Kibole
Kibole
Zrobiło się znów głośno o kibicach. Dlaczego? Dlatego, że ich zachowanie na meczach Igi Świątek było skandaliczne. Tak przynajmniej relacjonuję te zdarzenia główne gazety sportowe w Polsce. (Może gazety to zbyt szumnie powiedziane. Tabloidy sportowe raczej, bo w końcu wyssane z palca skandaliczne newsy o znanych ludziach mają marketingową siłę równą gigantycznym budżetom promocyjnym wielkich koncernów.)
W sumie jednak sama zainteresowana wypomniała swoim fanom, że to nie piłka nożna, tylko tenis, w którym obowiązują inne zachowania.
W wywiadzie pomeczowym Iga zaapelowała do kibiców. Przeszkadzały jej okrzyki z trybun między serwisami. Powiedziała: „Było nieprawdopodobnie trudno. To koniec sezonu, w drugim secie zabrakło mi siły. Dziękuję kibicom, że utrzymaliście mnie w tym meczu”, po czym zwróciła się po polsku do kibiców licznie zebranych na trybunach w Ostrawie. „Nie krzyczcie między pierwszym a drugim serwisem. To nie jest mecz piłki nożnej. Teraz mi to nie przeszkodziło, ale nie chcę grać w taki sposób”.
Porażka w finale z Barborą Krejcikovą nie sprawiła, że Świątek będzie źle wspominać Ostrawę. Polscy kibice licznie stawili się na trybunach podczas turnieju w Czechach. Tuż po finałowym pojedynku podkreślała, że spełniła tam swoje marzenia. Teraz przygotowuje się do kolejnego turnieju, ale znalazła czas, by raz jeszcze podziękować fanom.
„Jestem już w San Diego, ale chcę wrócić jeszcze do ostatniego tygodnia. To, jak kibicowaliście i wspieraliście mnie w Ostrawie, było nieprawdopodobne. Dostałam od Was tyle energii i motywacji do pracy… nigdy tego nie zapomnę i chcę podziękować Wam za to z głębi serca” – tak napisała Świątek w poście opublikowanym na Facebooku.
Przyznam, że Iga jest mistrzynią poprawności politycznej.
Tenis, popularnie znany pod nazwa „biały sport” należy do sportów elity.
Od dawna obowiązywały uczestniczących w tym sporcie tak zawodników jak zawodniczki dość szczegółowe przepisy dotyczące ubioru, zachowania czy fair-play.
Z czasem jednak rozluźniały się, aby raczej sport dostosować do ludzi, a nie ludzi do sportu.
Na kortach zaistniało chamstwo, przerażające niekiedy ubiory. Krótko mówiąc – degrengolada.
Tenis to nie piłka nożna, gdzie biedny proletariat idzie cotygodniowo na mecz odreagować swoje frustracje, nieszczęścia i w ogóle – nieciekawe życie.
O chuliganach piłkarskich wiemy od ponad 100 lat.
Dodam ciekawostkę: oglądam ostatnio filmy dokumentalne przygotowane przez nowych właścicieli walijskiego klubu Wrexham FC, klubu 5-ligowego
Powtarza się ta sama maksyma: im niższy poziom sportowy klubu, tym bardziej brutalna gra i bardziej przerażające wybryki chuliganów.
Nie inaczej jest z moich żużlem.
Sektory kibiców wizytujących są oddzielone siatką, a do tego obstawa policyjna chyba najlepiej świadczy o klasie tych kiboli.
Wychowałem się w sąsiedztwie stadiony Alfreda Smoczyka w Lesznie i do czasy mojego wyjazdu na emigracją nigdy nie byłem świadkiem takiego kibolowego szaleństwa.
Wygląda na to, że frustracje społeczeństwa przelewają się na większą ilość sportów, kiedyś uważanych za dżentelmeńskich.
Jednym z ostatnich bastionów porządnego kibicowania pozostaje lekkoatletyka.
I tu chyba mamy do czynienia z samokontrolą widzów.
Nie wyobrażam sobie, aby jakiś kibol ryczał na cały glos podczas komendy startera w obojętnie jakich biegach.
Szkoda, że takie zachowanie umiera, razem ze sportem.
www.bogdanpoprawski.com