe imprezy na świecie.
Amerykanie są bezwzględni w swoich przepisach i często faworyci do złota na igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata – odpadają.
Te amerykańskie tym razem odbyły się bez większych zgrzytów.
Osiągnięto wiele imponujących wyników, a także przebieg wielu konkurencji biegowych doprowadzał w miarę mizerną w ilości „publikę” do zadowolenia.
Sydney McLaughlin od dawna funkcjonuje we własnym świecie, do którego rywalki z bieżni nie mają dostępu. Udowodniła to po raz kolejny.
Płotkarka w finałowym biegu poprawiła własny rekord świata na 400 m ppł, uzyskując czas 51.41. Imponujące osiągnięcie.
Wielką niespodziankę sprawiła studentka z Kentucky – Abby Steiner. W półfinale biegu na 200m uzyskała wynik 21.80s, a w rozegranym 2 godziny później finale poprawiła się jeszcze uzyskując po raz kolejny najlepszy wynik w tym roku na świecie – 21.77. Za jej plecami przybiegły Tamara Clark z życiówką 21.92 i Jenna Prandini 22.01. Niespodzianką było ostatnie miejsce w finale brązowej medalistki igrzysk z Tokio Gabrielle Thomas – 22.47.
Steiner nie za długo cieszyła się ze swej życiówki i przodownictwa w światowych tabelach, bo 4 godziny później zaszokowała sportowy świat Shericka Jackson. Brązowa medalistka igrzysk w Tokio na 100 metrów, została mistrzynią Jamajki na dwukrotnie dłuższym dystansie z niewiarygodną życiówką 21.55! oraz legendarna amerykańska rekordzistka świata (nie żyjąca już) Florence Griffith-Joyner (21.34).
Nie sposób jest wspomnieć o wszystkich ciekawszych wynikach na tej połowie strony, jednak chciałbym naświetlić sytuację Polaków na tle świata.
Polska lekka atletyka rzutami i chodem stoi (idzie) już od pond ćwierćwiecza, jednak ta hossa chyba się kończy.
Wprawdzie w ubiegłym roku, na Igrzyskach olimpijskich w Tokio Polak Dawid Tomala zdobył złoto w chodzie na 50 km, to jednak tą konkurencję zlikwidowano.
Polscy młociarze zdobyli 2 złota i jeden brąz w Tokio, jednak Aneta Włodarczyk jest kontuzjowana, a Amerykanie już ostrza sobie zęby na młociarskie medale. Nowicki wygląda solidnie, a Fajdek? Któż to wie.
Ciekawostka jest to, że dwie Kanadyjki: Sarah Mitton (20.33m) w kuli i Carmen Rogers w młocie prowadza w tabelach światowych.
Czyżby zmiana warty w rzutach?